- Starostowie rzadko korzystają ze swoich uprawnień, automatycznie przedłużają umowy dzierżawy na obwody łowieckie – mówi Hubert Stojek.
- O tym, które koła mogą wystąpić o dzierżawę decydują właściwie sami zainteresowani, czyli myśliwi
- Wyegzekwowanie należnych odszkodowań za szkody łowieckie będzie dla rolników coraz trudniejsze, bo coraz więcej kół jest niewypłacalnych
Często na naszych łamach piszemy o problemach rolników z szacowaniem szkód łowieckich i wypłatą należnych odszkodowań. Rzadko się jednak zdarzało, by niedoskonałość Prawa łowieckiego w tym zakresie wytykali sami myśliwi.
– Starostowie podejmują decyzje o zawarciu umowy dzierżawy obwodu w oparciu o opinie izb rolniczych i wójtów, które jednak nie są wiążące. Wiążące za to są listy rekomendowanych do dzierżawy kół, przedstawiane starostom na podstawie rozporządzenia Ministra Klimatu – mówi Hubert Stojek, myśliwy z Pomorza Zachodniego i rzecznik dyscyplinarny Zarządu Okręgowego PZŁ w Szczecinie.
– Listy te jednak powstają w oparciu o ankiety, które wypełniają same zainteresowane koła bez żadnego rygoru odpowiedzialności za prawdziwość danych. Regułą więc jest, że koło deklaruje, że większość jego członków zamieszkuje na terenie danej gminy czy powiatu, w którym znajduje się obwód, choć to nieprawda – twierdzi nasz rozmówca.
Ważniejsze jest jednak to, że w ankietach tych nie znajdziemy żadnych danych dotyczących zadłużenia danego koła.
– Dowiemy się, ile koło wypłaciło odszkodowań w poprzednim roku, ale nie dowiemy się ile należnych odszkodowań powinno wypłacić – przyznaje zachodniopomorski myśliwy. – Nie wynika z tych ankiet, czy dane koło jest wypłacalne, czy będzie w stanie realizować ustawowe obowiązki w zakresie szacowania szkód i wypłaty odszkodowań. Tego nikt nie weryfikuje, tymczasem bardzo wiele kół jest dziś potężnie zadłużonych, a dalej będą odpowiedzialne za gospodarkę łowiecką w obwodach.Ten system zawali się na naszych oczach w ciągu roku lub dwóch – uważa szczeciński rzecznik.
Wszystko wskazuje więc na to, że o szacowanie szkód i należne odszkodowania coraz trudniej rolnikowi będzie się doprosić, choć już dziś łatwo nie jest.
– Koło ma ustawowy obowiązek szacowania, ale w rzeczywistości nikt go nie zmusi do szacowania, bo nie żadnych przepisów wykonawczych do ustawy – przyznaje Hubert Stojek. – Rolnik może odwołać się do nadleśnictwa i po szacowaniu do koła trafi decyzja administracyjna. Wtedy koło ma na wypłatę 30 dni, ale jeśli jest niewypłacalne to nie zapłaci. Rolnik może wtedy iść do sądu, który sprawdzi koło i ewentualnie rozpocznie egzekucję należności od PZŁ. Takie sprawy ciągną się jednak nawet 2 lata i już teraz trwa ich wiele. PZŁ ma dobrych prawników, więc nie płaci, jeśli nie musi – uważa myśliwy.
Ostatnie zmiany w Prawie łowieckim, jak twierdzi nasz rozmówca, poprawiły nieco pozycję samorządów, dając starostom możliwość decydowania o tym, czy i którym kołom chcą dzierżawić obwody. Głośnym echem odbił się w kraju wyrok sądu, w sprawie starosty bielskiego na Podlasiu, który zerwał umowę z kołem, na które skarżyli się rolnicy. Sąd dwukrotnie orzekł, że starosta miał do tego prawo.
– To był precedensowy wyrok, decyzję starosty zaskarżyło i koło, i Zarząd Główny PZŁ. Żadnej lawiny ten wyrok jednak nie spowodował – mówi Stojek.
Starostowie z reguły automatycznie przedłużają umowy dotychczasowym dzierżawcom, bo tak doradzają im radcy prawni w urzędach. Im nie zależy na konfliktach i procesach, skoro mogą mieć święty spokój.
– Taka lawina może jednak wkrótce ruszyć, w obliczu niewypłacalności wielu kół łowieckich. Według mnie taki scenariusz nas czeka, bo przy obecnych cenach zboża koła łowieckie i sam PZŁ czeka bankructwo – przekonuje myśliwy. – Pod presją starostowie zaczną zrywać umowy i obowiązek szacowania spadnie na Urzędy Marszałkowskie, a odszkodowania obciążą Skarb Państwa. Dopiero wtedy politycy poczują się zmuszeni do pracy nad lepszym Prawem łowieckim, bo obecna ustawa to wciąż relikt z czasów Bieruta. Uważam, że i tak zbyt długo szminkowano tego trupa – kwituje Hubert Stojek.
Komentarze