W myśl ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego państwa z 2003 roku, gospodarstwa rodzinne są prowadzone osobiście przez rolnika indywidualnego, w skład którego wchodzi od 1 do 300 hektarów użytków rolnych.

Zdaniem Michny, taki zapis w prawie oznacza, że Państwo ma chronić zarówno małe i jak i duże gospodarstwa, a to do niczego nie prowadzi.

Dlatego definicja gospodarstwa rodzinnego powinna zostać zmieniona. Nie oznacza to zmiany Konstytucji RP – mówił profesor.

Gospodarstwem rodzinnym nie jest gospodarstwo, które nie jest rozwojowe, które nie zatrudnia osób do pracy i które nie daje utrzymania jego właścicielom – uważa Michna.

Strategie rozwoje wielu krajów, w tym m.in. Francji zakładają, że blisko połowa gospodarstw przez najbliższych 20 lat będzie spółkami prawa handlowego. Będą to gospodarstwa post rodzinne.

Takie firmy dopiero poradzą sobie na światowym rynku rolnym – powiedział Waldemar Michna.  

W opinii profesora, żeby Polska mogła osiągnąć te cele musi nastąpić przepływ ziemi z małych do dużych gospodarstw. W innym wypadku grozi nam stagnacja. Polskie rolnictwo nie będzie się rozwijało.

Osoby, które będą rezygnują z produkcji rolnej powinny odchodzić do pracy poza rolnictwem. Dziś takich źródeł pracy nie – zauważył profesor. Trzeba je tworzyć. To tego celu można wykorzystywać specjalnie utworzony fundusz, który będzie zasilany z podatków adiacenckich.

Źródło: farmer.pl