Farmer: Niebawem zostanie otwarte Centrum Badawcze Nawozów w Państwa Instytucie, co finalnie przyniesie ono dla praktyków - rolników?
Cezary Możeński: Instytut Nowych Syntez Chemicznych jest Instytutem Ministerstwa Gospodarki dedykowanym wielkiej syntezie chemicznej, a w szczególności przemysłowi nawozowemu. Tutaj opracowywane są nowe formuły nawozowe, badane są procesy ich wytwarzania, własności nawozów i przede wszystkim opracowywane są technologie produkcji. Dzisiaj polski przemysł nawozowy nie ma sobie równych w Europie - jest na bardzo dobrym technicznym i technologicznym poziomie. Również koszty wytwarzania nawozów są u nas jednymi z najniższych na świecie. Badamy i oferujemy dla przemysłu nowe technologie wytwarzania. Wspólnie z Grupą Azoty w Puławach stworzyliśmy Centrum Kompetencji, które łączy nauki dedykowane rolnictwu z przemysłem chemicznym, ale także odbiorcami produktów, czyli rolników.
Instytut jest w tej części Europy jedynym ośrodkiem zajmującym się badaniami nawozów na skalę przemysłową. Aby dzisiaj być zapleczem naukowo-badawczym trzeba spełniać przynajmniej dwa wymogi: po pierwsze - fachowcy, którzy potrafią w tej dziedzinie stworzyć nowe rzeczy, po drugie - nowoczesne zaplecze naukowo-badawcze, w którym można w sposób precyzyjny i szybki zareagować na natychmiastowe zapotrzebowanie naszych partnerów z przemysłu. Warto podkreślić, że badania muszą być tak wykonywane, aby było je łatwo przenosić na skalę przemysłową. Nie można bowiem „ze stołu laboratoryjnego” przenieść wyników badań bezpośrednio do instalacji, które produkują nierzadko tysiąc ton nawozów na dobę. Potrzebna jest skala półtechniczna, której wyniki badań w laboratorium są weryfikowane. Po co? Aby aplikując je w dużej skali, do dużych procesów przemysłowych, mieć pewność, że przebiegną one zgodnie z projektem. Temu służy Centrum Badawcze.
Farmer: Jakie konkretne projekty mają zamiar Państwo prowadzić w najbliższym czasie?
C.M.: Prowadzimy badania związane z nowymi formułami nawozów mieszanych. Generalnie era nawozów prostych powoli dobiega końca. Dzisiaj obowiązuje termin nawozów inteligentnych, dostosowany do rodzaju gleby, gdzie zostanie zaaplikowany, do rośliny, która ma go konsumować oraz do okresu wegetacyjnego. Takie nawozy w naszym Instytucie są projektowane, badane i opracowywane są dla nich technologie produkcji. Bazują one na trzech podstawowych składnikach, czyli azot, fosfor i potas, ale do tego komponujemy jeszcze mikroelementy. Ważna jest też sama formuła, bo są to nawozy stałe, zawiesinowe czy płynne, aplikowane zarówno doglebowo, jak i nalistnie. Każdy produkt jest przez nas indywidualnie projektowany. Na przykład przy niedoborze siarki badamy całą gamę nawozów, które oprócz składników głównych mają wkomponowaną, w różnych postaciach, właśnie siarkę. Dla specjalistycznych upraw roślin np. przemysłowych, takich jak tytoń, chmiel, potrafimy skomponować nawozy z całą gamą mikroelementów wspomagających zarówno wzrost, jak i potem jakość plonów.
Farmer: Jak długo trwa badanie nawozu dedykowanego konkretnej uprawie, pod konkretną glebę?
C.M.: Cała sztuka polega na tym, żeby sprawdzić działanie nawozów w okresie wegetacyjnym. Rok do roku nie jest równy, stąd siłą rzeczy potrzeba na to dłuższego okresu czasu. W tej materii ściśle współpracujemy w ramach Centrum Kompetencji głównie z Instytutem Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa PIB w Puławach.
Warto podkreślić, że konsumpcja azotu przez rośliny na ogół nie przekracza 50 proc. zawartości tego składnika w nawozie mineralnym. Dlatego Instytut właśnie tutaj koncentruje działania, żeby zdecydowanie podnieść efektywność wykorzystania składników pokarmowych. W tym miejscu wracam do terminu inteligentny nawóz, czyli takiego który rozpuszczałby się w wodach powierzchniowych, zgodnie z rytmem wzrostu rośliny. Produkt taki wykonuje się poprzez dobór biodegradowalnych kompozycji, otoczkowanie, dobór wielkości granul czy własności fizyko-chemicznych.
Farmer: W Instytucie prowadzone są cały czas projekty, jeden z nich dobiega końca m.in. Odnawialne źródła fosforu – bazą surowcową nowej generacji nawozów – jakie są wstępne wyniki i co mogą przynieść dla producentów nawozów?
C.M.: Niedobór fosforu jest faktem. Naturalne źródła tego składnika zaczynają się wyczerpywać, zwłaszcza fosforyty czy apatyty o niskiej zawartości kadmu. Dzisiaj świat, a zwłaszcza Europa, która jako pierwsza wprowadza restrykcyjne ograniczenia odnośnie kadmu, rozgląda się za nowymi źródłami fosforu. Po pierwsze, żeby złagodzić niedobór surowcowy, a po drugie żeby spełnić wyśrubowane normy jakościowe. Polska jako kraj o bardzo rozwiniętej hodowli zwierzęcej ma do dyspozycji, jak się okazuje, nie setki, a tysiące ton pozostałości poubojowych. Do takich należą np. kości, które są doskonałym źródłem naturalnego, czystego „fosforu” bez kadmu, bez metali ciężkich. Zwłaszcza bez substancji radioaktywnych, bo naturalne źródła fosforu niestety zawierają związki uranu. Stąd warto zainteresować się i takimi niekonwencjonalnymi źródłami fosforu. Dla ferm hodowlanych utylizacja tych pozostałości jest dużym problemem. Instytut prowadzi szereg badań nad utylizacją „pełnowartościowych” odpadów do pełnowartościowych produktów nawozowych.
Farmer: Nie boją się Państwo protestów społecznych?
C.M.: Odwrotnie, raczej w ten sposób uwolnimy ubojnie od protestów otoczenia.
Farmer: Jaka może być skala produkcji takich nawozów?
C.M.: Oczywistym jest, że nigdy ona nie wygra z pełną skalą produkcji nawozów mineralnych znanymi metodami, bo one są po prosu ze względu na ilość i zapotrzebowanie zawsze na pierwszym miejscu. Może jednak rozwiązać kilka problemów. Po pierwsze emisję do atmosfery substancji dzisiaj uznawanych za szkodliwe, czyli chemikali czy gazów cieplarnianych. Po drugie pomóc polskiemu przemysłowi rolno-spożywczemu zutylizować uciążliwe pozostałości po produkcji. Po trzecie zmienić nieco bilans głównych składników pokarmowych - zutylizować odpady do postaci pełnowartościowych nawozów.
Farmer: Czy to będzie się opłacało firmom chemicznym?
C.M.: Już się opłaca.
Farmer: A rolnikom, jaka będzie cena takiego nawozu?
C.M.: Różnica w cenie wynieść może kilkanaście procent, bo produkcja prowadzona w małej skali jest też droższa. Jednak pierwsze kalkulacje dla tego typu instalacji, które mogłyby powstawać np. przy dużych ubojniach, pokazują, że będzie to interes opłacalny.
Farmer: Dziękuję za rozmowę.
Komentarze