Farmer opisywał już niektórych oligarchów i ich biznesy nawozowe, które także dostarczają gotówki Federacji Rosyjskiej, która niszczy Ukrainę i zabija bezbronnych ludzi. Zwracaliśmy uwagę na udziałowca Grupy Azoty, oligarchę rosyjskiego Wiaczesława Kantora, który zarządza blisko 20% akcji polskiego giganta chemicznego. Kantor jest właścicielem rosyjskiego Acronu. Jego majątek jest szacowany na 3,7 mld USD.

Pisaliśmy także o rosyjskim PhosAgro, który jest największym producentem nawozów fosforowych w Europie i wiodącym na świecie producentem fosforytów. Firma ta należy do oligarchy Andreya Gurieva i jego rodziny. Jego majątek oceniany jest na ponad 5 mld dolarów.

Wojna, która toczy się w Ukrainie z powodu rosyjskiej agresji nakazuje teraz zachodniemu światu zupełnie inaczej postrzegać ekspansję gospodarczą Rosji, tę z którą mieliśmy już do czynienie i tę nadciągającą. Jej oligarchowie przywożący walizki pieniędzy nie raz byli witani z otwartymi rękoma w zachodniej Europie, a rodzimi biznesmeni odsprzedawali im albo całe swoje biznesy, dobrze na tym wychodząc lub wpuszczając ich na swoich udziałowców. Te, które zostały dopięte przed zaatakowaniem Ukrainy przez Rosję są obecnie piętnowane. Te, które miały mieć finał teraz zostają zawieszone. Czy ze wszystkimi tak będzie? To zasadne pytanie w obliczu tego, co wydarzyło się na europejskim rynku nawozów mineralnych. 

Rosyjski gigant chce europejskich fabryk

Na początku lutego br. doszło do porozumienia pomiędzy EuroChem AG a Grupą Borealis. EuroChem to rosyjski potentat nawozowy plasujący się na pierwszej pozycji w Rosji spośród producentów nawozów azotowych, z kolei Borealis to producent nawozów azotowych kontrolowany przez austriacki OMV, odpowiednik polskiej Grupy Azoty. Oba podmioty porozumiały się i Rosjanie mają przejąć wymieniony Borealis. Jako pierwsza o tej sprawie napisała Iwona Wiśniewska, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich, podając wartość tej transakcji, czym zresztą pochwaliła się rosyjska firma. – Transakcja, której wartość szacuje się na 455 mln euro, ma zostać zrealizowana w drugim półroczu 2022 r. po zaakceptowaniu jej przez europejskie organy antymonopolowe – zauważa Wiśniewska.

Grupa Borealis ma zakłady produkcyjne m.in. w Austrii, Niemczech i Francji, jak również sieć sprzedaży i dystrybucji. W 2020 r. koncern sprzedał 3,9 mln ton produkcji, zaś jego przychody wyniosły 908 mln euro. Borealis to ważny wytwórca nie tylko nawozów azotowych, lecz także polimerów wykorzystywanych w wielu branżach gospodarki. – Przejmując Borealis, EuroChem chciał wykorzystać trudną sytuację na rynku gazowym w Europie. Obecnie ceny gazu wzrosły jeszcze bardziej, tak więc rentowność produkcji nawozów w Europie będzie bardzo niska. Ze względu na sankcję i podejście europejskich konsumentów do Rosji EuroChem może mieć problem ze znalezieniem nabywców swoich nawozów, zwłaszcza dotyczy to produkcji z Rosji, gdzie ceny gazu są bardzo niskie – dodaje Iwona Wiśniewska.
EuroChem posiada zakłady m.in. w Rosji, Kazachstanie, Belgii i na Litwie. W 2020 r. sprzedał ponad 25 mln ton produkcji, w tym 8,9 mln ton nawozów azotowych, a jego łączne przychody z tego tytułu wyniosły 6,2 mld dolarów. Koncern należy do rosyjskiego miliardera Andrieja Mielniczenki i mimo tego, że jest zarejestrowany w Szwajcarii całą produkcję opiera o fabryki na wschodzie, w tym w Rosji. Wiśniewska pisała o powyższej sprawie przed atakiem Rosji na Ukrainę, jednakże już wtedy wojska Federacji Rosyjskiej stały przy granicy z Ukrainą. Mimo tego biznes był w toku. – Na pierwszy plan wysunęła się kwestia geopolityczna w interesach gospodarczych, jakie robili i dalej chcą robić rosyjscy miliarderzy ze swoimi odpowiednikami z zachodniego świata. Dziś bardzo się zmieniło nastawienie zachodniego kapitału do nich i postrzeganie rosyjskiego biznesu – mówi Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich wskazując na temat, który przedstawiła. Czy zapowiedziana transakcja domknie się? W dużej mierze zależy to od regulatorów rynków w krajach UE.
Rosyjscy oligarchowie mają krew na rękach EuroChem Group AG, zarządza rosyjski miliarder Andriej Mielniczenko. Ten oligarcha został wpisany na zachodnią listę sankcyjną. To zapewne zablokuje przejęcie przez niego Grupy Borealis. Przed woją w Ukrainie EuroChem umacniał swoją obecność na globalnym rynku nawozów mineralnych, w tym m.in. – co zauważa Iwona Wiśniewska – w najatrakcyjniejszych regionach rolniczych. W grudniu minionego roku wykupił pakiet większościowy w brazylijskim Fertilizantes Heringer, podmiocie zajmującym się dystrybucją nawozów mineralnych. Wcześniej, bo w sierpniu minionego roku przejął kontrolę nad inną spółką z tego kraju – producentem fosforanów (ok. 1 mln ton rocznie) Serra do Salitre. Majątek tego oligarchy szacowany jest na blisko 18 mld dolarów.

