farmer.pl: W jaki sposób wojna w Ukrainie może wpłynąć na polski import oraz eksport warzyw i owoców?
Witold Boguta, prezesem zarządu Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw: Jeśli chodzi o rynek rosyjski, to mamy embargo od sierpnia 2014 r. i od tego czasu nasze świeże warzywa i owoce nie były bezpośrednio sprzedawane do Federacji Rosyjskiej. Z dniem 1 stycznia br. podobne embargo wprowadziła Białoruś.
Natomiast jeśli chodzi o Ukrainę, teren objęty obecnie wojną, to tam eksportowaliśmy pewne ilości naszych owoców i warzyw i był też import z tamtych terenów, ale mniej więcej nam się to równoważyło.
Wymiana handlowa z Rosją zakończyła się 8 lat temu. Czy można zatem przypuszczać, że obecnie wojna nie wpłynie znacząco na eksport naszych warzyw i owoców?
Jeśli chodzi o Ukrainę to nie były duże ilości i handel odbywał się w obie strony, więc ten rynek nam nie ucieka.
Natomiast wojna na Ukrainie w kontekście eksportu, szczególnie naszych jabłek, ma niekorzystny wpływ w zupełnie innym aspekcie. Nasze jabłka jechały do Kazachstanu, do Mongolii i innych krajów Azji Środkowej, czyli przez teren obecnie objęty wojną, a także przez teren Rosji, co teraz nie jest możliwe.
Druga bardzo istotna kwestia dotycząca jabłek to fakt, że Mołdawia miała jeszcze ponad 100 tys. ton jabłek deserowych przeznaczonych na rynek białoruski i rosyjski. W momencie wybuchu wojny nie może ich sprzedać, więc próbuje wejść z nimi do krajów bałkańskich, do których jechały dotychczas nasze jabłka, więc ten rynek na pewno nam się tam skurczy.
Ta sytuacja nie dotyczy tylko jabłek polskich, ale również francuskich czy włoskich. Polska sprzedaje spore ilości jabłek na rynki krajów Unii Europejskiej, więc rynek europejski też mocno się skurczył, ponieważ jabłka z innych krajów również nie wyjechały.
Co będzie to rzecz zupełnie nieprzewidywalna. Musimy patrzeć z optymizmem – że w miarę szybko się wszystko jakoś unormuje, ale na pewno nie wróci do stanu, który był kiedyś.
Jak producenci reagują na obecną sytuację na rynku?
Jeśli chodzi o produkcję, to w ostatnich latach produkujemy 3,5-4 mln ton jabłek. Wszyscy mówią, że produkują jabłka deserowe. Są to również odmiany, które były produkowane przed 2014 r. na potrzeby rynku rosyjskiego. Kiedy rynek rosyjski przestał dla nas istnieć, a białoruski był z każdym rokiem stopniowo ograniczany, to okazało się, że zapotrzebowanie krajowe na jabłka konsumpcyjne (450-480 tys. ton) i eksport wynosiło w ostatnich latach 1,2-1,3 mln ton, czyli reszta 2,2-2,8 mln ton musiała być przeznaczana na przetwórstwo.
Czyli rokrocznie mamy nadprodukcję jabłek?
Zgadzam się z tymi, którzy mówią, że nie mamy nadprodukcji jabłek, tylko mamy złą strukturę tej produkcji. Możliwości przetwórcze zakładów i sprzedaży tego koncentratu czy innych produktów (soki NFC, jabłka dla przemysłu cukierniczego, musy) są. Polska jest drugim po Chinach producentem koncentratu jabłkowego. To, oczywiście w dużej mierze działalność koncernów zagranicznych, ale działających w Polsce.
W związku z tym już teraz dojrzewa wśród sadowników świadomość, że trzeba oddzielić produkcję jabłka deserowego od jabłka dla przetwórstwa, żeby to były dwa oddzielne produkty.
Jak można to zrobić?
Rynek deserowy oczekuje określonych odmian i określonej jakości i to trzeba robić w sadzie od początku, już nie tylko dobrze, ale dzisiaj: bardzo dobrze, żeby można było sprzedać produkt po sensownej cenie. Natomiast cała reszta może być przeznaczana do przetwórstwa i wówczas nie wymaga już tak intensywnej ochrony, której przetwórcy nie oczekują. W ten sposób można obniżyć koszty cięcia, pielęgnacji i ochrony i tutaj zyskać oszczędności.
Areał sadu, z którego w ostatnich latach nie sprzedaje się jabłek deserowych, można poprowadzić inaczej, oszczędniej i sprzedać jako jabłko sokowe.
We współpracy z ministerstwem rolnictwa udało nam się też doprowadzić do tego, że MRiRW zleci Instytutowi Ogrodnictwa w Skierniewicach opracowanie instrukcji, jak przekształcać sady, które mamy obecnie, w sady sokowe, jakie technologie stosować, jak to przeprowadzić. To powinno wydarzyć się do jesieni, tak żeby jesień i zimę można już było przeznaczyć na popularyzację sadów sokowych. Mają być również opracowane sugestie i zalecenia dotyczące sadzenia sadów sokowych od początku. Dziś możemy wykorzystać to, co mamy, natomiast przemysł sokowy oczekuje też określonych odmian – taki sok ma zupełnie inną wartość.
Dziękujemy za rozmowę.
Komentarze