W poniższej rozmowie skupiamy się na wprowadzeniu w hasło nie do końca u nas znane. Chcemy wytłumaczyć producentom rolnym, czego się mogą po nim spodziewać i podać konkretne przykłady. Opowie nam o tym Mateusz Ciasnocha, zajmujący się tą tematyką jako rolnik w Ciasnocha Family Farms, gospodarstwa rodzinnego położonego na Żuławach Wiślanych w województwie pomorskim, a także prezes zarządu w European Carbon Farmers.

Farmer: Zacznijmy proszę od samej podstawy i wyjaśnienia znaczenia pojęcia rolnictwo węglowe. W przestrzeni publicznej funkcjonują też hasła: rolnictwo regeneratywne i regeneracyjne. Ale to pierwsze dzięki pojawieniu się ekoschematu o takiej samej nazwie w Krajowym Planie Strategicznych dla Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-2027, zdobywa największą popularność. Co jest sednem funkcjonowania tej metody?

Mateusz Ciasnocha: Jeżeli mówimy o podstawach i fundamentalnym zrozumieniu tematu rolnictwa węglowego, to w kontekście Polski, powinniśmy myśleć o trzech różnych płaszczyznach.

Po pierwsze tej najbardziej fundamentalnej, którą jest zrozumienie ekosystemu, w który wpisane jest każde gospodarstwo rolne na świecie i w jaki sposób on funkcjonuje. Przypominam, że mamy w nim różne cykle, jak np. cykl wodny, energetyczny i węglowy. Hasło rolnictwo węglowe to próba zrozumienia, jak funkcjonuje cykl węglowy w danym gospodarstwie. Tyczy się to absolutnie każdego gospodarstwa rolnego, niezależnie od jego profilu produkcji czy powierzchni. Bo w każdym z nich następuje przepływ gazów cieplarnianych, które nazywane są potocznie właśnie cyklem węglowym. Jednostką, którą używamy aby mówić o tym przepływie, są tony ekwiwalentu dwutlenku węgla (CO2), a więc węgiel jest walutą, ale pojęcie odnosi się szerzej do gazów cieplarnianych.

Druga płaszczyzna bardziej wąska, o której najczęściej mówimy w Polsce, to konkretny mechanizm finansowy, gdzie rolnik otrzymuje środki finansowe z tak zwanych „płatności węglowych”. Wiele osób w narracji tego tematu stawia znak równości pomiędzy rolnictwem węglowym – rozumianym jako szerszym zrozumieniem cyklu węglowego, o którym mówiliśmy w paragrafie powyżej – a płatnościami węglowymi, które są czymś dużo bardziej wąskim. A mianowicie instrumentem finansowym, który ma potencjał generowania dochodów dla rolnika.

Trzecim aspektem jest to co Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nazywa ekoschematem rolnictwo węglowe w Krajowym Planie Strategicznym dla WPR na lata 2023-2027. Będą to płatności za wykonywanie konkretnych praktyk do których przypisana jest punktacja. Struktura programu rolnictwa węglowego zaproponowanego w KPS jest znacząco różna od struktury płatności węglowych, które istnieją na dobrowolnym rynku handlu emisjami. W KPS płaci się za wykonywanie praktyk, dokładnie tak jak ma to miejsce w WPR. W wypadku kredytów węglowych mówimy o generowaniu konkretnych mierzalnych efektów środowiskowych, czyli redukcji emisji oraz sekwestracji dwutlenku węgla w glebie i otrzymywaniu płatności za te konkretne obliczone, weryfikowane, certyfikowane efekty środowiskowe.

Farmer: Czy można zatem postawić znak równości między rolnictwem węglowym, regeneratywnym i regeneracyjnym?

Mateusz Ciasnocha: Z mojej perspektywy można i trzeba. Na tej pierwszej płaszczyźnie rolnictwo regeneratywne, czyli wpisane w ekosystem jest czymś, co próbujemy osiągnąć. Staramy się zachować kapitał naturalny, którym rolnik zarządza, ale też i go zwiększyć poprzez np. sekwestrację węgla w glebie albo zwiększenie retencji wody w ekosystemie.

Rolnictwo węglowe w kontekście rolnictwa regeneratywnego jest jedną z twarzy, jednym ze sposobów i możliwości inteligentnego mówienia na temat efektów środowiskowych osiągalnych przez rolnika.

Farmer: Dlaczego zainteresował się Pan tą tematyką już kilka lat temu? Czy to jest doświadczenie nabyte z zagranicy?

Mateusz Ciasnocha: Ten temat jest mi bliski, ponieważ miałem przyjemność i dalej mam przyjemność, rozmawiać z liderami w branżach rolnych i energetycznych. Przez to zbudowałem sobie szersze zrozumienie zagadnienia, również dotyczące zmian klimatycznych. W trakcie tej pracy, od roku 2015 zaczęło pojawiać się w mojej świadomości pojęcie płatności węglowych. Każdy o tym mówił i mówi, tylko mało ludzi je widziało, zwłaszcza rolników.

