„Trochę” w ostatnim czasie popadało. Niestety, w wielu rejonach kraju rolnicy załamują ręce patrząc na zalane pola kukurydzy, ziemniaków czy wschodzącego rzepaku. I znów pojawia się pytanie – co jest nie tak z tą melioracją gruntów w naszym kraju?
Skutki październikowych, ulewnych deszczy dają się coraz bardziej rolnikom we znaki: niezebrane ziemniaki i kukurydza, zalane rzepaki, brak możliwości wykonania zabiegów w posianych zbożach lub co gorsza, brak możliwości zasiewów zbóż ozimych. Na polach, w wielu rejonach kraju po prostu stoi woda.
- Pojechałem dziś na swoje pole i to co zobaczyłem woła o pomstę do nieba. Cały rzepak stoi w wodzie. Kiedy ktoś się w końcu zajmie tą melioracją w naszym kraju? – zwrócił się do redakcji farmer.pl rolnik z okolic Radomia.
- Rowy melioracyjne są poniszczone lub wręcz zaorane, wstawiane są zastawki piętrzące, których nikt nie kontroluje albo po prostu są pozapychane, a nawet jak są drożne w jednym miejscu, bo ktoś o to dba – jak ja – to kilka pól dalej, ba nawet u najbliższego sąsiada - już nie. W efekcie woda nie ma gdzie spływać, bo coś tam blokuje po drodze, a tworząc zastoiska niszczy uprawy. Do kogo się zwrócić, że sąsiad nie dba o rowy u siebie, a na moje prośby, żeby się wziął za temat – po prostu wzrusza ramionami. Przecież przez niego nie tylko ja mam zalane pole, ale i kilku innych rolników. Od 30 lat nic się w melioracjach nie poprawiło, a spółki wodne – odpowiedzialne za stan rowów melioracyjnych tak naprawdę nie wykonują należycie swoich zadań, tylko markują że coś robią. Co te Wody Polskie robią dla nas rolników w tym temacie? – pyta redakcję rolnik.
- Rowy melioracyjne należą do właścicieli gruntów, często są nimi gminy, czy osoby prywatne, np. rolnicy. Zgodnie z obowiązującym prawem to do właściciela gruntu należy dbanie o stan rowów melioracyjnych. Jest to więc poza kompetencjami Wód Polskich – taką odpowiedź otrzymała redakcja z Zespołu Komunikacji Społecznej PGW Wody Polskie, na prośbę o kontakt z kimś, kto zajmuje się kwestią melioracji gruntów w skali kraju w tej instytucji.
Zgodnie prawem, właściciele i użytkownicy gruntów, na których znajdują się urządzenia melioracyjne są zobowiązani do:
- wykaszania roślinności ze skarp i dna rowu;
- wycinki drzew i krzewów ze skarp i dna rowów po uzyskaniu wcześniejszej zgody na ich wycięcie od wójta gminy;
- wybierania namułu z dna rowów, oraz usuwanie wszelkich zatamowań;
- naprawy uszkodzonych skarp i dna rowów;
- odmulanie studzienek drenarskich i ich naprawy;
- bieżącej naprawy wylotów drenarskich.
Niszczenie lub uszkadzanie urządzeń melioracyjnych jest wykroczeniem i podlega karze grzywny zgodnie z art. 155 ustawy z dnia 20 maja 1971 r. Kodeks wykroczeń (Dz. U. z 2019 r., poz. 821 z poźn. zm.).
Możliwość przeciwdziałania szkodliwym sąsiedzkim praktykom, których skutkiem jest zalewanie i podtapianie sąsiednich gruntów, wynika natomiast z art. 29 prawa wodnego. Zgodnie ze wskazanym przepisem, jeżeli spowodowane przez właściciela ziemi zmiany stanu wody na gruncie szkodliwie wpływają na działki sąsiednie, to wójt, burmistrz lub prezydent miasta może w drodze decyzji nakazać mu przywrócenie stanu poprzedniego lub wykonanie urządzeń zapobiegających szkodom.
Wszelkie działania sąsiada, których skutkiem jest kierowanie wody opadowej na teren innej działki, należy zatem zgłosić w miejscowym urzędzie gminy. Jeśli sąsiad zlekceważy decyzję wójta (burmistrza, prezydenta) nakazującą przywrócenie stanu poprzedniego lub wykonanie urządzeń zapobiegających szkodom, możliwe jest jej przymusowe wykonanie, np. poprzez zastosowanie grzywny w celu przymuszenia.
Ale jest jeszcze jedna strona „tego medalu”:
- Po każdym zdarzeniu pogodowym (nawałnicy deszczu) mamy dokładnie tak samo powtarzający się scenariusz: wiele emocji, pretensji, wnioski aby kopać nowe rowy, przebudowywać na większe przepusty, likwidować usypane wały, wałki – ale jak jest wola ze strony urzędu wykonywać te prace to nikt nie godzi się na oddanie swojego gruntu. Wójt Gminy wiele razy deklarował, że da do dyspozycji sołtysa, czy grupy ludzi koparkę na 1-3 dni niech rozdysponują jej pracę aby nikt nie miał pretensji. Oczywiście gdy emocje opadną nikt o temacie nie chce nawet wspominać. Poprawę sytuacji może zmienić tylko jedno - musi się zmienić mentalność, postępowanie, myślenie właścicieli nieruchomości. Musimy sami wywiązywać się ze swoich obowiązków, a nie szukać winnych – to wpis Urzędu Gminy Igołomia-Wawrzeńczyce na FB z lipca tego roku, kiedy to też niektóre rejony kraju borykały się z nagłym problem nadmiaru wody opadowej.
- Pilnowanie, aby rowy melioracyjne były drożne, to jedno. Ważną sprawą jest też, aby ta woda zbierana w sytuacji nadmiaru z pól miała się gdzie gromadzić na okres suszy. Żeby nie spływała bezpośrednio do rzek i żebyśmy jej nie tracili bezpowrotnie. To nie funkcjonuje w naszym kraju – zaznacza w rozmowie z farmer.pl Stanisław Kacperczyk, prezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
W jego ocenie, potrzebny jest w Polsce cały, kompleksowy program racjonalnej gospodarki wodą – poczynając od sprawnego odprowadzania w sytuacji nadmiaru (sprawne melioracje) i gromadzenia (retencja) do wykorzystywania w sytuacji suszy, o co zresztą od lat PZPRZ postuluje.
Dziś są to działania raczej wyrywkowe, i co gorsza – o wiele lat spóźnione. Od lipca br. trwa nabór wniosków w ramach programu priorytetowego „Adaptacja do zmian klimatu oraz ograniczanie skutków zagrożeń środowiska” - finansowanie retencji na wsi. Kiedy rolnicy odczują wymierne korzyści z tego programu? Pewnie nieprędko niestety, choć problem jest tu i teraz.


Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (24)