Po przełomie ustrojowym obiecywano rolnikom, że ich gospodarstwa będą mogły wreszcie funkcjonować "normalnie", a więc na wzór krajów zachodnich. Nasi gospodarze zamiast bolesnego zderzenia z realiami wolnego rynku oczekiwali wówczas raczej możliwości legalnej sprzedaży produktów bezpośrednio konsumentom, jak też możliwości wytwarzania żywności w gospodarstwie. Z tym bowiem kojarzyła się im obiecywana normalność na wzór zachodni. Na rozwiązania prawne, które pozwolą na taką działalność, długo jednak trzeba było czekać. Dziś są one wreszcie dostępne, więc pojawiają się rolnicy podejmujący próbę zwiększenia przychodów w gospodarstwie przez eliminację pośredników przy sprzedaży swoich produktów.

Wielu też rolników podejmuje starania, by uzupełnić domowy budżet o wpływy z działalności z uprawą czy hodowlą zwierząt niezwiązanych. Taką możliwość dawało oferowane w ramach unijnych programów wsparcie. Jego owocem są choćby podmioty świadczące usługi rolnicze czy gospodarstwa agroturystyczne. I choć głosów krytycznych na temat celowości takiego wsparcia nie brak, dla wielu było ono szansą, aby "wziąć swój los we własne ręce".

ROLNIK NA ROZDROŻU

Przez ostanie ćwierćwiecze rolnik na każdym kroku słyszał hasła: specjalizacja, modernizacja, skala produkcji. Choćby z braku wspomnianych rozwiązań prawnych nad alternatywnymi drogami rozwoju niewielu się zastanawiało. Rozważać by obecnie można, czy dotychczasowe hasła przewodnie dla rolnictwa nieco się nie zdewaluowały albo też doświadczenia ostatnich lat nie każą rolnikom zrewidować poglądów. Nie ulega bowiem wątpliwości, że polskie rolnictwo w znacznym stopniu już się wyspecjalizowało i zmodernizowało, gdy tymczasem rynek, na potrzeby którego rolnik produkuje, stał się coraz mniej przewidywalny. Rosną koszty produkcji, ale w ślad za nimi nie podążają ceny w skupach. Coraz trudniej rozwijać się i inwestować w gospodarstwie w konwencjonalny sposób, zarówno z przyczyn ekonomicznych, jak i społecznych.

Jak zbudować większą oborę, gdy jesteś jedynym produkującym rolnikiem w swojej wsi? Czy sąsiedzi ci na to pozwolą? Czy budowa kolejnej chlewni w dobie ASF nie jest zbyt dużym ryzykiem? Czy zaciągać kredyt na zakup coraz droższych gruntów? Na te i podobne pytania odpowiedzi szuka teraz z pewnością w ielu rolników.

MÓWIĄ LICZBY

Niektórzy z nich decyzje już podjęli, jak wskazują dane przekazane nam przez Ministerstwo Rolnictwa, Głównego Lekarza Weterynarii i Państwową Inspekcję Sanitarną. Z danych tych wynika, iż w ramach działalności marginalnej, lokalnej i ograniczonej (czyli w skrócie MOL) działalność prowadzi obecnie 2114 zarejestrowanych podmiotów. Na rolniczy handel detaliczny (RHD), który jest rozwiązaniem dość świeżym w naszym prawodawstwie, zdecydowało się już ponad 4,6 tys. osób. Z jeszcze większym zainteresowaniem spotkała się możliwość sprzedaży bezpośredniej, którą prowadzi już ponad 11 tys. gospodarstw.

Statystyki każą mniemać, że na otwarcie tych furtek w krajowych przepisach, które umożliwią przetwórstwo i handel swoimi produktami, najbardziej czekali rolnicy zajmujący się produkcją zwierzęcą. W przypadku RHD ten profil działalności mają 4043 zarejestrowane podmioty, gdy tymczasem sprzedaż produktów niezwierzęcych zarejestrowało 604 rolników. Do myślenia daje również liczba kilkunastu tysięcy producentów "zwierzęcych", którzy skorzystali z możliwości sprzedaży bezpośredniej.

UŁATWIENIA?

Bliższa analiza danych obala jednak ten wniosek - w gronie zarejestrowanych w ramach RHD i sprzedaży bezpośredniej przeważają bowiem nie producenci trzody czy hodowcy bydła, a… pszczelarze. I trudno się dziwić, właściciele pasiek i tak dysponowali odpowiednim zapleczem i sprzętem, więc wymogi stawiane przy uruchamianiu działalności łatwo im było spełnić. Drugie miejsce na listach najczęściej rejestrowanych w RHD i sprzedaży bezpośredniej produktów należy do producentów jaj drobiowych - i tu również wyjaśnienie nasuwa się samo.

W obu grupach przedsiębiorczych rolników (RHD i SB) producenci mięsa stanowią ledwie jedną trzecią liczby pszczelarzy czy dostawców jaj, którzy plasują się tuż za hodowcami pożytecznych owadów. Warto odnotować, że na obu listach pokaźny odsetek zarejestrowanych podmiotów stanowią też… myśliwi.

Producentów mleka i mięsa znaleźć można natomiast w rejestrach działalności MOL. Regulacje prawne dla tej formy działalności pojawiły się wcześniej i spotkały się z krytyką rolników. Przede wszystkim za przykładanie do przetwórstwa na poziomie gospodarstw tej samej miary, co do zakładów przemysłowych, produkujących na masową skalę. Dane wskazują niestety na to, że kolejne regulacje to nie są do końca "ułatwienia", jakich rolnicy oczekiwali… Można też jednak ze statystyk wyciągnąć i wniosek optymistyczny. Mimo niełatwych realiów rolników przedsiębiorczych i tak nam przybywa.