Walka o pestycydy nie wzbudza wielkiego zainteresowania. Tylko nieliczni zwracają na nią uwagę, bo na razie jest to temat, który wydaje się odległy. Nie bez znaczenia jest tutaj wpływ wojny w Ukrainie na wysokie ceny środków produkcji i płody rolne, a także po pandemiczne zerwane łańcuchy dostaw i kłopoty z klimatem. To one są w centrum uwagi. Temat o redukcji pestycydów „odkładany” jest trochę  na półkę. Czy słusznie? My chcemy go kolejny raz przypomnieć, bo w gąszczu wielu informacji, może zostać przeoczony, a walka toczy się o dużą stawkę.

Bo o ile plany redukcji zawarte w Krajowych Planach Strategicznych były trudne, ale ostatecznie akceptowalne. To te wynikające z projektu rozporządzenia o zrównoważonym stosowaniu pestycydów, mogą w drastyczny sposób wpłynąć na funkcjonowanie rolnictwa i struktury produkcji w poszczególnych krajach unijnych i pogłębić różnice w prowadzeniu produkcji, a także opłacalność. Plan bowiem na chwilę obecną zakłada, że zmniejszenie zużycia stosowania środków ochrony roślin ma nastąpić do 2030 r. o połowę. I nie ważne z jakiego pułapu, zużycia tych środków, startuje poszczególny kraj. Cięcia mają być równe, ale różne. Paradoks. Tak. I zdaniem ekspertów skorzystać mają na nich te kraje, które nomen omen, zużywają i będą nadal zużywać najwięcej pestycydów. Czy jeszcze się da coś zmienić? Jest na to szansa. Ale najpierw po kolei skąd pomysł wprowadzenia rzeczonego rozporządzenia.

Zmniejszenie zużycia pestycydów – kontrolowany wyciek informacji

Przypominamy, że na portalu farmer.pl jeszcze na początku roku pisaliśmy o planach Komisji Europejskiej w tej sprawie. Wówczas wyciekł projekt rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady dotyczący zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin uchylający dyrektywę 2009/128/WE. Serwis agrarheute.com, wskazywał iż KE pracuje nad przepisami większej kontroli nad zużyciem pestycydów. Następnie nasza redakcja dotarła do tego projektu, który zakładał, że redukcja obligatoryjnie może wejść w życie we wszystkich krajach Wspólnoty i hasło, że tyle będzie Europejskiego Zielonego Ładu ile w Krajowych Planach Strategicznych, nie będzie już obowiązywać.

Poniekąd potwierdziła to w lutym podczas 62.Sesji Naukowej Instytutu Ochrony Roślin PIB Nina Dobrzyńska, dyrektor Departamentu Hodowli i Ochrony Roślin w resorcie rolnictwa, bo zdaje się, że po raz pierwszy wypowiedziała się, iż redukcja stosowania środków ochrony roślin będzie odbywać się dwutorowo, czyli przez zmiany prawa unijnego i Wspólną Politykę Rolną.

Wtedy zapytaliśmy komisarza Janusza Wojciechowskiego, czy nastąpi zmiana podejścia do celów redukcyjnych, ponieważ wcześniej mówiło się tylko o tym iż w sprawie redukcji środków ochrony roślin wiążący w ramach EZŁ będzie KPS. 22 lutego dopytaliśmy o szczegóły i projekt nowego rozporządzenia. - Rolnicy nie będą podlegali obowiązkowym ograniczeniom zakupu lub użycia środków ochrony roślin. Ogólny cel redukcji o 50% do 2030 roku na szczeblu UE został przyjęty w strategii „Od pola do stołu” i Komisja Europejska w najbliższym czasie opublikuje projekt rozporządzenia, który określi zobowiązania Państw Członkowskich dla wdrożenia tego celu na poziomie krajowym. Dlatego też każde państwo powinno już teraz maksymalnie wykorzystać środki dostępne w ramach Planu Strategicznego dla WPR, żeby zachęcić rolników do przechodzenia na mniej intensywny model produkcji – odpowiedział wówczas redakcji farmer.pl Zespół Janusza Wojciechowskiego w Komisji Europejskiej. Dokładne informacje na temat zamieszczone są w artykułach poniżej.

