Przedstawiciele trzech organizacji – Katarzyna Śliwa-Łobacz, prezes Fundacji Mondo Cane, Ewa Gebert, prezes OTOZ Animals, Jacek Brożek, prezes Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego Klub Gaja – wystosowali list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego, domagając się zwolnienia spod rygorów zawartych w rozporządzeniu wprowadzającym ograniczenia w przemieszczaniu się w związku z koronawirusem.
Jak podano, wolontariusze pracujący na rzecz zwierząt, tak jak pracujący na rzecz ludzi, nie powinny być objęci ograniczeniami. „W obecnej sytuacji, tysiące wolontariuszy pracujących na rzecz zwierząt w zasadzie nie może wykonywać swojej pracy. Ograniczenia w rozporządzeniu oznaczają zaprzestanie dokarmiania zwierząt w miastach i zatrzymanie wyjazdów zespołów interwencyjnych, ratujących np. zwierzęta po wypadkach komunikacyjnych czy odbierających zwierzęta właścicielom za drastyczne znęcanie się nad nimi”.
Ten list spotkał się natychmiast z kontrlistem przedstawicieli innych organizacji. Podpisali go: Maria Sowińska, prezes Stowarzyszenia Pokrzywdzeni Przez System, Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego, Zbigniew Zieliński - prezes Federacji Organizacji Kynologicznych oraz Polskiego Klubu Kynologicznego i Daniel Chmielewski, Komitet Obrony Polskiego Rolnictwa i Hodowców Zwierząt.
Zarzucają on, że „Animalsi będą szerzyć epidemię pod przykrywką ratowania zwierząt” i proszą premiera i ministra zdrowia „o zalecenie Policji natychmiastowej reakcji i surowego karania wszelkich prób wdzierania się przedstawicieli organizacji na posesje i do mieszkań z powołaniem się na ochronę zwierząt wymuszających ryzykowne kontakty, mogące skutkować utratą zdrowia a nawet życia ludzi i niweczeniem wysiłków mających na celu ograniczenie i wygaszenie epidemii”
Za argument chybiony uznano brak opieki nad zwierzętami po wypadkach, ”ponieważ na podstawie art. 11 a ust 2 pkt 8 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt ( u.o.z) każda z gmin ma obowiązek zapewnienia <całodobowej opieki weterynaryjnej w przypadkach zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt> – a więc do zwierzęcia po wypadku komunikacyjnym ma się udać – tak jak dotychczas – lekarz weterynarii z którym gmina ma umowę, a nie bliżej nie określony <zespół interwencyjny> nie mający ustawowego umocowania”.
Ważne jest też odniesienie się do odbierania zwierząt właścicielom: „Organizacje twierdzą, że ograniczenia z Rozporządzenia nie pozwolą na wyjazdy <zespołów interwencyjnych odbierających zwierzęta właścicielom za drastyczne znęcanie się nad nimi>. Jest to argument całkowicie chybiony, a nawet nakazujący wprost wydanie zakazu takich działań dla przedstawicieli organizacji, gdyż w czasie epidemii koronawirusa, gdy istnieje zakaz spotykania się nawet ze znajomymi, dopuszczanie do wchodzenia na posesje lub do mieszkań właścicieli zwierząt <zespołu interwencyjnego> organizacji pozarządowych – czyli osób nieznanych co do stanu zdrowia i możliwych kontaktów z osobami zainfekowanymi – stanowiłoby nieludzką dyskryminację właścicieli zwierząt i ich rodzin w ich prawie do ochrony i ratowania zdrowia i życia, a także niosłoby poważne ryzyko rozprzestrzeniania się epidemii.
Nadmienia się, że w sytuacji uzasadnionej – prawo odbioru zwierzęcia ma na podstawie art. 7 ust 3 u.oz. przede wszystkim Policja, której funkcjonariusze działający na podstawie stosownych procedur mogą wykonać działania z zakresu ochrony zwierząt nie narażając dobra najwyższego jakim jest życie ludzkie. Dlatego prosimy o zalecenie Policji natychmiastowej reakcji i surowego karania wszelkich prób wdzierania się przedstawicieli organizacji na posesje i do mieszkań z powołaniem się na ochronę zwierząt wymuszających ryzykowne kontakty, mogące skutkować utratą zdrowia a nawet życia ludzi i niweczeniem wysiłków mających na celu ograniczenie i wygaszenie epidemii.”
Przypomnijmy, że przygotowane zmiany prawne tego dotyczące utkwiły w Sejmie.
Więcej: Odebrać prawo odbierania zwierząt amatorom - niszczenie gospodarstw to nie ochrona zwierząt!
Zamiast weterynarii - organizacje społeczne?
Komentarze