Czy projekt był w ogóle konsultowany? - pytają. Jak się okazuje, rząd uznał, że powierzchnia gospodarstwa to wskaźnik zdolności dochodowej, od której tymczasowo uzależnił wysokość składki.

Jak wynika z uzasadnienia projektu – był poddany konsultacjom społecznym.

Przesłano go do: Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność”, Związku Zawodowego Rolnictwa „Samoobrona” oraz Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Skonsultowano go też z organizacjami pracodawców: Pracodawcami Rzeczypospolitej Polskiej, Polską Konfederacją Pracodawców Prywatnych Lewiatan, Związku Rzemiosła Polskiego, Business Centre Club.

Do rządowego projektu składki zdrowotnej uwagi zgłosiły: Krajowa Rada Izb Rolniczych, NSZZ „Solidarność”, Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych oraz Business Centre Club.

Wszystkie te podmioty wskazywały, że powierzchnia gospodarstwa nie jest wykładnikiem ekonomicznym, a samo posiadanie ziemi nie daje podstaw do nakładania obowiązku opłacania składki zdrowotnej. Zamiast tego proponowano naliczanie składki od podatku rolnego.

Business Centre Club uznał ponadto, że takie rozwiązanie uprzywilejowuje rolników wobec innych podmiotów prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą.

Rząd nie uwzględnił tych uwag. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że rozwiązanie ma charakter przejściowy. Powiązanie składki z powierzchnią gospodarstwa rolnego „rozkłada ciężar opłacania składki odpowiednio do zdolności dochodowej rolników i ich domowników – mierzonej powierzchnią gospodarstwa rolnego”  - podano w uzasadnieniu.

Dodatkowo rząd zauważa, że powiązanie składki z podatkiem rolnym również opierałoby się na ilości hektarów przeliczeniowych posiadanych przez rolnika.

Trzeba więc uznać, że omijając podatek rolny, rząd zdecydował się chronić dochody gmin, które nie będą miały mniejszych wpływów z tego tytułu.