Kontrowersyjne insektycydy neonikotynoidowe stosowane na świecie w uprawach rzepaku, słonecznika, kukurydzy i bawełny są ponownie w centrum uwagi za sprawą nowych badań opublikowanych w czerwcowym magazynie „Science”. Neonikotynoidy zaczęły królować w rolnictwie w przeciągu ostatnich 20 lat, gdy na podówczas stosowane insektycydy owady zaczęły wykazywać oporność. Neonikotynoidy dziś stanowią powszechnie stosowaną klasę środków owadobójczych na świecie, a imidakloprid jeden ze związków z tej grupy, obok m.in. klotianidyny i tiametoksamu, jest najczęściej używanym insektycydem na świecie.

Potrzeba nowych badań

Nieonikotynoidy stosowane są w formie zapraw nasiennych lub oprysku. Sadzonki rośliny przyjmują pestycyd, chroniąc ją przed owadami. Niestety neonikotynoidy przedostają się także do pyłku i nektaru, stwarzając zagrożenie dla zapylaczy. Z tego powodu Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności w 2013 r. wprowadził, jako środek ostrożności, moratorium na stosowanie trzech neonikotynoidów w rzepaku i innych roślinach kwitnących przyciągających pszczoły. Koncerny z branży chemii rolnej uważają jednak, że publikowane w tamtym czasie badania nie były miarodajne, a ryzyko stosowania tych związków zostało zawyżone. W 2014 roku Bayer CropScience i Syngenta zwróciły się do Centrum Ekologii i Hydrologii (CEH), finansowanej przez rząd organizacji badawczej z siedzibą w Wallingford w Wielkiej Brytanii, w celu przeprowadzenia niezależnej próby polowej dwóch neonikotynoidów: klotianidyny i tiametoksamu. 2-letnie badania miały na celu przeanalizowanie wpływu wspomnianych substancji na trzy gatunki owadów: pszczołę miodną (Apis mellifera L.), trzmiela ziemnego (Bombus terrestris L.) i murarkę ogrodową (Osmia bicornis) na 33 plantacjach rzepaku o łącznej powierzchni 2 tysięcy ha, usytuowanych w Niemczech, na Węgrzech i w Wielkiej Brytanii. Nasiona przeznaczone do uprawy zaprawiono tiametoksamem produkowanym przez firmę Syngenta i klotianidyną firmy Bayer. Na Węgrzech liczba rodzin pszczelich spadła o 24 proc. w okresie zimowym. W Wielkiej Brytanii wielkość ta kształtowała się na poziomie między 67 proc. a 79 proc., nawet w miejscach bez neonikotynoidów spadek był również wyjątkowo wysoki – na poziomie 58 proc. Jedynie w Niemczech nie zaobserwowano poważniejszych strat w populacji pszczół.

Różnorodność biologiczna to podstawa

Z jednej strony opublikowane wyniki dowodzą, że wykorzystanie insektycydów z grypy neonikotynoidów w rolnictwie może zaszkodzić zarówno pszczole miodnej jak i dzikim zapylaczom. Z drugiej zaś w niemieckich gospodarstwach pszczoły miodowe lepiej przetrwały niż w innych krajach, co wedle badaczy sugeruje, że w pewnych sytuacjach kolonie zapylaczy mogą stawić czoło toksyczność preparatów ochrony roślin. Entomolog Alex Woodcock jeden z autorów badania, podkreśla zalety neonikotynoidów – Docelowo stosowanie tych środków w bardzo małych dawkach chroni rośliny uprawne i zmniejsza zapotrzebowanie na insektycydy o szerokim spektrum działania, co pozytywnie wpływa na środowisko – wyjaśnia. – Złagodzenie negatywnego wpływu neonikotynoidów na pszczoły przyniosłoby zwiększenie dostępności roślin kwitnących na niezagospodarowanych obszarach krajobrazu rolniczego – powiedział Woodcock.

