Wojna w Ukrainie namieszała na rynku rolnym. Widać to zwłaszcza w wypadku zbóż, ale też i innych surowców. Problem z przerwaniem łańcucha dostaw dotyczy też olejów roślinnych, a mówiąc o Ukrainie ma się na myśli ten słonecznikowy. Eksport tego oleju został bowiem wstrzymany z wiadomych powodów. Wojna.

Ukraina była największym jego producentem na świecie. Teraz ten eksport się skończył, a oleju brakuje już na półkach sklepowych w takich krajach jak np. Niemcy, Belgia, Francja czy Hiszpania. Co ciekawe niekoniecznie te braki zostaną zastąpione tańszym innym olejem palmowym, bo kraje, które go produkują wprowadzają embargo.

Indonezja wprowadza zakaz eksportu oleju palmowego

Pod koniec ubiegłego tygodnia gruchnęła informacja, która automatycznie przełożyła się na wzrost cen rzepaku na giełdach światowych. Otóż Indonezja, największy producent i tym samym eksporter oleju palmowego, ogłosiła, że ma zamiar wprowadzić zakaz wywozu tego oleju. Decyzja została ogłoszona w ubiegły piątek, a ma wejść w życie pod koniec kwietnia, konkretnie 28 kwietnia 2022 r. Ma on obowiązywać do odwołania. Decyzja ta już odbija się na światowych rynkach, a wróży to wzrost cen roślin, z których produkowany jest olej, w tym właśnie rzepaku.

Jak pisał Tomasz Roszkowski na farmer.pl, olej sojowy na giełdzie w Chicago jest najdroższy w historii notowań, a olej palmowy na giełdzie w Kuala Lumpur (Malezja posiada 25 proc. udział w światowej produkcji oleju palmowego) utrzymuje się blisko niedawno wyznaczonych historycznych szczytów notowań. - Soja w czwartek na CBOT była najdroższa od blisko 10 lat, a rzepak i canola od kilku dni biją codziennie historyczne rekordy notowań. W piątek w przeliczeniu na naszą walutę rzepak na Matif przekroczył pierwszy raz w historii granicę 5000 zł/t – podawał.

Drogie są też i inne surowce rolne

Powodem takiego stanu jest cały czas trwająca wojna w Ukrainie, ale też i trudne warunki pogodowe np. w Stanach Zjednoczonych, które pchają ceny zbóż do nowych rekordów. Ceny pszenicy osiągnęły w zeszłym tygodniu nowe maksima w Europie i handlu światowym, zarówno w przypadku poprzedniego zbioru, jak i tego który jest przed nami. Intensyfikacja walk na wschodzie Ukrainy dodatkowo podsyciła obawy głównych importerów zboża o niedobory dostaw.

- Za nami kolejny tydzień suszy w głównych regionach upraw amerykańskiej pszenicy ozimej, a prognozy krótko, jak i długoterminowe nie dają nadziei na poprawę sytuacji (ma to związek z wciąż bardzo silną anomalią La Nina). Wspomniana anomalia zagraża także zbiorom pszenicy jarej, uprawianej w północnych regionach USA, a także kukurydzy i soi – podał w swoim cotygodniowym raporcie Mirosław Marciniak, analityk z InfoGrain.

Dodatkowo pogoda nie sprzyja też Ameryce Południowej. - Pora deszczowa w Brazylii skończyła się o miesiąc wcześniej niż normalnie, co rodzi poważne obawy o wielkość tegorocznych zbiorów kukurydzy. Jeśli maj nie przyniesie wzrostów opadów (prognozy 14-dniowe nie wyglądają optymistycznie), należy się liczyć z redukcją zbiorów, tak jak przed rokiem, gdzie ostateczna produkcja okazała się o 20 mln ton niższa od pierwotnych szacunków – zauważył Marciniak.

Obawy o małe zbiory w Ukrainie

Sytuację potęguje też fakt, że globalnie importerzy wciąż szukają alternatyw, aby dywersyfikować swoje dostawy. Pisaliśmy na farmer.pl o Egipcie, który szuka nowego kierunku importu pszenicy z Indii, ale tam też plony zapowiadają się na niższe niż planowana, a jakość dla wymagającego Egiptu może również stanowić duży problem. Nie wspominając o bardzo wysokich kosztach samego transportu. Ale kraj ten w obliczu głodu nie ma co grymasić.

- W związku z tym Egipt najwyraźniej zdecydował się obniżyć wymagania jakościowe w szczególności dla pszenicy pochodzenia indyjskiego. Handlowcy poinformowali, że Egipt kupił w ostatnim przetargu 240 tys. ton francuskiej pszenicy, a także 50 tys. ton pszenicy z Bułgarii i 60 tys. ton z Rosji – podał serwis agrarheute.com.