W warunkach klimatycznych naszego kraju na buraku cukrowym żeruje co najmniej kilkadziesiąt gatunków szkodników, głównie przedstawicieli rzędu motyli i chrząszczy. Przekrój gatunkowy oraz nasilenie występowania agrofagów na konkretnym polu uzależnione są od szeregu różnych czynników: regionu, stanowiska i rodzaju gleby, nawożenia i przede wszystkim lokalnych warunków meteorologicznych.
Większość szkodników występuje pospolicie na terenie całego kraju, przeważnie w minimalnym nasileniu. Często populacja jest tak niewielka, że plantator nawet nie ma świadomości, że coś zagraża roślinom. Liczne i intensywne naloty szkodników w ostatnich latach są rzadkością i raczej sprawą lokalnych uwarunkowań. Ma to zresztą swoje odzwierciedlenie w statystykach. Biorąc pod uwagę kwoty przeznaczane na środki ochrony roślin, tylko niewielka część wydatkowana jest na insektycydy nalistne. Dla wielu plantatorów zakup otoczkowanych nasion buraka cukrowego to jedyny w sezonie wydatek poniesiony na walkę ze szkodnikami. Sytuacja ta może jednak ulec zmianie za sprawą przędziorka chmielowca. Jeśli w tym momencie ktoś jest zdziwiony - w końcu przędziorek kojarzony jest z sadami i szklarniami - znaczy to, że miał szczęście i jeszcze nie dane mu było poznać potencjału tego szkodnika.
WIELE PYTAŃ, NIEWIELE ODPOWIEDZI
Z uwagi na tempo wzrostu populacji przędziorka chmielowca walka z tym szkodnikiem metodami niechemicznymi jest trudna, o ile w ogóle możliwa. Badania wykazują, że przy średniej dobowej temperaturze powietrza wynoszącej 18°C rozwój jednego pokolenia trwa ok. 20 dni, natomiast w temperaturze o dziesięć stopni wyższej skraca się do jednego tygodnia. Optimum termiczne dla tego gatunku wynosi 27°C, przy wilgotności powietrza w granicach 20-40 proc.
Obecnie nie ma zarejestrowanego żadnego preparatu do ochrony buraka cukrowego przed przędziorkiem chmielowcem, jednak istnieje szansa na zmianę tego stanu rzeczy. Na szczeblu ministerialnym podejmowane są pewne decyzje i w niedalekiej przyszłości mogą zostać zarejestrowane środki chroniące buraka cukrowego przed tym szkodnikiem. Póki co nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi. Jedno jest pewne - bez odpowiedniego zaplecza i wsparcia chemicznego kontrolowanie liczebności populacji przędziorka chmielowca wydaje się sprawą szalenie trudną. Oczywiście, również w przypadku tak "agresywnego" szkodnika obowiązują zasady integrowanej ochrony, a aplikowanie akarycydów, jeśli będzie to możliwe, musi być przemyślane i ostrożne. Sadownicy wiedzą, o czym mowa - o szybkim uodparnianiu się danej populacji na stosowane substancje czynne. W ochronie plantacji istotną rolę mogą odegrać organizmy pożyteczne (np. biedronki, złotooki) - w końcu z dobrymi efektami są stosowane np. pod osłonami. Uprawy polowe to jednak inna rzeczywistość, panują tam odmienne warunki i o skuteczności metody biologicznej będzie można wnioskować dopiero po przeprowadzeniu stosownych badań. Tym bardziej że wielu wrogów naturalnych wykorzystywanych w ogrodnictwie w warunkach szklarniowych ma duże wymagania odnośnie wilgotności środowiska. Jednak nie ma co się oszukiwać - introdukcja gatunków pożytecznych nie będzie rozwiązaniem tanim. Być może pokładane nadzieje spełnią występujące naturalnie w otwartym terenie drapieżne roztocza z rodziny dobroczynkowatych (Phytoseiidae) lub drapieżna biedronka, której obecność jest notowana na zasiedlonych przez przędziorka plantacjach buraka cukrowego. Mowa o jednej z najmniejszych krajowych biedronek - skuliku przędziorkowcu. Niewielkim, czarnym chrząszczu o wypukłym ciele. Jest to wyspecjalizowany drapieżca przędziorków, atakujący wszystkie jego stadia rozwojowe, łącznie z jajami. Skulik pojawia się zwykle na przełomie kwietnia i maja, a liczniej w drugiej połowie sezonu wegetacyjnego. Dobrze znosi wysoką temperaturę i jest tolerancyjny w stosunku do niskiej wilgotności względnej powietrza. Jego niewątpliwą zaletą są również wysokie potrzeby pokarmowe - owad dorosły, jak i larwa mogą zjadać do kilkudziesięciu przędziorków dziennie. Można powiedzieć, że zasługuje na swoje angielskie określenie: spider mite destroyer, co dosłownie można tłumaczyć jako "niszczyciel przędziorków".
