- Prace nad prawnym uregulowaniem zagadnień dotyczących standardów zapachowej jakości powietrza podejmowane są od lat. Niestety dotychczas nie doprowadziły do sformułowania jednoznacznych definicji, pojęć i kryteriów uciążliwości zapachowych – przypomniała w Sejmie poseł Stanisława Prządka i zapytała w związku z tym: - Na jakim etapie są prace związane z przygotowaniem stosownej ustawy, która ureguluje te kwestie? Jakie są główne założenia tego projektu? Kto, jakie podmioty będą zobowiązane do dokonywania ocen rozmiarów uciążliwości zapachowych w danej miejscowości i w jakim terminie ten projekt trafi do Sejmu, aby Sejm mógł wypracować ostateczne, oczekiwane w tej kwestii rozwiązania?

Jak wynika z odpowiedzi, której udzielił wiceminister środowiska Piotr Grzegorz Woźniak, wciąż daleko do uregulowania sprawy.

-  Intencją ministra środowiska, a przez to rządu, jest to, by jak najbardziej uregulować te kwestie, to chciałbym przede wszystkim potwierdzić – stwierdził Woźniak. - Natomiast czy jesteśmy przygotowani do tego, żeby w krótkim czasie to zrobić, szczerze muszę odpowiedzieć, że nie jesteśmy, co nie znaczy, że prace nad tym nie trwają.

Dokonano przeglądu uregulowań przyjętych w innych krajach europejskich: - Są trzy zasady w Unii Europejskiej, w krajach unijnych w ogóle są trzy zasady: albo problem jest ignorowany w całości, są takie kraje, i to bardzo duże, albo reguluje się sprawę uciążliwości zapachowych w przepisach budowlanych i urbanistycznych, co jest zdroworozsądkowym podejściem, bo jeśli coś jest daleko od siedzib ludzkich albo od miejsca, gdzie się odczuwa taką uciążliwość, to wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że ta uciążliwość jest mniej dolegliwa, i trzecie, dość powszechne, jak się okazało, bo aż w czterech krajach na pewno udało nam się to stwierdzić, to są lotne inspekcje, to są zespoły, które pod odpowiednim rygorem i w odpowiedniej procedurze wizytują, zresztą na ogół na wniosek mieszkańców, konkretne miejsca i narzucają im unikalne rozwiązania, jeśli jest taka potrzeba.

Którą z metod wybrać w naszym kraju – wciąż nie wiadomo.

- Jak mówię, jesteśmy przed podjęciem decyzji, która z tych dwóch metod byłaby lepsza, a być może jeszcze nam się nasunie trzecia, ale na razie jest to pieśń przyszłości, natomiast wydaje się, że wygodniej byłoby to robić, łatwiej i w sposób bardziej kwantyfikowalny, jeśli regulowałoby się to przepisami właśnie architektoniczno-budowlano-urbanistycznymi niż innymi. Tutaj zaangażowanych byłoby co najmniej kilka resortów, od ministra transportu i budownictwa począwszy, przez ministra rozwoju wsi i oczywiście ministra środowiska, ale do takiego podejścia nie jesteśmy jeszcze przygotowani ze względu na, jak mówię, brak dobrych podstaw do tego, żeby podjąć decyzję, że tego typu ścieżka, podejście do rozwiązywania problemu jest właściwe.

Tymczasem problem trzeba rozwiązywać doraźnie. Jak poinformował wiceminister, wynotował sobie „z ustawy Prawo ochrony środowiska artykuły, które można stosować, żeby taką uciążliwość, jak mówię, unikalnie i w stosunku od przypadku do przypadku eliminować. To jest art. 362 ust. 1, art. 378 ust. 1 i art. 363”.

- To jest metoda dość uciążliwa, tzn. stosowanie tego typu metod może się oczywiście wiązać z dużą uciążliwością społeczną, dlatego że będzie powodować czy może powodować potencjalne konflikty między tymi, którzy są zainteresowani (…) – a sąsiednią społecznością –podsumował wiceminister.

Niewystarczające jest też uregulowanie przyjmowane zwykle w rolnictwie.

- Jest również podstawa prawna, którą z kolei ma minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej – mówił Piotr Grzegorz Woźniak. - To jest rozporządzenie jeszcze z 1997 r . – proszę zwrócić uwagę, jak dawno było to regulowane – które dotyczy ferm drobiu, trzody chlewnej i innych hodowli bydła, i innych hodowli zwierzęcych. Ona z kolei idzie wyraźnie w kierunku wymagań technicznych: a to płyty pod składowiskami oborników, a to odpowiednie bariery w budowlach do celów hodowlanych. Jest cały szereg wymagań technicznych. Są one na ogół stosowane, ale z kolei z doświadczenia wiadomo, że są niewystarczające, bo mieszkańcy skarżą się, że mimo iż są stosowane, są niewystarczające, bo przy nieodpowiednich warunkach atmosferycznych uciążliwość zapachowa pozostaje.

Można również odwoływać się do kodeksu dobrej praktyki rolniczej, „który też nakazuje zwalczanie uciążliwych zapachów”.

Jak podkreślił wiceminister, problem nie jest regulowany na szczeblu unijnym:

- Unia Europejska ignoruje to zupełnie i nie ma niczego w przepisach unijnych, komisyjnych, w dorobku Unii Europejskiej dotyczącego regulowania uciążliwości zapachowej. Nie ma ani jednej regulacji, nie ma ani jednej dyrektywy, nie ma nawet żadnej wskazówki czy komunikatu. Tak że tu na prawodawstwie unijnym nie możemy się wzorować.

Wiceminister unikał skonkretyzowania, w jakim kierunku idą prace nad uregulowaniem tej kwestii w Polsce. Stwierdził, że decyzja dotycząca tego, jaki model wybrać, jest trudna.

- Nikt nie zdecydował się na to, żeby inspekcja środowiskowa ani we Francji, ani na Litwie, ani gdziekolwiek indziej monitorowała uciążliwość zapachową. Boimy się trochę być pionierami w tej sprawie. Pytanie, czy pozostawienie tego – to jest to rozstrzygnięcie, do którego powinniśmy dojść – czy przeniesienie odpowiedzialności za to z władz samorządowych na poziom centralny, na poziom inspekcji będzie skuteczne. To po pierwsze. A po drugie. Czy wtedy nie spowodujemy większej uciążliwości, tylko innego typu? Wprawdzie zmniejszy się uciążliwość zapachowa w tych miejscach, gdzie ona występuje, ale ponieważ przepisy będą musiały być uniwersalne, to gdziekolwiek indziej zahamują np. rozbudowę siedlisk, rozwój przemysłu, bo trzeba będzie, dajmy na to, zachować odległość 5 km od składowisk odpadów.