Z kolei Richard Pywell z Centrum Ekologii i Hydrologii, tłumacząc zróżnicowane wyniki w poszczególnych krajach, zauważa, że populacja niemieckich pszczół miodnych mogła lepiej przetrwać, ponieważ kolonie były zdrowsze niż w pozostałych dwóch krajach. Polne kwiaty rosnące w pobliżu niemieckich pól pozytywnie wpływały na ich odporność, dostarczając dodatkowych zasobów pyłku. – Badanie dowiodło, że większy wpływ na owady zapylające mają nie tyle zastosowane pestycydy, co zróżnicowany krajobraz wokół pól – mówi Peter Campbell, szef działu badań nad bezpieczeństwem produktów w angielskim ośrodku Syngenty.

Komentując opublikowane wyniki badacze niezwiązani z koncernami chemicznymi uważają, że różne efekty obserwowane w trzech krajach mogą być konsekwencją różnych czynników, takich jak: obecność chorób owadów w danych populacjach oraz wspomniane lepsze zróżnicowanie flory w Niemczech.

– Wyniki są bardzo ciekawe, ale nie rozstrzygające – mówi Concepción Ornosa, dyrektor grupy Biologii i Różnorodność Biologicznej Stawonogów Uniwersytetu Complutense w Madrycie w komentarzu dla dziennika El Pais. Ornosa nie zważając na nowe badania podkreśla, że zespół Woodcocka badał tylko trzy gatunki sztucznie przeniesione przez firmy w rejony doświadczalne, ale nie uwzględnił tysięcy innych gatunków dzikich pszczół występujących w różnych rejonach na świecie. Ponadto hiszpański badacz podkreśla, że neonikotynoidy nawet jeśli nie mają negatywnego wpływu na trzmiele i murarki ogrodowe w pierwszym roku stosowania nenikotynoidów, to negatywne skutki mogą być widoczne w następnych latach, a to z kolei dowodziłoby utrzymywania się pozostałości neonikotynoidów w środowisku. Najnowsze badania innej grupy naukowców wykazały właśnie mniejszą reprodukcję w ulach pszczół, w których zostały znalezione pozostałości neonikotynoidów.

Koncerny bronią neonikotynoidów

Naukowcy z firm produkujących środki ochrony na bazie neonikotynoidów bronią tychże substancji, sugerując, że poprzednie wyniki badań, na które powoływał się m.in. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności zawyżały ryzyko ich stosowania. Christian Maus, główny naukowiec zajmujący się pielęgnacją pszczół w firmie Bayer CropScience w Monheim nad Renem twierdzi, że wyniki badania CEH nie wzbudzają zaniepokojenia. – Nadal jesteśmy przekonani, że produkty te są bezpieczne dla pszczół – dodaje. Peter Campbell, dyrektor naukowy firmy Syngenta zwraca uwagę na pozytywne wyniki stwierdzone w Niemczech. – To pokazuje, że neonikotynoidy mogą być bezpiecznie stosowane przy różnorodności przyrodniczej w danym środowisku i zgodnie z zasadami aplikacji tychże środków – dodaje.

Czas pokaże...

Niestety, najnowsze badania zlecone przez dwa wiodące koncerny chemii rolnej nie dają żadnej gwarancji, że używanie tychże substancji aktywnych nie wpływa na środowisko. Wyniki pokazują bezdyskusyjny wpływ środków chemicznych na owady zapylające, choć badacze starają się podkreślać, że różnorodność roślin kwitnących wokół pól i używanie insektycydów w małych ilościach, a przede wszystkim zgodnie z zaleceniami producenta jest bezpieczne dla owadów zapylających.

Brakuje wciąż danych dotyczących tego, jak wtórne produkty rozkładu neonikotynoidów oddziałują na przyrodę i konsumentów. Zapewnienia naukowców z firm zweryfikuje czas. Tymczasem nam pozostaje mieć nadzieję, że negatywnych skutków będzie jak najmniej, ale na to w dużej mierze mają wpływ rolnicy, przestrzegający zaleceń poprawnego stosowania środków ochrony roślin.