Polska jest krajem, w którym nie uprawia się odmian kukurydzy modyfikowanej genetycznie – ogłosiło niedawno MRiRW.

Poseł Jan Krzysztof Ardanowski nie jest co do tego przekonany.

Podczas obrad sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi poseł pytał, czy zbadano wystarczająco duży areał upraw.

- Chcę uzyskać informacje z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi – prosiłbym, żeby tę informację przekazano na piśmie – jaką próbę badań Inspekcja przyjęła? – mówił. - Czy faktycznie jest to 5 proc., ponieważ powierzchnia uprawy kukurydzy jest większa niż ta, którą przyjęto do wyliczania pięcioprocentowej próby do kontroli. Dane Głównego Urzędu Statystycznego za rok 2012, na których się opierano, wskazują, że powierzchnia uprawy kukurydzy jest znacznie większa niż ta, którą przyjęto do wyliczenia pięcioprocentowej próby.

Zdaniem posła, należałoby również badać pod kątem GMO zebrane ziarno kukurydzy:

- Czy nie należałoby rozważyć – to jest pod rozwagę pana ministra – wprowadzenia kontroli nasion kukurydzy, które są w tej chwili w magazynach, w elewatorach? Można by również przeprowadzić badanie w zakresie GMO w tych magazynach. Oczywiście nie będzie tego czyniła Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa, ponieważ jej możliwość działania jest zawężona wyłącznie do materiału siewnego, ale tego typu uprawnienie ma w dalszym ciągu, zgodnie z polskim prawem, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Ta inspekcja mogłaby prowadzić tego typu kontrole.

Według Ardanowskiego, takie badania i ostrożność wynika z rozbieżności w obowiązujących przepisach.

- Jest pewnego rodzaju luka w polskich przepisach, na którą zwracaliśmy uwagę, kiedy dyskutowaliśmy na temat GMO. Nie wolno w Polsce wysiewać nasion GMO, ale nie jest żadnym karalnym czynem posiadanie w Polsce kukurydzy – z przeznaczeniem na pasze czy też do spożycia – która jest modyfikowana genetycznie. Badając nasiona w magazynach można stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, czy jest to ziarno importowane – tutaj nie możemy interweniować – czy też jest to ziarno kupione w Polsce od polskiego producenta. Jeżeli tak okazałoby się, to idąc wstecz można ustalić, który producent sprzedał nasiona, które są modyfikowane. Czyli w domyśle należy stwierdzić, że te nasiona uprawiał. Czy nie należałoby tej kontroli rozszerzyć również na nasiona, które są w tej chwili w obrocie? – pytał poseł.