Ostatecznie wówczas do publikacji tych założeń, planowanych na upublicznienie 23 marca, nie doszło. Zostały one przełożone w czasie i to podobno na długo, ponieważ rozpoczęła się wojna w Ukrainie, a zmniejszenie zużycia środków ochrony roślin rzeczywiście zostanie określone tylko w Krajowych Planach Strategicznych (w polskim KPS było to 3-7,5 proc). Niestety temat szybko powrócił. Znacznie szybciej niż się tego spodziewano.

Już 22 czerwca 2022 r. Komisja Europejska ponownie przedstawiła nowe założenia. Głównym rozgrywającym był Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji. Jego zdaniem to bez redukcji pestycydów grozi nam prawdziwy kryzys żywnościowy. W towarzystwie dwóch komisarzy: ds. środowiska i ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywnościowego, ogłosił on ograniczenie stosowania pestycydów i ryzyka związanego z ich stosowaniem o 50 proc. do 2030 r. Co ciekawe i symptomatyczne, na prezentacji, nie był obecny Janusz Wojciechowski, komisarz ds. rolnictwa.

Później na łamach naszego portalu pojawiła się informacja, że wprowadzenie w tym trudnym dla rolnictwa czasie proponowanych zmian, została złożona za plecami Wojciechowskiego.– Kraje, które używają bardzo mało pestycydów, nie mogą być zmuszane do jeszcze większych redukcji, bo one już używają niewiele. A to jest liczna grupa krajów, głównie z Europy środkowej i wschodniej – mówił w wywiadzie dla farmer.pl Janusz Wojciechowski. I zaznaczył też, że jest to projekt, który można jeszcze zmienić. Swoje stanowisku w tej sprawie musi przedstawić PE, następnie Rada Europejska i na koniec jest procedura negocjacyjna tzw. trylog. A konkretne argumenty kilku państw członkowskich mogą zmienić jego układ.

Na temat projektu rozporządzenia o zrównoważonym stosowaniu pestycydów wypowiadał się też Henryk Kowalczyk, wicepremier i minister rolnictwa, który podkreślał w połowie lipca, że zaproponowana przez KE redukcja o połowę pestycydów w polskiej produkcji rolnej jest nie do przyjęcia bez straty plonów I dodał, że Polska buduje koalicję państw wokół sprzeciwu w stosunku do tej propozycji.

Budowa koalicji przeciw zmniejszeniu redukcji pestycydów

Poprosiliśmy o szczegóły polskiego stanowiska w tej sprawie. - Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi dużą wagę przykłada do ograniczania ryzyka związanego ze stosowaniem środków ochrony roślin oraz uniezależniania rolnictwa od chemicznych środków ochrony roślin. Świadczą o tym tak przyjęte w Polsce rozwiązania legislacyjne, jak i realizowany już drugi dla Polski Krajowy Plan Działania na rzecz ograniczenia ryzyka związanego ze stosowaniem środków ochrony roślin. Należy przypomnieć, że rozwiązania takie jak obligatoryjne szkolenia dla osób stosujących środki ochrony roślin czy obowiązkowe kontrole sprawności technicznej opryskiwaczy zostały przyjęte w polskim prawie krajowym jeszcze przed akcesją do Unii Europejskiej, na długo przed wprowadzeniem tych rozwiązań na poziomie prawa unijnego. Polska była zatem jednym z prekursorów dla tych rozwiązań – odpowiedziała nam Małgorzata Książyk, dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji w resorcie rolnictwa.

Jak dodała, zużycie środków ochrony roślin w Polsce w przeliczeniu na powierzchnię upraw jest przy tym niższe od średniej wartości dla Unii Europejskiej i niższe niż w szeregu państw o podobnych warunkach rolniczych i klimatycznych.

- Niestety, przedstawiony przez Komisję Europejską projekt rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin i w sprawie zmiany rozporządzenia (UE) 2021/2115 jest dalece rozczarowujący, a proponowane rozwiązania są nieadekwatne do zakładanych celów. W obecnym kształcie nie może ona zatem zyskać poparcia ze strony Polski. Proponowane w projekcie rozwiązania miałyby istotny, negatywny wpływ na bezpieczeństwo żywnościowe i konkurencyjność unijnego rolnictwa, a także prowadziłyby do zwiększenia uzależnienia unijnego systemu żywnościowego od importu żywności. Powyższe zagrożenia są szczególnie aktualne w kontekście zdarzeń zakłócających łańcuchy dostaw, jak pandemia COVID-19 i wojna w Ukrainie, czego projekt nie uwzględnia – podkreślała w oficjalnej informacji.

