Monsanto będzie musiało mierzyć się z procesami sądowymi, które wytaczane są firmie po tym jak w opinii tamtejszych rolników preparat zniszczył uprawy. Największe straty ponieśli farmerzy w stanach Arkansas i Missouri. Jako przyczynę strat naukowcy wskazują działanie herbicydu dikamba.

Firma odpiera zarzuty i w przeciwieństwie do ustaleń naukowców twierdzi, że straty były spowodowane błędami w użytkowaniu. Na spotkaniu planuje przedstawić dane potwierdzające tezę i chce wskazać na lotność substancji tzn., że preparat w określonych warunkach może odparowywać. Naukowcy zauważają, że nie ustosunkowuje się do rozpylania preparatu przez samoloty.

Sytuacja zdaje się być napięta i jak informuje Reuters, który zapytał 10 zaproszonych naukowców o to czy wezmą udział w spotkaniu zaledwie 3 dało odpowiedź twierdzącą (zaproszono 60). Tymczasem firmie zależy na uzyskaniu poparcia od środowiska naukowego dla kontrowersyjnej dikamby i przekonaniu organów regulacyjnych do bezpiecznego użycia produktu.

Agencja Ochrony Środowiska (EPA) rozważa wprowadzenie nowych przepisów dotyczących zasad użytkowania dikamby i zdecyduje o tym w najbliższych miesiącach. EPA podejmie decyzję niezależnie od tego czy na spotkanie przybędą naukowcy. Przeprowadziła już rozmowy z ekspertami i omówiła potencjalne przepisy.

Sprawie przygląda się firma BASF, która także rozprowadza dikambę i też organizuje spotkanie w sprawie herbicydu. Stowarzyszenie Sojuszu Amerykańskiego reprezentujące rolników również zwołuje posiedzenie. Wprowadzenie ewentualnych ograniczeń w stosowaniu dikamby odbije się nie tylko na sprzedaży samego herbicydu, ale też nasion soi tolerancyjnej na preparat.