Stonka kukurydziana pojawiła się w Polsce w 2005 r. na Podkarpaciu jako organizm kwarantannowy w UE. Taki stan rzeczy trwał aż do 2014 r. W międzyczasie bardzo dużo się działo. Wpierw był strach, co się wydarzy, gdy szkodnik zostanie wykryty na polach. Niektóre media straszyły wręcz likwidacją zasiewów kukurydzy przez PIORiN, ale nie miało to nigdy miejsca. Owszem, początkowo przepisy fitosanitarne były bardzo rygorystyczne, ale trzeba to zrozumieć, bo wówczas, gdy było tylko kilka ognisk owada, istniała nadzieja, że uda się go wytępić. Ta nadzieja zaczęła jednak stopniowo blaknąć w kolejnych latach. Już zresztą w 2006 r. okazało się, że cała południowa i częściowo centralna Polska zgłaszała obecność szkodnika na plantacjach. W 2007 r. było podobnie, a potem to chyba już każdy przywykł, że ten owad jest i pozostanie. Stonka nie zrobiła bowiem żadnego większego kroku wstecz pomimo obowiązującego nakazu jej zwalczania. Zwykle utrzymywała się w podobnej liczbie województw, tj. 8-9, a dopiero w 2013 r. ruszyła mocno do przodu, zasiedlając aż 11 województw, w tym po raz pierwszy Podlasie. Co się wydarzyło później?
Gdzie nie ma stonki kukurydzianej?
Tego nie wiadomo, gdyż urzędowy monitoring szkodnika prowadzony przez PIORiN zakończył się z chwilą, gdy Komisja Europejska zdjęła ze stonki status organizmu kwarantannowego. Do końca 2013 r. stonka była obecna zatem na obszarze 11 województw z wyjątkiem lubuskiego, zachodniopomorskiego, pomorskiego, kujawsko-pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. W 2016 r. obserwacje wykonywane przez IOR potwierdziły obecność stonki dodatkowo w województwie lubuskim. W teorii zatem pozostają wolne od szkodnika póki co 4 województwa. Ponieważ nie ma jednak już żadnego jego monitoringu w Polsce, więc czy tak jest naprawdę? Trudno to zweryfikować bez wykonania badań, niemniej kuluarowe informacje wskazują, że stonka jest w co najmniej 2 z tych województw, co jednak wymaga potwierdzenia. Trudno zresztą myśleć, że jest inaczej, patrząc na ekspansję owada. Miała wystarczająco dużo czasu, aby od 2016 r. opanować cały kraj, choć może być tak, że na północy kraju nie zaczęła jeszcze póki co masowo się rozwijać, zwłaszcza jeżeli monokultury nie są tam popularne.
W tabeli 1 zaprezentowano historię ekspansji stonki kukurydzianej w Polsce z zaznaczeniem (+), w którym województwie i w którym roku owad był stwierdzany.
Stonka kukurydziana to przykład owada, który niemal w pełni jest powiązany w Polsce z monokulturami kukurydzy. To one pozwalają mu przejść przez cały cykl rozwojowy. Choć w USA gatunek przełamał barierę płodozmianu i jego larwy także żerują na korzeniach soi, to w Polsce na razie nie stwierdzono takiego przypadku, choć w ostatnich latach mocno wzrosła uprawa tej rośliny i też pojawia się po kukurydzy. Oby tak pozostało jak najdłużej.
Stonka kukurydziana nie boi się mrozu
Stonka kukurydziana w ciągu roku rozwija jedno pokolenie. Stadium zimującym są jaja składane do gleby na głębokość do 15 cm (niekiedy nawet do 50 cm, jeśli są głębokie szczeliny). Bez problemu znoszą one mróz, a jedynie silne przesuszenie gleby może ograniczyć ich liczbę. Gatunek lepiej się rozwija na glebach cięższych niż na lekkich, silnie przesuszających się. Jaja składane są przez samice pakietami po kilkadziesiąt sztuk, stąd też obserwuje się później placowe szkody w uprawach kukurydzy. Larwy wylęgają się po siewach kukurydzy, od kwietnia lub maja. Dwutlenek węgla i substancje chemiczne wydzielane przez system korzeniowy kukurydzy uaktywniają wylęg. Z jaj larwy wychodzą stopniowo, dlatego można spotkać szkodnika na różnym etapie rozwoju, co później ma też odzwierciedlenie w terminach pojawu owadów dorosłych. Larwy przechodzą przez trzy stadia rozwojowe, z których ostatnie jest najbardziej żarłoczne. Najwięcej larw w glebie stwierdza się w okresie czerwca i na początku lipca. W tym czasie pojawia się już sporo poczwarek w glebie, z których po kilkunastu dniach wylatują chrząszcze. Wylot owadów dorosłych ma miejsce zwykle od pierwszej dekady lipca, ale w ostatnich latach na południu Polski zaczyna się od końca czerwca. Wyjątkiem był rok 2018, gdy chrząszcze obecne były na polach już 23 czerwca, stąd został pobity „rekord” wczesności ich pojawu. Chrząszcze na polach kukurydzy pozostają do końca zbiorów, a w międzyczasie migrują w poszukiwaniu pokarmu, stąd chętniej poszukują pól obsianych późnymi odmianami, zwłaszcza z cechą stay green. Co warte podkreślenia, jeżeli jesień jest ciepła, to nawet jeżeli kukurydza zostanie zebrana, nie oznacza to wyginięcia chrząszczy, ponieważ mogą w tym czasie żerować na różnych kwitnących jeszcze chwastach. Z tego powodu przykładowo w latach 2018-2019 na Podkarpaciu chrząszcze spotykano do pierwszej połowy listopada. Żerowały choćby na resztkach kwiatów nawłoci. To jest akurat zły sygnał, bo w tym czasie pobierały cenny pyłek, który wpływa na lepszą płodność samic, a samice w tym okresie cały czas składały jaja.
