Obecnie toczą się dyskusje regulacyjne w Unii Europejskiej nad wycofaniem ze stosowania ogromnej liczby substancji czynnych, a jeszcze większej konkretnych środków ochrony roślin. Jak dotąd nie podjęto decyzji o definitywnym usunięciu, ale perspektywa czasowa wprowadzenia tych zmian nie jest wcale odległa. Niektórzy specjaliści uważają nawet, że może być to kwestia roku.

Na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin firma Kleffmann Group przygotowała ekspertyzę w celu określenia skutków możliwego wycofania tych substancji. Do obliczeń wykorzystano tzw. metodę delficką opierającą się na wiedzy i doświadczeniu ekspertów z danej dziedziny (zarówno naukowców, jak i przedstawicieli organizacji rolniczych).

- W ramach Stowarzyszenia prowadzimy kampanię informacyjną „W ochronie koniecznej” i w jej ramach zainicjowaliśmy przygotowanie ekspertyzy na temat skutków wycofania szeregu substancji czynnych z rynku. Dlaczego to zrobiliśmy? Po pierwsze chcieliśmy przypomnieć znaczenie środków ochrony roślin w produkcji rolnej w Polsce. Druga rzecz - zwrócić uwagę na przyszłe decyzje regulacyjne, które za chwilę będą się dokonywały na poziomie Unii Europejskiej i ich dalsze negatywne konsekwencje – powiedział podczas konferencji poświęconej omówieniu raportu Marcin Mucha, dyrektor PSOR.

Raport został przygotowany dla siedmiu upraw: jabłoni, czarnej porzeczki, rzepaku, buraka cukrowego, ziemniaka, pszenicy i kukurydzy. W następnych artykułach omówimy konkretne uprawy i skutki ewentualnych decyzji.

Jakie wnioski płyną z badań?

- Proponowane zmiany mogą powodować wiele negatywnych skutków. Na poziomie gospodarstw rolnych można wskazać znaczący wzrost kosztów produkcji wynikających z wyższych kosztów ochrony chemicznej – mówił dr inż. Michał Gazdecki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Eksperci pokusili się o dziewięć podstawowych skutków potencjalnego wycofania wybranych substancji czynnych dla upraw polowych i sadowniczych w Polsce.

Można wśród nich wymienić wzrost odporności patogenów, który będzie wynikał z ograniczonej możliwości stosowania naprzemiennie różnych substancji czynnych o odmiennym mechanizmie działania. Fakt ten może też spowodować zagrożenie wystąpienia mikotoksyn.

Kolejną jest większe zużycie środków ochrony, w stosunku do tego, które teraz obowiązuje. Dlaczego? Ponieważ automatycznie zwiększy się liczba zabiegów, co bardziej obciąży środowisko. Czynnik ten będzie oddziaływał szczególnie silnie przy środkach owadobójczych.

Dla przykładu prof. Stefan Pruszyński z Instytutu Ochrony Roślin PIB w Poznaniu – jeden z ekspertów, przypomniał, że czasowe wycofanie w uprawie rzepaku zapraw z grupy neonikotynoidów wymusiło na rolnikach konieczność wykonania 1-3 zabiegów opryskiwania rzepaku w ochronie przed szkodnikami jesiennymi.

Istotne jest też zmniejszenie wielkości oraz jakości uzyskiwanych plonów, a także zwiększenie kosztów produkcji wynikające ze stosowania większej liczny zabiegów oraz wyższych cen środków opierających się na alternatywnych, czytaj pozostających na rynku, substancjach czynnych.

Dla rolników bardzo ważna jest ekonomia, a przez taki ruch Komisji, można spodziewać się zmniejszenia dochodowości gospodarstw. Będzie to wywołane wyższymi kosztami ochrony oraz niższym plonowaniem i pogorszeniem jakości plonu.

Jest też jeszcze inna strona medalu – fałszywe środki ochrony roślin, a konkretnie rosnące zagrożenie stosowania nielegalnych pestycyd. Nie bez znaczenia jest też aplikacja środków niezgodnie z prawem np. poprzez opryski w uprawach, dla których nie mają one rejestracji.