Zdaniem polskiego resortu, brak jest także ze strony Komisji Europejskiej propozycji mechanizmów ograniczających import do Unii Europejskiej z państw trzecich żywności produkowanej przy niższych niż unijne standardach środowiskowych. Badanie importowanej żywności na obecność pozostałości środków ochrony roślin nie stanowiłoby rozwiązania problemu, ponieważ preparaty stosowane na wczesnych etapach produkcji nie pozostawiają śladów w płodach rolnych.

Te wszystkie czynniki powodują negatywne stanowisko Polski wobec projektu w jego obecnym kształcie.

Stanowiska dotyczące zmniejszenia środków ochrony roślin

W podobnym tonie wypowiadają się też sami rolnicy, a także specjaliści zajmujący się tematyką środków ochrony roślin. Podkreślali oni w rozmowie z farmer.pl, że propozycja redukcji pestycydów jest korzystna dla krajów, które stosują dużo środków ochrony roślin. Dla Polski nie, bo my nawet nie sięgamy do średniej unijnej.

Przypominamy, że średnie zużycie substancji czynnej na hektar w Unii Europejskiej wynosi ok. 3 kg (dane z 2020 r.). Dla Polski jest to 2,1 kg, ale są kraje, które zużywają nawet 8,8 kg, jak Holandia, czy Irlandia – 6,9 kg, Belgia – 6,7 kg, czyli wiele ponad średnią. W poszczególnych uprawach rolniczych zużycie substancji czynnych jest jeszcze też dużo niższe niż średnia. Na przykład ogółem zużycie substancji czynnej na ha w uprawie pszenicy ozimej wynosi 1,32 kg/ha, w kukurydzy – 0,75 kg/ha, a w rzepaku – 1,74 kg/ha. Powyżej średniej w uprawach rolniczych są tylko ziemniaki – 3,49 kg/ha.

- Jesteśmy rozczarowani podejściem Komisji Europejskiej do kwestii poziomu redukcyjnego. Wcześniejsze zapewnienia, że każdy kraj UE przedstawi własną strategię dochodzenia do celów redukcyjnych w perspektywie do 2030 roku (wg. założeń Krajowego Planu Strategicznego) jest zastąpione pewnym konkretnym oczekiwaniem (wymuszeniem) poziomu redukcji – mówił nam dr hab. Roman Kierzek, prof. IOR-PIB, dyrektor Instytutu Ochrony Roślin – PIB w Poznaniu.

- Założenia nowego rozporządzenia UE są korzystne dla tych państw, które stosują bardzo dużo środków ochrony roślin, np. Holandia stosuje aktualnie 8,8 kg/ha substancji czynnych (s.cz.), natomiast Polska tylko 2,1, a jeszcze kilka lat temu stosowaliśmy 2,5. Wprowadzenie zapisów rozporządzenia UE spowoduje, że w Polsce powinno stosować się około 1,5 kg/ha s.cz. Aktualnie średnia dla całej UE wynosi 3, a kilka lat temu wynosiła 3,5, ale prawie połowa krajów członkowskich stosuje poniżej średniej. Holandia po obniżeniu o połowę będzie używała 4,4 kg/ha s.cz., czyli 3-krotnie więcej niż Polska po redukcji 35 roc. – podkreślał w rozmowie z farmer.pl prof. Marek Mrówczyński, dyrektor IOR-PIB w latach 2018-2021 oraz 2007–2012, przewodniczący Komisji ds. Środków Ochrony Roślin przy MRiRW w latach 2017–2018.

Po drugiej stronie barykady jest z kolei Koalicja Żywa Ziemia, która w lipcu apelowała o pilne podjęcie wszelkich działań w celu przyjęcia przepisów prawa w zakresie ograniczenia stosowania (i ryzyka) chemicznych środków ochrony roślin w produkcji rolnej (pestycydów) oraz stworzenia warunków realizacji ambitnych celów europejskiej strategii „Od pola do stołu” – zmniejszenia o 50 proc. stosowania i ryzyka chemicznych środków ochrony roślin do 2030 r.

Z kim Polska chce budować sojusz wobec redukcji pestycydów?

