Stanisław Stec z SLD zapytał ministra Sawickiego o system szacowania strat:
- Gminy, w imieniu rolników, i Wielkopolska Izba Rolnicza - wszyscy są zaskoczeni zmianą sposobu szacowania strat. Po prostu strata w całym gospodarstwie musi wynieść ponad 30 proc. Są takie sytuacje, że gospodarstwo sprzedaje inwentarz, ponieważ nie ma już bazy paszowej z powodu suszy, to powoduje dodatkowe dochody i zmniejszenie straty, lecz nie bierze się pod uwagę tego, że to trzeba będzie po prostu odnowić. Ponadto ceny prognozowane, przygotowane przez ośrodek doradztwa rolniczego odbiegają od cen rynkowych, są w niektórych przypadkach zawyżone. Czy pan minister spotka się z zainteresowanymi i czy spowoduje pan urealnienie szacowania strat, bo w gminie Kamieniec na 102 wnioski tylko 2 wnioski, przy tym systemie szacowania strat, zostały uznane za stratę losową? Brak tej straty pozbawia możliwości otrzymania pomocy socjalnej i pomocy kredytowej na wznowienie produkcji rolnej.

Minister Marek Sawicki uznał, że straty spowodowane klęską żywiołową trzeba odróżniać od strat związanych z ryzykiem produkcyjnym.
- Trzeba rozdzielić dwie sprawy, trzeba rozdzielić sprawę odszkodowawczą w związku z warunkami pogody w produkcji, trzeba oddzielić kwestię ryzyka produkcyjnego od kwestii strat spowodowanych kataklizmami żywiołowymi. I teraz kwestia, o którą chodzi panu posłowi: owszem, zawsze ta granica 30 proc. jest dla ludzi złą granicą. Ale gdyby to była granica 15 proc., też nie byłaby dobra, gdyby to była granica 50 proc., też gdzieś na tej granicy ludzie się łapią. Te 30 proc. wynika wprost z przepisów unijnych, zgodnie z którymi pomoc państwa przysługuje rolnikom wtedy, kiedy te straty w wyniku klęsk wynoszą powyżej 30 proc. Chcę wyraźnie podkreślić, że musimy wspólnie nadal pracować nad systemem ubezpieczeń upraw i zwierząt, bo to właśnie ten system powinien gwarantować nam ubezpieczenie od ryzyka produkcyjnego. Natomiast dzisiaj uchwycenie w programach odtworzeniowych tych wąskich barier pomiędzy kilkunastoma czy kilkudziesięcioma procentami w zakresie strat oczywiście nie jest łatwe. Tutaj musi być rozsądek komisji, tu musi być solidność, bo też trzeba pamiętać o tym, że to są publiczne pieniądze, które wcześniej czy później także podlegają kontroli. Ludzie, którzy podpisują się pod tymi protokołami, także podpisują się pod odpowiedzialnością za wydane publiczne pieniądze. Zrobiliśmy to, co mogliśmy, i wydaje mi się, że został przyjęty pewien system, który już funkcjonuje.