Osiem kurników na 528 tys. sztuk w cyklu to nie przelewki. Informowaliśmy o protestach mieszkańców wywołanych próbą lokalizacji tuż w pobliżu ich domów fermy planowanej przez StoFarm Sp. z o.o. w Karczewie. Inwestycję próbowano rozpocząć już w ubiegłym roku. Protesty mieszkańców uniemożliwiły to i w marcu doprowadziły do wycofania przez inwestora pierwszego wniosku w tej sprawie.
W lipcu informowaliśmy jednak o tym, jak po raz drugi wszczęto postępowanie administracyjne – StoFarm przedłożył drugi raport oddziaływania na środowisko. I podobnie jak za pierwszym razem mieszkańcy oprotestowali inwestycję.
Tym razem firma nie zabiegała nawet o przedłużenie terminu na uzupełnienie swojej oceny przewidywanego wpływu planowanej inwestycji na środowisko. Wycofała wniosek o wydanie decyzji lokalizacyjnej już po przedstawieniu jej zastrzeżeń dotyczących przedstawionego raportu oddziaływania. Wójt mógł w takiej sytuacji tylko umorzyć postępowanie. Czy oznacza to, że tym razem firma ustąpiła?
- Zastanawiamy się, co robić – mówi prezes firmy StoFarm Agnieszka Trojanowska. – Wszystkie przedstawione nam argumenty przeciw lokalizacji odnoszą się do raportu oddziaływania na środowisko. Firma przygotowująca go chyba sobie nie radzi. Trzeba by się było nad tym zastanowić. Przecież te zwierzęta będą żyły, trzeba to wytłumaczyć. Są różne możliwości zabezpieczenia. Trzeba to rozważyć z przyrodnikiem, gdybyśmy o tym wiedzieli wcześniej, moglibyśmy to przeanalizować. Jesteśmy w rozterce.
Jednocześnie prezes Trojanowska zapewnia, że StoFarm nie chce zrobić krzywdy mieszkańcom.
- Wydawało nam się, że to dobra lokalizacja – mówi. – Wokół jest dużo zieleni…
A w tej zieleni żyją też ludzie… - chciałoby się dodać. Uwagi do raportu, zawarte w wezwaniu wystosowanym do wójta i inwestora przez Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Węgrowie zawierają tak zasadnicze kwestie, jak konieczność uzupełnienia wstępnego projektu zagospodarowania działki z uwzględnieniem lokalizacji dróg dojazdowych i m.in. wszystkich projektowanych oraz istniejących budynków, miejsc lokalizacji stref ochronnych i izolacyjnych w postaci pasów zieleni, miejsc lokalizacji emitorów zanieczyszczeń oraz hałasu z uszczegółowieniem ich parametrów technicznych. Napisano: „Uzasadnić wybór lokalizacji planowanego przedsięwzięcia w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowy mieszkaniowej, biorąc pod uwagę zasady funkcjonowania fermy i uciążliwości z nią związane oraz obowiązek uzyskania pozwolenia zintegrowanego.
Autor raportu wskazał, że minimalne odległości związane z obiektami chronionymi wynoszą:
a. 9 m do działek z zabudową mieszkaniową jednorodzinną i zagrodową
b. 32 m od zabudowań mieszkalnych.
Na stronie 113 raportu podaje, że jedną z najlepszych dostępnych technik w intensywnym chowie drobiu jest odpowiednia odległość do miejsc wrażliwych, takich jak np. zabudowa mieszkaniowa. Czy odległość 9 m należy uznać za odpowiednią? Uzasadnić to stwierdzenie.”
To uzasadnienie też chcielibyśmy poznać. Czy jest jednak możliwe – ośmielamy się wątpić. I to bez względu na sprawność firmy przygotowującej raport oddziaływania na środowisko.
A czy StoFarm nie czuje się wprowadzony w błąd przez wójta, zapalonego do tej inwestycji, przeznaczającego na nią działkę sprzedaną przez bratanka?
Jak zapewnia prezes Trojanowska – nie. Firma pewnie przygotuje kolejny raport oddziaływania na środowisko, w końcu została - niczym z jajeczkiem ciut nieświeżym - z działką przeznaczoną na inwestycje. Tyle że istniejących warunków nie jest on w stanie zmienić.
– Wychodzi na to, że po drugim raporcie braków jest jeszcze więcej – spostrzegła prezes. Ale nas to wcale nie dziwi – sytuacja zagrożenia skonsolidowała mieszkańców. Przedstawili oni analizę stanu środowiska przygotowaną za ich staraniem przez młodych naukowców z SGGW. Zarówno wójt Stoczka, jak i inwestor wiele dowiedzieli się z tego o swoim terenie. Wśród tej wiedzy jest też wiedza o mieszkańcach Zgrzebich – potrafią upomnieć się o swoje prawa, potrafią bronić swojej wsi. Wiktorian Gruszecki, który ich do tego organizował, zaskarbił sobie uznanie i sympatię sąsiadów. Pokazał, że choć przyjezdny, jest ze Zgrzebich. I to wielki plus tej całej, w sumie niewesołej, sytuacji.
Pozostaje do wyjaśnienia kwestia postępowań prokuratorskich dotyczących wycinki drzew, a także kierunków rozwoju gminy, w tym budowy sieci wodociągów – do tego będziemy jeszcze wracać.
A StoFarm? Cóż, może na drodze do swoich stu farm zauważy, że pieniądze to naprawdę nie wszystko...
Komentarze