Tak czy inaczej potrzeba kilku lat intensywnych prac, aby zaproponować kompleksowy i maksymalnie skuteczny program ochrony buraka przed przędziorkiem chmielowcem, uwzględniający takie aspekty jak: wykorzystanie metod agrotechnicznych (np.: nawadnianie plantacji) oraz preparatów o działaniu fizycznym, opartych na olejach lub polimerach, które utrudniają poruszanie się, wylęganie larw oraz uniemożliwiają oddychanie. Ich zaletą jest to, że nie posiadają okresu karencji, gdyż nie zawierają żadnych chemicznych substancji czynnych pestycydów, tym samym nie powodują selekcji ras odpornych. W przypadku tego szkodnika jest to niezwykle istotne. Co do metody chemicznej, należy m.in. ustalić dawkę preparatu, liczbę możliwych zabiegów i terminy ich prowadzenia, a w przypadku metody biologicznej ważną kwestią jest wybór gatunku organizmu pożytecznego oraz terminów aplikacji. W badaniach laboratoryjnych skuteczność niektórych drapieżników w ograniczaniu liczebności przędziorka chmielowca sięgała powyżej 80 proc. Należy liczyć się z tym, że w warunkach polowych zazwyczaj będzie niższa, gdyż agrocenoza stanowi układ otwarty.
Jasno sformułowane powinny również zostać zalecenia odnośnie techniki oprysku, gdyż ta w przypadku preparatów kontaktowych odgrywa kluczową rolę, a oprysk powierzchniowy (od góry) w przypadku buraka cukrowego może okazać się mało efektywny. Pojawia się myśl i przepis na uzyskanie wysokiej skuteczności - może środek systemiczny? Płytki sposób żerowania przędziorków, tzn. wysysanie soku z komórek miękiszowych, stawia pod znakiem zapytania skuteczność preparatu działającego w taki sposób. Stąd gros dostępnych na rynku akarycydów zarejestrowanych w innych uprawach wykazuje działanie kontaktowe.
NIEWINNE POCZĄTKI
O żerowaniu przędziorka na buraku cukrowym w Polsce słyszy się od kilku lat. Pierwsze doniesienia pochodzą z roku 2011. Wtedy porażone plantacje można było policzyć na palcach jednej ręki. Upłynęło trochę czasu i... mamy rejony, gdzie próżno szukać plantacji niezasiedlonej! W większym bądź mniejszym stopniu porażona jest każda. Taka sytuacja występuje m.in. na Kujawach. Warunki meteorologiczne panujące tam w ciągu ostatnich kilku lat wyjątkowo sprzyjały przędziorkom. Znikoma ilość opadów oraz wysokie temperatury utrzymujące się od czerwca do sierpnia stwarzały korzystne warunki dla rozwoju szkodnika, przyczyniając się do szybkiego tempa jego rozmnażania i migracji. Organizmom kserofilnym, przystosowanym do życia w warunkach niskiej wilgotności, susze bardzo sprzyjają. Występujące w lecie na tym terenie deszcze miały charakter intensywnych burz o niewielkim zasięgu i nie wpłynęły negatywnie na rozwój szkodnika. Co więcej, najbliższe lata raczej będą powtórką z rozrywki, więc w dobrze pojętym interesie plantatorów jest zapoznanie się z profilem szkodnika i jego biologią. Z wcześniejszych obserwacji wynika, że tereny, gdzie jego liczebność była wysoka, będą źródłem zagrożenia w latach następnych. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że w kolejnych sezonach - przy sprzyjających warunkach meteorologicznych - zasiedlane będą te same i pobliskie rejony, a także tereny położone dalej na północ. Szkodnik może być przemieszczony na duże odległości biernie, z wiatrem i prądami powietrza na wytwarzanych przez niego niciach. Umożliwia mu to kolonizację plantacji położonych daleko od miejsca pierwotnego występowania. W związku z tym konieczne jest prowadzenie monitoringu na szeroką skalę, również w północnych rejonach kraju, w celu szybkiego wychwycenia zagrożenia.