Dwa światy szkodnika
Stonka kukurydziana to owad, który pod kątem szkodliwości łączy dwa światy: nadziemny i podziemny. Jej larwy to szkodniki glebowe, które od momentu wyklucia żerują na korzeniach kukurydzy. W pierwszym stadium rozwojowym obgryzają korzonki włośnikowe kukurydzy, które odpowiadają za pobieranie wody i składników pokarmowych, w tym za wymianę gazową. Drugie i trzecie stadium może dodatkowo wgryzać się do wnętrza grubszych korzeni, w tym także korzeni podporowych. W miejscach żerowania szkodnika korzenie brunatnieją i gniją – zakłócone zostaje ich funkcjonowanie. Rośliny z ogryzionymi korzeniami wolniej rosną i słabiej plonują, mogą się przewracać na glebę i łukowato wyginać, co później utrudnia zbiór plonu kiszonki i ziarna. Zjawisko wylegania zwykle zaczyna się od lipca, a potęgują je choćby deszcze czy silniejsze wiatry. Wyleganie rzadko ma charakter powszechny na polu. Zwykle jest placowe, co często doskonale widać choćby z drona. To z drugiej strony także sprawia, że na większych polach prowadzonych w monokulturze przez pewien czas można nie dostrzec obecności pierwszych szkód, a te będą się pogłębiały wraz z wydłużaniem się monokultury i brakiem stosowania metod ochrony roślin. Są już w Polsce, głównie na południu kraju, plantacje, na których wylega po kilkadziesiąt hektarów kukurydzy wskutek żerowania larw stonki. Tu jednak ważna informacja – trzeba sprawdzić, czy podobnych objawów nie wywołują rolnice, ale też, czy odmiana nie ma tendencji do wylegania lub czy czynniki pogodowe do tego nie doprowadziły, np. silne wichury połączone z silnym uwilgotnieniem gleby. Zdarzają się sytuacje, że pod koniec okresu wegetacji IOR jest proszony o potwierdzenie, co wywołało wyleganie kukurydzy. Nie jest to proste w tym czasie, dlatego im szybciej się je wykryje, tym większa szansa poprawnej diagnozy. Uczula się, żeby wyleganie roślin weryfikować w lipcu i sierpniu, gdyż wówczas jest to proste do sprawdzenia, a system regeneracji korzeni jeszcze nie zakrywa objawów pierwotnego żerowania larw.
Chrząszcze są mniej groźne niż larwy, choć gdy pojawią się licznie, to daje się już zaobserwować ich szkodliwość. Ich ulubionym pokarmem jest pyłek. Jest bardzo pożywny, w tym wpływa na płodność samic, a ta nie jest mała, bo zwykle samica składa 600-800 jaj, a rekordzistki nawet do 1400, co wykazały badania IOR. Pyłek szybko się kończy i wówczas masowo chrząszcze żerują na świeżych znamionach kolb i wodnistych ziarniakach. Potem obok ziarniaków uszkadzają także liście, wyjadając w nich skórkę górną i miękisz. Do tego, jeśli w okolicy pola są chwasty kwitnące, to owady można i tam spotkać. Gdy chrząszczy jest dużo na kolbach, mogą powodować słabsze zaziarnienie tych organów, co ma już wpływ na plon. Wszystko jednak zależy od tego, ile jest chrząszczy. Niekiedy podaje się, że monokultury są wylęgarnią stonki kukurydzianej. To z niechronionych monokultur chrząszcze masowo wylatują i zasiedlają nowe uprawy. Doskonale pokazują to wieloletnie badania IOR Rzeszów, które są prowadzone niemal od początku pojawu stonki w Polsce. Na rysunku 1 można zobaczyć, jak ogromna liczba chrząszczy jest wyłapywana do pułapek feromonowych na monokulturze (od 2-letniej do 15-letniej), a o ile mniejsza jest na polu kontrolnym znajdującym się zwykle 0,5-1 km dalej, prowadzonym w zmianowaniu.
