Poprosiliśmy o dokładne dane w tej delikatnej sprawie Leszka Chmielnickiego, prezesa Polskiej Izby Nasiennej. W wywiadzie poniżej pytamy go o rynek nasion, ceny i o decyzje zakupowe farmerów, a także – co bardzo ważne – o postęp biologiczny, który powinien się odbywać właśnie za sprawą wykorzystywania kwalifikatu. Czy tak jest?
„Farmer”: Zacznijmy naszą rozmowę właśnie od postępu biologicznego, ponieważ jednym z najważniejszych zadań, które stoją przed hodowlą roślin, jest zapewnienie wysokiego i stabilnego plonowania w zmieniających się warunkach środowiskowych, ale też i legislacyjnych. Mam tutaj na myśli wszystko, co w ostatnim czasie wiąże się z celami Europejskiego Zielonego Ładu, a więc ograniczenia zużycia środków ochrony roślin, również zapraw. Czy w Pana ocenie postęp w Polsce i Europie jest wykorzystywany w pełni?
Leszek Chmielnicki: Trzeba to jasno powiedzieć, że nie ma żadnej alternatywy dla postępu biologicznego. On jest głównym czynnikiem, który determinuje dalszy wzrost produkcyjności, ale też i jakości żywności. To jest też relatywnie tani środek produkcji rolnej, biorąc pod uwagę ograniczenia w środkach ochrony roślin i rosnących kosztach nawozów. Wykorzystanie kwalifikowanego materiału siewnego jest podstawowym elementem, na jaki rolnik ma dziś realny wpływ. Od nasion wszystko się zaczyna. Należy powiedzieć, że wielkość wykorzystania postępu jest problemem złożonym, szczególnie w Polsce. Podstawą jest brak świadomości producentów o korzyściach płynących z odpowiedniego doboru odmiany do warunków siedliskowych gospodarstwa i planowanego poziomu produkcji. Rolnictwo u nas jest bardzo rozdrobnione. Mamy ok. 1,3 mln gospodarstw, z czego tylko ok. 350 tys. to gospodarstwa towarowe, a te, jak wiadomo, otrzymują wsparcie w ograniczonym zakresie. Państwo w kwestii kwalifikowanego materiału siewnego pomaga rolnikom w ramach pomocy de minimis (...).
Komentarze