- Szczegółowe zastrzeżenia wobec ujętych w projekcie rozwiązań dotyczą zatem przede wszystkim krajowych celów redukcyjnych dotyczących ograniczenia stosowania środków ochrony roślin i ryzyka z tym związanego, które miałyby być ustalane wg ściśle określonych zasad matematycznych. Powyższe cele, dla których bazą są czysto ambicjonalne i polityczne założenia strategii Od pola do stołu, nie uwzględniają bowiem potrzeb ochrony roślin – podkreśliła Małgorzata Książyk informując nas o stanowisku resortu rolnictwa w sprawie projektu rozporządzania o zrównoważonym stosowaniu pestycydów.

Ministerstwo zaznacza, że radykalne ograniczenie stosowania środków ochrony roślin w państwach o niskim ich zużyciu na ha, spowodować może brak możliwości zapewnienia ochrony roślin, a tym samym utrzymania produkcji.

- Państwa członkowskie o niższym zużyciu środków ochrony roślin straciłyby ponadto możliwość efektywnego reagowania na nowe zagrożenia ze strony agrofagów (w tym związane ze zmianami klimatycznymi, zwiększającym się międzynarodowym obrotem handlowym, czy mobilnością ludzi). Zagrożenia te wynikają tak z pojawiania się nowych agrofagów (szkodników i patogenów roślin), dotychczas niewystępujących na danym terenie, jak i ze zmian biologii rodzimych agrofagów zwiększających ich szkodliwość – jak np. większa liczba pokoleń w ciągu roku, wcześniejszy pojaw w uprawach roślin, etc. Dużym problemem dla ochrony upraw przy stale zmniejszającej się palecie dostępnych środków ochrony roślin, staje się też odporność agrofagów na dostępne preparaty – odpowiedział nam resort rolnictwa.

Nieakceptowalny dla naszego kraju jest także proponowany radykalny zakaz stosowania środków ochrony roślin na obszarach wrażliwych, który uniemożliwiłby produkcję roślinną na obszarach NATURA 2000, a także możliwość ochrony lasów.

Projekt proponuje także nałożenie tak na rolników, jak i na administrację, szeregu nowych obowiązków. Projekt nie uwzględnia przy tym kompetencji rolników uzyskanych w ramach średniego lub wyższego kształcenia rolniczego – Polska ma tymczasem bardzo rozwiniętą sieć szkół kształcących w tym zakresie.

Zastrzeżenia wobec proponowanych przez Komisję Europejską rozwiązań było przedstawiane m.in. podczas posiedzeń Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa, jeszcze przed oficjalną prezentacją projektu rozporządzenia:

  • z inicjatywy Polski i Estonii uzgodniony został wspólny dokument BG (Bułgaria), EE (Estonia), HR (Chorwacja), HU (Węgry), LV (Łotwa), LT (Litwa), MT (Malta), AT (Austria), PL (Polska), RO (Rumunia), SK (Słowacja), SI (Słowenia), przedstawiający zastrzeżenia do nieformalnego projektu rozporządzenia; dokument ten został przekazany Komisarz ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności p. Stelli Kyriakides 15 marca br., a następnie był omawiany podczas posiedzenia Rady UE ds. Rolnictwa i Rybołówstwa 21 marca br.
  • propozycje alternatywne dla proponowanych przez Komisję Europejską zostały przedstawione też podczas posiedzenia Rady UE ds. Rolnictwa i Rybołówstwa 13 czerwca br. – wspólny dokument AT, BG, EE, HU, LV, LT, PL, RO, SK i SI.

- Powyższe zastrzeżenia będą konsekwentnie prezentowane przez przedstawicieli Polski na posiedzeniach grupy roboczej Rady, które to prace rozpoczęły się w lipcu br. Stanowisko Polski uwzględniać będzie przy tym szerokie konsultacje tak ze środowiskiem rolniczym, jak i z jednostkami naukowymi – podał nam resort.

Czy wspólne stanowisko wyżej wymienionych państw będzie wystarczające? Bo jak wynika z poniższej informacji kraje te przeważnie (z wyjątkiem Austrii) zużywają substancji czynnych mniej niż średnia unijna, co wpisuje się w nasze wnioski, że na proponowanych redukcjach skorzystają, a może lepiej: nie stracą tak wiele te kraje, gdzie zużywa się ich najwięcej. Przypomnijcie mi z jakiego państwa pochodzi gorący orędownik proponowanych zmian Frans Timmermans?