Monokultura wydłużająca się w czasie ma wpływ także na wzrost szkodliwości larw, ale tu trzeba wskazać, że ta szkodliwość nie wzrasta wykładniczo, tj. długość trwania monokultury nie zawsze tożsama jest ze stale rosnącą szkodliwością gatunku. Pogoda ma bardzo duży wpływ na szkodnika, a zwłaszcza wiosenna susza. Ma ona działanie ograniczające żarłoczność larw, zwłaszcza na glebach łatwo zaskorupiających się. Na glebach lekkich, piaszczystych larwy stonki charakteryzują się dużo mniejszą szkodliwością.
To już nie temat tabu
Problem stonki kukurydzianej narasta w Polsce. Widać to w wielu dyskusjach z plantatorami. Przez lata był tematem tabu. Obawiano się przyznawać do obecności stonki, jednak po zniesieniu kwarantanny widać już, że sprawdzają się pesymistyczne scenariusze. Zresztą mówiono to od dawna. Potwierdziła to sama Komisja Europejska, znosząc kwarantannę i podając w uproszczeniu, że przepisy fitosanitarne nie powstrzymały ekspansji gatunku w Europie. Owszem, nie powstrzymały, ale co by się stało, gdyby ich nie było? Można narzekać na różne obostrzenia, ale nie wiemy, czy nie byłoby o wiele gorzej, gdyby nic nie robiono. Teraz cała odpowiedzialność za zwalczanie szkodnika spadła na producentów, dlatego tak ważne jest, żeby mieli do tego narzędzia.
Mikrogranulaty glebowe dają radę
Na ten moment można napisać, że jest jeszcze czym zwalczać stonkę, zwłaszcza na plantacjach monokulturowych. Przez lata piętą achillesową było zwalczanie larw. Nie było preparatów przeciwko nim. Teraz to larwy są głównym celem ochrony roślin i słusznie, bo je najprościej ograniczyć, gdy nie ma się choćby opryskiwaczy szczudłowych. W tabeli 2 podano wykaz preparatów chemicznych w postaci mikrogranulatów glebowych i zapraw nasiennych oraz biopreparaty z nicieniami do zwalczania szkodnika na monokulturach. W przypadku zaprawy nasiennej trzeba zlecić usługowe jej naniesienie na ziarniaki, gdyż nie jest dostępna w handlu detalicznym, natomiast mikrogranulaty aplikuje się w czasie siewu kukurydzy przystawką montowaną do siewnika. W podobny sposób aplikuje się w trakcie siewu biopreparat z nicieniami, z tą różnicą, że jest podawany w formie płynnej. Biopreparaty z nicieniami póki co w Polsce nie podlegają rejestracji.
Uzupełnieniem walki z larwami jest zwalczanie chrząszczy. Można zapytać po co, skoro wymaga to użycia sprzętu do ochrony roślin wysokich? Jest ono uzasadnione tam, gdzie chrząszczy jest dużo, a zabieg ich zwalczania ma głównie na celu obniżenie liczby samic składających jaja, tak aby w kolejnym roku wylęgło się mniej larw. W Polsce są gospodarstwa nakierowane na zwalczanie chrząszczy stonki i mają choćby opryskiwacze szczudłowe. Zabiegi wykonuje się w czasie szczytu lotu chrząszczy. Ten w zależności od roku zwykle przypada od końca lipca do drugiej połowy sierpnia. Masowy pojaw chrząszczy stonki nie pokrywa się póki co z terminem zwalczania gąsienic omacnicy prosowianki, ale zabiegi przeciwko nim mogą pośrednio obniżać pojawiające się w tym czasie chrząszcze. Zwykle zatem potrzebne są 1-2 oddzielne zabiegi wykonane później. Do wykrywania chrząszczy stonki doskonale nadają się pułapki feromonowe dostępne na polskim rynku. Są wysoce efektywne. Warto je instalować już od końca czerwca i regularnie kontrolować, w tym wymieniać feromony na nowe według zaleceń producenta.
Czy będzie alternatywa dla indoksakarbu?
Lada moment pojawi się poważny problem, czym zwalczać chrząszcze stonki kukurydzianej, gdyż w 2022 r. znika z rynku indoksakarb, a że jest to jedyna substancja czynna zarejestrowana do zwalczania owadów dorosłych stonki, to istnieje ryzyko, że jeśli się nie pojawi alternatywa, nie da się z nimi walczyć w kolejnych sezonach (tab. 3). Pisząc o indoksakarbie, trzeba pamiętać, że dodatkowy okres na zużycie zapasów preparatów zawierających tę substancję czynną przyznany przez państwa członkowskie zgodnie z art. 46 rozporządzenia (WE) nr 1107/2009 upływa dnia 19 września 2022 r.
Komentarze