- Nowa inspekcja powinna podlegać bezpośrednio premierowi, ponieważ sprawa bezpieczeństwa żywności to sprawa bezpieczeństwa Polaków, bezpieczeństwa naszych obywateli – stwierdził w dyskusji w sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi poseł Cezary Olejniczak (SLD). - Również jest to kwestia eksportu. Polska żywność przez ostatnie lata, szczególnie po wejściu do UE, zdobyła rynki nie tylko europejskie, ale również rynki światowe – i źle by było, gdybyśmy te rynki po prostu stracili.

Poseł pytał też, które kompetencje miałyby być przekazane z resortu zdrowia do wspólnej inspekcji. - My sobie nie wyobrażamy, żeby nie były przekazane, ponieważ to musi być naprawdę poważna instytucja - stwierdził. - Chodzi o to, żeby kontrole się nie nakładały, tylko żeby to wszystko było, jak to się mówi, w jednych rękach.

Również poseł Dorota Niedziela (PO) chciała wiedzieć, czy uzyskano porozumienie między resortem zdrowia a ministerstwem rolnictwa.

- Niestety, muszę powiedzieć, że na razie nie udało nam się osiągnąć porozumienia z MZ, ale w trakcie prac w ramach rządu i w czasie konsultacji międzyresortowych będziemy pracować nad rozwiązaniem tej kwestii – wyjaśniła wiceminister rolnictwa Krystyna Gurbiel. Wiceminister zapewniła, że ministerstwo rolnictwa wywiązuje się ze swojej roli:

- Jak państwo na pewno wiedzą, został wdrożony program „Zero tolerancji”. Kontrole są prowadzone na bardzo szeroką skalę. A jednocześnie są przygotowywane propozycje zmian legislacyjnych, które będą służyły usunięciu ewentualnych luk czy też niedoskonałości aktualnej legislacji. Niedoskonałe przepisy ułatwiają, że tak powiem, korzystanie z owych luk i prowadzenie takich działań, które skutkują aferami. To są zresztą przepisy, które leżą nie tylko w gestii ministra rolnictwa i rozwoju wsi, lecz także niektórych innych resortów. Tak więc będziemy proponować odpowiednie zmiany przepisów.

Obecny na posiedzeniu komisji przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia poprosił o głos i zapewnił, że jego resort jest gotowy do dyskusji, do której nie został zaproszony. - Otóż przy projektowaniu nowej instytucji należy w naszej ocenie wziąć pod uwagę wzajemną relację korzyści do strat – powiedział wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki. - Mamy takie przekonanie, że czasami, kiedy projektuje się zmiany – dzięki zmianom schematów organizacyjnych na kartce – to one wyglądają logicznie, spójnie i wszystko się zgadza. Niestety, w praktyce często zapominamy o tym, że za tymi kwadratami czy schematami kryją się tysiące ludzi, pracujących od kilkudziesięciu lat w instytucjach od siebie formalnie niezależnych, gdzie panuje różna kultura organizacyjna. Są tam różne schematy szybkiego reagowania, różne źródła pozyskiwania wiedzy, różne narzędzia wymiany informacji i różne sposoby rozwiązywania pilnych problemów. A wszystkie one przecież leżą u podstaw nadrzędnego celu, jakim jest zachowanie bezpieczeństwa zdrowia publicznego w zakresie żywności i żywienia ludzi.

Dlatego też ja oczywiście deklaruję swoją wielką wolę do rozmów z każdym z państwa – także z panią minister. Pani minister, my jesteśmy otwarci – i pani o tym wie. Wystarczy nas zaprosić. Z naszych informacji wynika, pani minister, że w ministerstwie rolnictwa powołano zespół, który zajmuje się tym zagadnieniem. Niestety, nie zaproszono do niego nikogo z resortu zdrowia.

Jesteśmy zatem otwarci na dyskurs. To jest też odpowiedź na pytanie pani poseł Niedzieli, czy wypracowujemy kompromis. Trzeba siedzieć przy stole, żeby wypracować kompromis. Akurat do tej pory nie mieliśmy takiej okazji, ale polecamy się łaskawej pamięci pani minister. Jak tylko państwo uznają nasz udział w tego typu dyskusji za ważny, to z radością przystąpimy do wymiany informacji.

Igor Radziewicz-Winnicki zasugerował, że „czynnik ludzki i kultura organizacyjna to jest ten element, który stanowi największy problem, leżący u podstaw głośnych afer, o których mówiono” i nie zmieni sytuacji nowa inspekcja. Przeciwnie – zmiany spowodują chaos: - Czy na pewno zmiana instytucjonalna i zmiana kilku dużych instytucji – centralnych organów, które mają też różnie rozbudowaną strukturę podległych sobie jednostek – będzie elementem, który przyczyni się do zniwelowania tych nieprawidłowości? Czy też – i ta druga okoliczność wydaje się bardziej prawdopodobna – będziemy mieli do czynienia z trwającym zapewne kilka lat chaosem organizacyjnym, kiedy nie będzie wiadomo, kto komu podlega? Kiedy nie będzie wiadomo, jak i gdzie wysyłać różne kontrole?

Zdaniem wiceministra zdrowia, zamiast powoływać jedną inspekcję, lepiej zadbać o współpracę między dziś funkcjonującymi instytucjami.

- W moim przekonaniu większą korzyść przyniesie obywatelowi poprawa jakości współpracy pomiędzy tymi instytucjami. Będzie lepiej, gdy zwiększy się racjonalność wydatkowania środków publicznych; choćby po to, żeby omijać takie sytuacje, że próbki z tego samego miejsca są równolegle wysyłane do różnych laboratoriów – chyba że zachodzą ku temu jakieś obiektywne przesłanki. Może być bowiem tak, że np. w sytuacji pandemii nie chcemy, aby do jednego miejsca trafiały próbki zwierzęce i ludzkie. Ale to już jest kwestia dla wirusologów.

Wiceminister zdrowia nie uznał nadzoru premiera za możliwy: - Nie jestem przekonany, czy wola polityczna i doświadczenia wcześniejszych ekip, a także polskie doświadczenia polityczne wskażą na to, że rzeczywiście Prezes Rady Ministrów jest właściwym organem do tego, by nadzorował żywność w kraju. - Jeżeli nie premier, to z drugiej strony otwieramy dyskusję – który resort ma sprawować nadzór? Czy resort zdrowia? Czy resort rolnictwa? Słyszałem propozycję pani poseł – mówiła o resorcie administracji i cyfryzacji. Ten resort wydaje mi się historycznie mieć najmniej merytorycznego doświadczenia w zakresie nadzoru nad kontrolą żywności. A nie chciałbym, żeby doszło do takiej sytuacji, że zmienią się priorytety. Priorytetem kontroli bezpieczeństwa żywności jest bezpieczeństwo żywności – czyli to, co mnie interesuje jako reprezentanta ministra zdrowia. To jest kwestia, czy jak obywatel zje jakąś żywność, to nic mu się potem nie stanie?