Dyskusja, którą moderował Radosław Iwański, redaktor naczelny magazynu „Farmer”, najpierw skupiła się na tym, że właśnie te ambitne cele już zostały nakreślone, a teraz potrzeba wyznaczenia drogi, jak je zrealizować. Rozmowa czy warto czy nie, powinna już na tym etapie zostać za nami, bo na to już jest za późno. Teraz liczy się działanie. Czy tak jest?

Potrzebna strategia działania

Redukcje stosowania środków ochrony roślin i tym samym założenia EZŁ może wprowadzić w życie kontrowersyjny projekt rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin i w sprawie zmiany rozporządzenia (UE) 2021/2115 tzw. SUR. Zdaniem Wojciecha Babskiego, wszystkie działania w tej sprawie, czy to Dyrekcji Generalnej ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich (AGRI) czy to Dyrekcji Generalnej ds. Środowiska (ENV) koncentrują się na celach, na liczbach redukcyjnych, a mało jest dyskusji o tym, jak te założenie wdrożyć w życie. Powinny jego zdaniem paść fundamentalne pytania czy mamy alternatywne rozwiązania na rynku dla konwencjonalnych środków ochrony i jakie są mechanizmy ich wdrażania. Czyli wszystko „rozbija się” o legislacje.

- Wprowadzanie na rynek nowych środków trwa 7-8 lat. Produkty innowacyjne, które zaczęliśmy wdrażać 13 lat temu dopiero w zeszłym roku weszły na rynek – wymieniał Babski. Podobna długa i wyboista ścieżka tyczy się też biopestycydów.

- Jeżeli chcemy mieć jakiekolwiek cele wdrożone w 2030 r. to przy tym systemie, który mamy na dzień dzisiejszy, nie ma po prostu na to szans. Chyba że „dojedziemy” rolników, spadnie nasza produkcja i będziemy jeszcze bardziej zależni od partnerów zewnętrznych. Potrzebne jest na pewno rozwiązanie pragmatyczne, które pozwoli szybko wdrażać innowacje dla rolników – mówił na EKG prezes Ciech Sarzyna.

Odniósł się do nowego trendu przed którym nie uciekniemy, a który rozwija się już na naszych oczach. Mowa o biopreperatach, ale tutaj również legislacja pozostawia wiele do życzenia.

- W tej chwili rynek „bio” to jest totalny „Dziki Zachód” i nie tylko na poziomie polskim, ale też w innych krajach Unii Europejskiej – mówił Wojciech Babski, w kontekście braku konkretnej regulacji i norm dla preparatów z grupy tzw. biostymulatorów.

Ale jednocześnie podkreślił, że środki biologiczne będą przyszłością, mimo to nie rozwiązują wszystkich problemów.

- Są to bioinsektycydy i biofungicydy, nie ma bioherbicydów. Będzie potrzebna mieszana ochrona, będzie potrzebna hybrydyzacja, czyli zastosowanie środków cyfrowych, nowych nasion, ochrona wody, także wiele różnych aspektów trzeba będzie połączyć, aby utrzymać dotychczasowy efekt – mówił. I jak zaznaczył, rolnikom i doradcom potrzebna jest w tym względzie olbrzymia dawka wiedzy.

Jak cele EZŁ zrealizować?

- Cele mniej więcej znamy. Czy one pójdą w tym czy jeszcze bardziej radykalnym kierunku? Zobaczymy. My jako Ciech uważamy, że wdrożenie Zielonego Ładu, przynajmniej na tym podłożu na którym pracujemy, jest technologicznie możliwe. Wdrożyliśmy produkt na bazie glifosatu, który jest tak skuteczny, że ogranicza dawkę substancji aktywnej na hektar o 50 proc. W Unii Europejskiej 15 proc. zużycia całej chemii to właśnie glifosat. Obcinając to o połowę, sama Sarzyna wdrożyła taką innowację, która pozwala redukować zużycie chemii o 7,5 proc. w skali europejskiej. To jest 21 mln kg substancji technicznej rocznie – mówił Wojciech Babski.

Jak dodał, pod tym samym kątem, jego firma pochyliła się nad innymi produktami. I co się okazało? Że tutaj również można było bez zmniejszenia skuteczności obniżyć dawki.

- Po kilku miesiącach mamy takie rezultaty, że widzimy, iż w insektycydach i fungicydach jesteśmy w stanie ciąć te dawki o 50 proc. Chemia poszła do tego stopnia do przodu. To jest możliwe. Nie mamy natomiast żadnego systemu, który pozwalałby tego typu innowacje wdrażać szybko na rynek – dodał Wojciech Babski.

Jako przykład wskazał długotrwałą ścieżkę rejestracji wyżej wspomnianej technologii BGT („Better Glyphosate Technology”, gdzie w Niemczech z powodu personalnych zmian w urzędzie, była ona zablokowana na 1,5 roku. Jego zdaniem, nie ma rozwiązań, które przyspieszałyby wprowadzanie na rynek innowacyjnych produktów.

Pewne zagadnienia, jak m.in. glifosat, są demonizowane. – Nie trzymamy się faktów, a mamy w tym względzie dużo dezinformacji, które krążą. Fakty są takie, że jest to jedna z najlepiej przebadanych molekuł i wycofanie glifosatu spowoduje dużo cięższą orkę, niszczenie gleby, zwiększenie zużycie wody, emisji dwutlenku węgla – zauważył Wojciech Babski.

- Z jednej strony mamy bardzo dobrze przebadaną molekułę, którą jesteśmy w stanie zredukować o 50 proc. Z drugiej strony mamy opinię publiczną, gdzie wizja i reputacja jest bardzo zła i to powoduje że jest ogromna presja, żeby ją wycofać – dodał.

Zmiana jest nieunikniona

Jednak na zmiany nie można się zamykać, bo są one nieuniknione.

- Nie chcemy być następną Nokią czy Kodakiem, które przespały zmiany otoczenia i zostały w tym samym miejscu – mówił. I odniósł się też do działań innych firm, które w szeroko rozumianą biologizację bardzo inwestują. Ciech Sarzyna też.

Zwrócił uwagę, że producenci żywności, ale też i konsumenci, chcą wiedzieć skąd pochodzą produkty rolne, czym one były traktowane. Ważna jest jakość i o nią powinno się walczyć, bo to ona często daję te przewagę i szanse europejskim rynkom na rozwój.

- Zmiana zawsze jest trudna. Ale ona nastąpi czy my tego chcemy czy nie, więc lepiej się do niej przygotować i w najlepszy sposób wyczuć te trendy, które nadchodzą. Zgadzam się, że brak jasności i ciągła dyskusja o celach nie pomaga w przezbrojeniu się, ale dla nas ta zmiana też nie będzie łatwa. Musimy zmienić sposób produkcji, infrastrukturę, ale też sposób magazynowania. Przecież środki ochrony roślin chemii konwencjonalnej można trzymać praktycznie w każdych warunkach, a produkty biologiczne mają bardzo wąski przedział - mówił Wojciech Babski.

Szczególną uwagę zwrócił na szkolenia, bo to one będą tutaj kluczowe w prowadzaniu tych zmian, a farmer będzie musiał być bardzo dobrze wyedukowany.