Szukasz nawozów? Sprawdź oferty w portalu Giełda Rolna!

Z kolei inny chemiczny rosyjski gigant to UralChem, który należy do innego prokremlowskiego oligarchy Dmitry Mazepina. Jego majątek jest skromniejszy od majątku Mielniczenki, bo jest szacowany na 1,3 mld dolarów. O Mazepinie było głośno zaraz po rozpoczęciu agresji Rosji na Ukrainę, kiedy to Team Haas, czyli drużyna z Formuły 1 ogłosiła, że kończy współpracę z Nikitą Mazepinem. Nikita to syn właściciela UralChem. Rosyjski koncern był, bo już nie jest, sponsorem zespołu. Po zerwaniu kontraktu z Nikitą przez Team Haas z ich bolidów zniknęło także logo firmy i produktu nawozowego wyrabianego w rosyjskich fabrykach nawozów. UralChem jest największym w Rosji producentem azotanu amonu. Mazepin urodził się w 1968 r. Jest absolwent Mińskiej Szkoły Wojskowej Suworowa i Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Od połowy lat 90. zajmował najwyższe stanowiska kierownicze w dużych firmach, takich jak Tiumeński koncern naftowy, Nizhnevartovskneftegas, Kuzbassugol Coal Company. W latach 2002-2003 pełnił funkcję prezesa zarządu AK SIBUR. Od 2007 do 2021 Dmitrij Mazepin jest Przewodniczącym Rady Dyrektorów UralChem i dyrektorem generalnym tego koncernu.

Rosyjskie surowce to miliardy dolarów

Ropa, gaz i surowce do produkcji nawozów od lat przynoszą rosyjskim oligarchom i Federacji Rosyjskiej miliardowe zyski. Bogactwo tego kraju ukryte pod powierzchnią ziemi wyniosło go do grona największych producentów nawozów mineralnych na świecie. Dobrze o tym wiedzą europejscy rolnicy, którzy na co dzień dokarmiają rośliny rosyjskimi nawozami. W naszym kraju import tych produktów z kraju ze stolicą w Moskwie jest bardzo duży i sięgnął miliona ton w minionym roku. Nie wiadomo ile rosyjskich nawozów wpłynęło na nasz rynek poprzez inne kraje, takie jak Litwa i Niemcy, z których również przywozimy ogromne ilości. 

Zachodni świat dużo mówi o sankcjach nakładanych na Rosję i jej oligarchów w odniesieniu o ropy i gazu. Amerykanie już zamknęli dla tych produktów swój rynek, z kolei państwa Unii Europejskiej ciągle o tym rozmawiają. A co z sankcjami na import nawozów, nie tylko z Rosji, ale również z Białorusi? Czy ich nałożenie jest w ogóle możliwe? Kilka dni temu rosyjskie media poinformowały, że Kreml zalecił rosyjskim producentom nawozów nie sprzedawania ich poza granicę Rosji. To zalecenie brzmi jak nakaz, bo wiadomo, że rosyjski reżim nic nie wymusza, a jedynie proponuje. Ten komunikat oczywiście brzmi niewiarygodnie, choćby z tego powodu, że Rosjanie duże ilości tych produktów sprzedają do Ameryki Południowej. Można też domniemywać, że powyższe wskazanie nie dotyczy zachodniego świata. Jednakże rynek europejski, jak i ten z Ameryki Północnej jest dla nich kluczowy, bo na nich właśnie lokują swoje ogromne nadwyżki produkcyjne.

Czy wobec tego sankcje nakładane na oligarchów – osobiście na nich – sprawią, że rosyjskie produkty (np. nawozy azotowe) produkowane w ich fabrykach byłyby z automatu objęte sankcjami i nie mogłyby być lokowane na rynek Unii Europejskiej? Z takim pytaniem zwróciliśmy się do Iwony Wiśniewskiej z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Sankcje nakładane na oligarchów dotyczą ich majątku, zamrażane są ich udziały w firmach, czy na kontach. Środki finansowe mogą wpływać, ale oni nie mają do nich dostępu, mogą oczywiście wycofać się z udziałów w firmie i zdjąć z niej problem – informuje analityczka od rynków wschodnich. – Aby zablokować import nawozów, musiało by zostać takie ograniczenie wprowadzone na szczeblu UE – dodaje. Aktualnie nie ma takiego, być może na razie, ewentualnie sami importerzy mogą rezygnować z zakupu rosyjskich towarów, w tym nawozów.