Sam jestem rolnikiem, zaangażowanym w biznes rodzinny. Dlatego uczestnicząc w rozmowach, zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę praktyki poruszane na forach w których brałem udział, były realizowane już w moim gospodarstwie. Wtedy ponownie otworzył się bardzo długi proces nauki i bycia liderem w komunikacji tego tematu w Polsce. Zagadnienie to w naszym kraju dopiero raczkuje i jest jeszcze wiele do zrobienia, aby znaleźć wspólny mianownik do tego co się dzieje na rynku prywatnym z tym co jest na rynku regulowanym. Tę wiedzę trzeba poszerzać, bo bardzo mało rolników uczestniczy w dyskusjach poświęconym temu tematowi. To wydaje się banalnie proste, a jest jedną z największych wartości jaką można stworzyć.

Farmer: Kto Pana zdaniem w świecie, najlepiej wykorzystuje, założenia zawarte w metodach rolnictwa węglowego i dlaczego?

Mateusz Ciasnocha: Z mojej perspektywy w wielu częściach świata dzieją się różne ciekawe rzeczy, które obserwuję. Jeżeli chodzi o stworzenie systemu i zaawansowanie tej tematyki w praktycznym wykorzystaniu przez rolników, to są to Australia i Nowa Zelandia. Na przykład w tym pierwszym z państw regulator nie narzuca, tylko proponuje i tworzy bardzo konkretną szansę biznesową. Dzięki temu rezultaty osiągane przez rolników w zakresie redukcji emisji oraz sekwestracji są raportowane na poziomie dobrowolnych kontrybucji tego państwa do Konwencji Klimatycznej - Umowy Paryskiej i wcześniej Protokołu z Kioto.

Szkoda, że w Polsce nie ma bezpośredniego obecnie połączenia pomiędzy działaniami w rolnictwie węglowym, a naszymi polskimi obligacjami wynikającymi z podpisanych traktatów w sprawie zmian klimatycznych.

Farmer: Spotkałam się w Polsce z taką opinią, że zasady rolnictwa węglowego, są dla mniejszych ekstensywnych gospodarstw rolnych, które prowadzą też produkcję zwierzęcą. Dla tych powiedzmy ok. 100 ha, nastawionych tylko na produkcję roślinną, już niekoniecznie? Czy Pan się zgadza?

Mateusz Ciasnocha: Absolutnie każde gospodarstwo jest gospodarstwem węglowym i każdy rolnik jest rolnikiem węglowym. Jak już mówiłem wcześniej, ma on wpływ na cykl węglowy, który zachodzi w ekosystemie, w który wpisane jest jego gospodarstwo rolne.

Jednak rolnictwo węglowe traktowane jako płatności węglowe, które są obecnie rozwijane albo dostępne na rynku polskim, dedykowane są dla tych dużych gospodarstw. Dla małych, droga jest na chwilę obecną zamknięta. Dlaczego? Znaczenie mają tutaj koszty wejścia w programy węglowe, które generują obliczenia poziomu bazowego emisji. To od tych danych nalicza się później zmianę na przestrzeni lat, tak aby konkretnie ocenić ile kredytów węglowych gospodarstwo powinno wygenerować. Jeśli dzielimy koszt stworzenia tych obliczeń przez jeden hektar albo przez 100 ha to koszty jednostkowe wyglądają zupełnie inaczej.

Farmer: Czy to właśnie od powierzchni 100 ha w górę „opłaca się wejść” w te płatności?

Mateusz Ciasnocha: Wiele zależy od konkretnego programu węglowego, bo tych na rynku europejskim jest kilka. Według mojej obecnej wiedzy granicą jest 50 ha, czyli rolnik, który posiada gospodarstwo o powierzchni większej niż 50 ha może rozważyć kwestię związaną z programami węglowymi. Inaczej nie jest to uzasadnione ekonomicznie o ile nie podejmiemy działań w zakresie zrzeszania tzw. mniejszych rolników co też dodatkowo kosztuje.
Rolnictwo węglowe to potencjał do generowania dodatkowego dochodu poprzez mechanizm finansowy rolniczych kredytów węglowych. Ale skala produkcji w wypadku tego systemu ma znaczenie. Inaczej sytuacja wygląda dla korzystających z ekoschematu rolnictwo węglowe w ramach KPS. Ale to już temat na inną rozmowę.

Farmer: Dziękuję serdecznie. Mam nadzieję, że temat rozwiniemy.

Mateusz Ciasnocha: Dziękuję. Ja również mam taką nadzieję.