O stosowaniu czy prawidłowym przechowywaniu rsm możemy dowiedzieć się z bardzo dobrze opracowanych przez producenta tego nawozu ulotek czy innych materiałów źródłowych. W warunkach przeciętnego gospodarstwa nie zawsze wychodzi wszystko książkowo. Czasem możliwości czy presja czasu związana ze spiętrzeniem prac polowych wymuszają na rolniku podejmowanie własnych i bardzo szybkich decyzji, które nie zawsze okazują się na tyle złe, jak mówi o tym teoria. Jak wyglądało przestawianie się gospodarstwa do możliwości stosowania w nim nawozów typu rsm, o wadach i zaletach tego typu nawozu, rozmawialiśmy z Mariuszem Mordzakiem z powiatu kutnowskiego, który łącznie z rodzicami gospodaruje na powierzchni ok. 100 ha.

"Farmer": Dlaczego zdecydował się Pan na stosowanie nawozów typu rsm?

Mariusz Mordzak: Do stosowania rsm przekonał mnie przede wszystkim argument ekonomiczny. Cena jednostki azotu jest w tym przypadku zazwyczaj niższa w porównaniu do ceny nawozów stałych. Poza tym aplikacja takiego nawozu jest bardzo precyzyjna, a dzięki płynnej formie nawóz szybko dociera do strefy korzeniowej roślin.

"Farmer": Jak wyglądało przestawienie gospodarstwa na ten typ aplikacji azotu?

M.M.: Do przystosowania gospodarstwa, a raczej do zakupu sprzętu do stosowania rsm długo się przymierzałem. W końcu udało mi się 4 lata temu zdobyć dotację na modernizację gospodarstwa i to był podstawowy bodziec, by kupić nowy opryskiwacz. Kupiłem wówczas model Pelikan Hydraulik 2700 firmy Bury. Od razu przy zakupie zaopatrzyłem się w komplet 6-otworowych rozpylaczy rozlewowych od firmy Albuz, które generują grube krople. Opryskiwacz wyposażyłem także w system zasysający ciecz roboczą i niezbędne sterowniki, które pozwalają na określenie dokładności aplikacji cieczy na pola nawet co do jednego litra. Jak dotąd nie zaopatrzyłem się w węże rozlewowe ani w profesjonalną beczkę do przechowywania nawozu. Poczyniłem pewne kroki w tym kierunku, ale z biegiem czasu charakter prowadzenia produkcji uświadomił mi, że na razie nie jest mi to potrzebne.

"Farmer": Kiedy kupuje Pan nawóz i na jaki typ rsm Pan się decyduje?

M.M.: Nawóz rsm najczęściej kupuję jesienią, kiedy cena jest najbardziej przystępna. Zamawiam jedną cysternę o pojemności 24 ton (ok. 18 tys. l roztworu). Nawóz przechowuję w zbiornikach o pojemności 1000 l każdy. Mam 19 takich zbiorników. 18 jest zapełnianych od razu po przywiezieniu nawozu do gospodarstwa. Jeden zostawiam pusty na wypadek, gdyby któryś się rozszczelnił czy uszkodził.

"Farmer": Jak rozwiązuje Pan problem magazynowaniem tego typu nawozu i jego tendencję do krystalizowania się w okresie zimowym?

M.M.: Aby uniknąć krystalizacji nawozu, w pierwszych latach kupowałem wyłącznie RSM+S (26 proc. N + 3 proc. S). Temperatura krystalizacji takiego roztworu jest dużo niższa niż RSM 32, który krystalizuje się już w temperaturze 0oC. W ubiegłym sezonie zaryzykowałem i zakupiłem RSM 32. Nie rozpuszczałem go, gdyż nie chciałem kupować nowych pojemników do przechowywania wówczas dodatkowej objętości nawozu. Nie przechowywałem ich także w żadnym pomieszczeniu chroniącym przed mrozem. Podczas zimy oczywiście doszło do krystalizacji cieczy. Wczesną wiosną musiałem rozpuścić kryształy. Trochę zrobiło to za mnie wiosenne słońce, a proces ten przyspieszałem mieszadłem budowlanym. Czas poświęcony na tę czynność jest niewiele dłuższy, niż gdybym na zimę rozpuszczał nawóz do RSM 28 i rozlewał go w kolejne zbiorniki - z tym też jest trochę zabawy.

"Farmer": W jakich uprawach i w jakich fazach rozwojowych roślin stosuje Pan nawozy typu rsm?

M.M.: To, co zamówię w październiku, starczy mi na podanie I dawki w oziminy oraz przedwschodowo w rośliny jare. Kolejne zamówienie rsm np. w marcu oznacza już wyższy koszt, a dostępność nawozu w sezonie bywa ograniczona (tzn. okres oczekiwania na dostawę jest dużo dłuższy). Niepewność ta przy spiętrzeniu prac polowych powoduje, że w późniejszych okresach decyduję się na stosowanie nawozów metodą posypową.

"Farmer": Czy zauważył Pan objawy fitotoksyczności na roślinach po stosowaniu rsm?

M.M.: W przypadku stosowania rsm w pierwszej dawce na oziminy i przedwschodowo w uprawach jarych nie trzeba się zbytnio martwić o zjawisko fitotoksyczności. Użyty w tej fazie rsm powoduje minimalne poparzenia, niemające wpływu na wysokość plonu. W późniejszych fazach rozwojowych trzeba już mocno uważać na warunki aplikacji nawozu.

"Farmer": Jakie rady dałby Pan rolnikom, którzy zaczynają przygodę z rsm?

M.M.: Po pierwsze, nie bać się podjęcia decyzji o stosowaniu rsm w gospodarstwie. Koszt przestawienia nie jest wysoki, zwłaszcza jeśli planuje się kupić nowy sprzęt. Warto tu zaznaczyć, że zakup nowego opryskiwacza jest dużo niższy niż zakup nowego pneumatycznego (o porównywalnej równomierności wysiewu) rozsiewacza. Jedyna wada, jaką jestem w stanie wskazać, to fakt, że roztwór rsm działa korozyjnie na stal, co widać głównie po opryskiwaczu, którego zużycie szybciej postępuje.

Artykuł ukazał się w wydaniu marcowym miesięcznika "Farmer"