Klub SLD 9 listopada w całości głosował przeciwko uchwaleniu ustawy o nasiennictwie. - Ona nie gwarantuje zabezpieczenia naszego kraju przed uprawami GMO - podkreślił Joński.
Według niego regulacja daje możliwość ministrowi rolnictwa wydawania rozporządzeń dotyczących rejestracji odmian GMO. Ponadto - jak mówił rzecznik Sojuszu - w działającej przy szefie resortu rolnictwa Radzie Gospodarki Żywnościowej zasiadają przedstawiciele dwóch koncernów, które na całym świecie wprowadzają GMO.
- Rząd serwuje nam GMO na polskie talerze i SLD mówi temu stanowcze +nie+ - podkreślił rzecznik Sojuszu.
Romuald Ajchler z sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi ocenił, że ustawa o nasiennictwie idzie zbyt daleko.
- Wiemy doskonale, że GMO jest wszechobecne w Polsce w produkcji artykułów żywnościowych, ale ta ustawa idzie bardzo daleko, dlatego że wtedy, kiedy prezydent ją podpisze i stanie się obowiązującym prawem, wówczas rozszerzymy jeszcze GMO na uprawy - mówił Ajchler.
Przestrzegał jednocześnie, że GMO "raz uwolnione do środowiska nie da się cofnąć". - A jeśli się nie da cofnąć, to już nie mamy drogi powrotu. Tutaj przyroda ma swoje działanie - zapylanie roślin, czy to przez wiatr, czy owady powoduje, że opanować tego się nie da i wycofać się z tego nie da - zaznaczył poseł SLD.
O zawetowanie ustawy zwrócili się do prezydenta także politycy Ruchu Palikota i Solidarnej Polski.
Ustawą o nasiennictwie zajmie się w tym tygodniu Senat. Jeśli nie wprowadzi do niej żadnych poprawek, ustawa od razu trafi na biurko prezydenta. Jeśli poprawki będą, wówczas rozpatrzy je jeszcze Sejm i dopiero wtedy Komorowski będzie ją mógł podpisać, zawetować lub zaskarżyć do TK.
Prezydent jest autorem projektu uchwalonej w listopadzie przez Sejm ustawy o nasiennictwie. Poprzednią ustawę o nasiennictwie zawetował w sierpniu 2011 r.; swoją decyzję uzasadniał niezgodnością tamtej ustawy z prawem UE.
Komentarze