Z roku na rok przybywa ludności na świecie. Według przewidywań Organizacji Narodów Zjednoczonych obecnie wielkość ta wynosi 6,7 mld, ale już za 40 lat ma przekroczyć 9 mld osób. Za wzrostem ludności powinno podążyć zapotrzebowanie na żywność. Ale coraz większe powierzchnie uprawy przeznaczane są zamiast na produkcję żywnościową, to na cele energetyczne. Dlatego przewiduje się że w ciągu najbliższych 40 lat zapotrzebowanie na żywność wzrośnie o 70 proc. i stąd też o 70 proc. należy więcej produkować. Z informacji podanych przez prof. Zenon Woźnica podczas sesji Instytutu Ochrony Roślin PIB wynika, że w Europie 15 mln ha upraw będzie przeznaczane na bioenergię. – W tym kontekście będziemy zmuszeni do intensyfikacji produkcji. Nie tylko do zwiększenia wysokości plonów, ale przede wszystkim podwyższenia jakości ziarna. Intensyfikacja produkcji w mojej ocenie będzie się rozwijała za sprawą trzech czynników: lepszych odmian, efektywnego nawożenia i przede wszystkim ochrony roślin przed chwastami – mówi prof. Woźnica.
Istnieje ogromna potrzeba optymalizacji stosowania środków ochrony, zwłaszcza odchwaszczania chwastów. Wymusi to na nas sama sytuacja, ponieważ jak już wielokrotnie pisaliśmy, w roku 2014 obligatoryjnie będzie obowiązywać Integrowana Produkcja Roślin. Będzie ona ściśle sprzężona z zasadami Cross Compliance (Zasada Wzajemnej Zgodności) kontrolowana przez Agencję Restrukturyzacji. Na czym ta optymalizacja powinna polegać? Przede wszystkim należy łączyć metody ochrony roślin, zarówno chemiczne, agrotechniczne, jak i biologiczne. – Moim zdaniem ciągle jednak największą rolę będzie odgrywała metoda chemiczna, ale powiązanie wszystkich możliwych spełni wymogi integrowanej produkcji – mówi prof. Woźnica.
Najbardziej popularną metodą niszczenia chwastów jest ta chemiczna, nie tylko ze względu wysoką skuteczność, ale także opłacalność, wydajność pracy, a także wygodę stosowania. Najwięcej, zdaniem specjalisty, jest do zrobienia właśnie w kwestii optymalizacji odchwaszczania, zgodnie ze starą zasadą, że środki ochrony roślin należy stosować tylko tam gdzie trzeba i tyle ile trzeba. Jak ją przeprowadzić? Po pierwsze należy określić potrzeby odchwaszczania ma przestrzeni całego pola, a więc sporządzić mapę zachwaszczenia. Po drugie nie można zapomnieć też o podejmowaniu decyzji na etapie doboru substancji aktywnej i formulacji środka chwastobójczego, a także o działaniach związanych z przygotowaniem cieczy opryskowej, opryskiwacza i technicznym wykonaniu zabiegu.
– Placowe występowanie chwastów jest bardzo powszechne. Ale my najczęściej stosujemy herbicydy na całej powierzchni pola, a one występują tylko lokalnie. Aplikujemy gównie preparaty typowo nalistne, nawet wtedy kiedy na przykład komosa pokrywa 1 proc. powierzchni upraw. Wówczas opryskując całą powierzchnię pola tracimy 99 proc. oprysku. Jakie to są straty ekonomiczne, nie mówiąc już o środowiskowych. Dlatego właśnie trzeba wziąć pod uwagę, zwłaszcza w tych dużych gospodarstwach tworzenie wcześniej wspomnianych map zachwaszczenia dzięki którym wiemy, gdzie konkretnie powinniśmy zastosować dany herbicyd. Z badań wynika, że dzięki nim można zaoszczędzić 70 proc. – mówi prof. Woźnica.
Specjalista zaznacza, że bardzo ważne jest precyzyjne stosowanie zabiegów chemicznych, ponieważ wiele tracimy, aby środek doszedł do celu. – Sprawność metody chemicznej jest ciągle bardzo niska. Na rynku mamy coraz mniej substancji aktywnych. Firmy chemiczne, co prawda poprawiają jakość swoich produktów, poprzez na przykład lepsze formy użytkowe, ale i tak straty są duże. Efekty ochrony uzyskiwane są tylko znikomą częścią zastosowanej dawki herbicydu. Na przykład na dojście do celu tracimy 20 proc. z kolei kolejne 50 proc. na retencję i najwięcej 80–90 proc. na transport. Oznacza to, że po z zastosowanej dawki herbicydu 100 g/ha najpierw mamy 80 g, dalej 40 g, następnie wielkość ta zostaje uszczuplona o 20 g, aż w konsekwencji wykorzystujemy jedynie tylko 2–4 g – mówi.
Komentarze