• Poniżej szczegółowy wywiad z Leszkiem Chmielnickim, prezesem PIN.
  • Międzyplony w nowej WPR to nie tylko wymagania związane z dobrowolnymi ekoschematami, ale też i z obowiązkową warunkowością.
  • Z poniższego artykułu dowiesz się, jak wygląda rynek materiału siewnego w Polsce.

Na łamach naszego kwietniowego numeru miesięcznika Farmer ukaże się wywiad z prezesem PIN, który mówi w nim m.in. o postępie biologicznym i jego roli, cenach materiału siewnego, a także o problemach i szansach dla tej branży. Jego rozwinięciem jest poniższa rozmowa, tym razem w portalu farmer.pl, gdzie Leszek Chmielnicki opowiada nam o rynku nasiennym dotyczącym roślin, które wysiewa się na międzyplony, a także o imporcie z zagranicy.

Leszek Chmielnicki, prezes PIN, fot. PIN
Leszek Chmielnicki, prezes PIN, fot. PIN

Międzyplony w nowej WPR

Na początku jednak jesteśmy winni wytłumaczyć, gdzie konkretnie w nowej WPR na lata 2023-2027 pojawi się temat międzyplonów. Otóż jest on obecny zarówno w wymogach warunkowości, czyli spełnieniu norm GAEC. Których konkretnie? W zamieszonym niżej artykule redaktor Anny Kobus pt. „Międzyplon na tej samej działce rolnej. Ile jednocześnie zadań może spełnić w ramach warunkowości lub ekoschematów?” jest w tej sprawie więcej danych. Ale w skrócie międzyplony pojawiają się w GAEC 6 – bo mogą być one pokrywą glebową, którą trzeba utrzymywać co najmniej od 1 listopada do 15 lutego. Są też w GAEC 7, czyli dotyczącej zmianowania i dywersyfikacji upraw na GO. A także nawet w normie GAEC 8 poszukujących obszarów nieprodukcyjnych, bo tutaj 1 ha międzyplonu może realizować 0,3 ha obszaru nieprodukcyjnego. I oczywiście w dobrowolnym ekoschemacie związanym z rolnictwem węglowym.

To pozwala przypuszczać, że zainteresowanie materiałem siewnym gatunków, które można wysiewać na międzyplony się zwiększy. Zapraszamy na szczegółowe dane.

Farmer: Temat międzyplonów i gatunków nasion potrzebnych do ich wysiewu jest bardzo na czasie, bo wiąże się z wymogami nowej WPR i ekoschematami. Jak wygląda ten rynek w Polsce? Czy rolnicy będą mogli bez problemu zakupić materiał siewny tych gatunków w Polsce, nie sprowadzony zza wschodniej granicy?

Leszek Chmielnicki: My jako Polska jesteśmy przygotowani do zmian i zapotrzebowania, bo jesteśmy największym producentem materiału siewnego w Europie jeśli chodzi o gatunki wykorzystywane do poplonów i międzyplonów. Ale jest jedno wielkie "ale" - jak dotąd 95 proc. produkcji nasiennej gatunków dedykowanych jako międzyplonowe eksportowana była na zachód Europy. Głównie do Niemiec, Francji i Holandii.

Farmer: Aż 95 proc., nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dlaczego tak się dzieje?

Leszek Chmielnicki: My jako firmy nasienne reprodukujemy te gatunki, w kooperacji z polskim rolnikiem – producentem w ramach naszego systemu nasiennego. Gatunki przeznaczone na cele międzyplonowe w 2022 r. to ok. 22,5 tys. ha przyjętych do oceny polowej, w tym ok. 12 tys. ha to była facelia. Jej plon nasienny z hektara to 300-400 kg, a w skupie za surowiec rolnik otrzymuje od 11 do 14 zł za kilogram. Wiechlinowate i bobowate drobnonasienne również poszukiwane na rynku to 34,1 tys. ha. I tu też właściwie większość tych nasion jest przedmiotem eksportu. W sumie Polska reprodukcja to 150 tys. ha na nasiona, więc potencjał jest.

Do tej pory jednak nie było chłonności tych gatunków na rynku krajowym. Dlatego też firmy nasienne muszą szybko znaleźć klienta poza rodzimym rynkiem, bo wyprodukowane nasiona w 2022 r. dopiero będą przedmiotem sprzedaży w lipcu czy sierpniu roku następnego. To też kosztuje, a jeszcze gorsza jest ta niepewność, czy materiał się sprzeda.

Farmer: Czy posiadają Państwo dane o zapotrzebowaniu rynku?

Leszek Chmielnicki. Niestety nie, możemy pracować jedynie na szacunkach względem roku wcześniejszego. Obecnie mamy stagnację w sprzedaży materiału siewnego wszystkich gatunków, dlatego że rolnicy, zarówno w Polsce, jak i Europie, nie wiedzą, co mają siać. I to rzutuje również na nas. Nasiennicy muszą z wyprzedzeniem prowadzić reprodukcję materiału siewnego wszystkich gatunków. My nie wiemy jak się dziś ustawić, aby potrzeby rynku zaspokoić w przyszłości.

Farmer: W ostatnim czasie mamy informacje, że też wiele tego materiału siewnego trafia zza naszej wschodniej granicy, czyli z Ukrainy. Czy to jest efekt wpływu wojny i możliwości większego transportu tych towarów, czy może to są już wydeptane ścieżki tego, że w 2020 r. UE zgodziła się na import materiału siewnego, w tym zbóż i kukurydzy, z Ukrainy do krajów Wspólnoty?

Leszek Chmielnicki: Od roku rzeczywiście napływa z Ukrainy bardzo dużo materiału siewnego kukurydzy. Jednak trzeba powiedzieć, że jest to też efekt tych przetartych dróg, czyli uznania przez Unię Europejską równoważności systemu nasiennego Ukrainy dla zbóż, w tym kukurydzy. Cześć koncernów zagranicznych reprodukuje tam nasiona, nie tylko kukurydzy,  lecz także zbóż kłosowych. I zapasy, które są na Ukrainie, trafiają na nasz rynek zgodnie z prawem unijnym. Ale jest też tzw. szara strefa, gdzie nasiona dedykowane finalnie do siewu są deklarowane na granicy jako te na cele konsumpcyjne, paszowe czy techniczne, a później trafiają jako materiał siewny w tzw. okazyjnym handlu. Nasiona w ten sposób przyjeżdżały do Polski jeszcze przed wojną i to nie tylko z Ukrainy.

Farmer: Jak duży jest to problem?

Leszek Chmielnicki: Na przykład w gatunkach roślin przeznaczonych na międzyplony oraz trawach, nasiona w większości pochodzą z tzw. importu wschodniego, czyli z Ukrainy, Kazachstanu, wcześniej z Białorusi. Te nasiona są niestety nieprzebadane w Polsce i niepewne pod względem fitosanitarnym, często deklarowane są jako ziarno paszowe np. „karma dla ptaków”. Podkreślić należy, że nasiona pochodzące ze Wschodu są nawet o 50 proc. tańsze. Mam tutaj na myśli przede wszystkim gatunki takie jak: facelia, gorczyca i rzodkiew oleista oraz trawy. To jest szara strefa, która się rozwija.

Farmer. Dziękuję za rozmowę.