RYSOPIS SPRAWCY
Rozmiary ciała dorosłych roztoczy wynoszą niecałe 0,4 mm. Oznacza to, że są widoczne gołym okiem, ale niewprawione lub słabo widzące będzie miało problem ze znalezieniem szkodnika. Dlatego na podejrzaną plantację należy się wybrać ze szkłem powiększającym. Wtedy identyfikacja szkodnika przebiegnie łatwiej i szybciej. Koszt lupy o 10-krotnym powiększeniu to mniej więcej 100 zł. Czasami wystarczy telefon. Technika idzie naprzód, plantatorzy również. Posiadacze smartfonów mogą sprawdzić w opcjach, czy mają udostępnione szkło powiększające. Wiele nowych modeli ma je w standardzie. Zaopatrzeni w odpowiedni sprzęt możemy się wybrać w teren w poszukiwaniu "wroga", czyli wybudzonych z zimowego snu, a zapłodnionych już jesienią samic. Te osobniki dostrzec najłatwiej, gdyż ich ciało kontrastuje z zieloną barwą liści - jest ciemnopomarańczowe lub nawet czerwonawe. Szkodnik zimuje na miedzach, w zaroślach, szpalerach przydrożnych drzew, w powierzchniowej warstwie gleby, resztkach roślinnych, załamaniach i spękaniach kory. Stamtąd migruje na plantacje, więc lustracje najlepiej zacząć od obrzeży pól. Samce i samice późniejszych pokoleń oraz larwy i nimfy mają ciało żółtawozielone. Osobniki dojrzałe posiadają po bokach ciała dwie ciemne plamy i cztery pary odnóży (larwy tylko trzy). Jednak te niuanse są niedostrzegalne nieuzbrojonym okiem. W zależności od warunków pogodowych oraz regionu wiosenny atak odbywa się w maju-czerwcu. Rozwój populacji początkowo nie jest intensywny. Samice letnich pokoleń składają kilkakrotnie więcej jaj niż ich wiosenne poprzedniczki, dlatego w pełni lata - lipcu i sierpniu - obserwuje się największą liczebność roztoczy. W warunkach wysokich temperatur i niskiej wilgotności powietrza proces ten zachodzi bardzo szybko. Szkody wyrządzają wszystkie ruchome stadia rozwojowe. Wysysają sok z tkanek liści i ogonków liściowych. Szacuje się, że intensywne żerowanie roztoczy na buraku cukrowym skutkuje spadkiem plonu korzeni w granicach od 5 do 20 proc. oraz zawartości cukru w korzeniach nawet o 2 proc. Przy wczesnym zbiorze i niesprzyjających do gromadzenia cukru warunkach może się okazać, że próg polaryzacji 16 proc. nie zostanie osiągnięty. Pewnym pocieszeniem jest, że przędziorek rzadko opanowuje całe plantacje (chyba, że są to naprawdę niewielkie areały). Najliczniejszą populację obserwuje się na brzeżnych pasach plantacji i to korzenie z tych miejsc będą cechowały się niższą polaryzacją. Przędziorki żerują i rozmnażają się od wczesnej wiosny do jesieni. To, jak długo żerują, zależy głównie od jesiennej aury. Jeśli jest zimno i deszczowo, to szkodnik opuszcza stanowisko szybciej.
BRAK MIKROELEMENTÓW?
Początkowo symptomy obecności roztoczy na roślinach wyglądają dość niewinnie i mogą wprowadzać w błąd co do prawdziwego źródła problemów. Przejaśnienia blaszek liściowych i ich marmurkowatość kojarzą się z niedoborami magnezu. Część plantatorów, którzy już mieli okazję zetknąć się z tymi objawami, często bez konsultacji ze służbami surowcowymi lub doradcami wykonuje oprysk siarczanem magnezu lub mikroelementami. Niestety, nie w braku składników odżywczych leży problem. Taki zabieg roślinom nie zaszkodzi, może nawet nieco je wzmocnić, ale objawy nie ustąpią. Na przestrzeni kilku tygodni zmiany będzie można obserwować w dalszej części pola. To normalny bieg rzeczy - rozrastająca się populacja potrzebuje świeżego pokarmu i miejsca do życia, dlatego część osobników migruje w głąb plantacji. W zależności od przebiegu warunków pogodowych, które mają duży wpływ na tempo rozwoju szkodnika, zmiany można obserwować nawet kilkadziesiąt metrów od brzegu pola. Początkowe lekkie przebarwienia blaszki liściowej stają się coraz bardziej intensywne. Żółkną coraz mocniej, a fragmenty liści brązowieją i usychają. W konsekwencji dalszych uszkodzeń przybierają srebrną barwę, jak gdyby pokryte zostały mieniącą się w słońcu, delikatną powłoką. Wszystkie stadia ruchome szkodnika są zdolne do wytwarzania pajęczyny. Znajduje się ona pod spodem blaszki liściowej. Jej podstawową funkcją jest ochrona przed niekorzystnymi warunkami, głównie przesuszeniem oraz wrogami naturalnymi. Zatrzymuje się na niej piasek oraz inne zanieczyszczenia, stąd liście można uznać za brudne. Jej obecność jest sygnałem ostrzegawczym mogącym świadczyć o obecności szkodników. Czasami to jednak zwykła nić pajęcza, dlatego najlepiej przyjrzeć się dokładnie liściom, by mieć pewność. Solidny i gęsty oprzęd może utrudniać działanie preparatów kontaktowych.
W razie wątpliwości zawsze warto zwrócić się do służb surowcowych cukrowni o pomoc w rozpoznaniu przyczyn niekorzystnych zmian na plantacji.
Komentarze