- Część rzepaków po nawałnicach z przełomu czerwca i lipca jest w dużym stopniu "położona", co może konotować problemy ze zbiorem
- Warto takie rośliny zgłaszać do ubezpieczalni, nawet jeśli strata bezpośrednia nie wystąpiła
Brak strat bezpośrednich
Przełom czerwca oraz lipca przyniósł w wielu południowych regionach kraju (a lokalnie także w centrum oraz na północy) nawałnice i ulewne deszcze. Część rzepaków wskutek silnego wiatru i dynamicznych ulewnych deszczy nie utrzymała pionowej pozycji i całymi pasami zaczęła wylegać. Czy plon rzepaku będzie wobec tego niższy?
Rolnicy, którzy zgłosili szkody i pojawili się na nich likwidatorzy, informują, że straty wedle ubezpieczalni są znikome. W większości przypadków szkody szacowane są na 2 -10 %. Na niektórych plantacjach niemal wszystkie rośliny są położone, a mimo wszystko straty są wyceniane dość nisko. Takie szacunki ubezpieczalni są jednak jak najbardziej możliwe, gdyż samo wyleganie rzepaku tuż przed zbiorami nie prowadzi jeszcze do bezpośrednich strat. Natomiast liczyć się trzeba z tym, że ewentualne straty na takiej plantacji są bardziej prawdopodobne w kilku scenariuszach.

Czytaj więcej
Czy desykować rzepak?Ryzyko obniżki plonowania jest wyższe
Przede wszystkim rośliny przechylone wskutek nawałnic mogą szybciej się osypywać. Tu możemy mieć do czynienia z takim układem, gdy górne łuszczyny będą w pełni dojrzałe, natomiast dolne - mające w zasadzie bezpośredni kontakt z glebą - wciąż będą zielone. Taka sytuacja, będąca efektem nierównomiernego dojrzewania, znacznie utrudnia zbiór. Koszony materiał uzyskuje wyższą wilgotność, a część łuszczyn zostanie wyrzucona przez kombajn. Często jedyną opcją przy tak położonym rzepaku jest dosuszanie - inaczej rośliny mogą nie dojrzeć w jednakowym terminie. Niemniej w przypadku występowania wysokich temperatur najprawdopodobniej desykacja będzie zbędna. Gorzej, jeśli pojawi się kilka deszczowych dni - wówczas łuszczyny przechylone bliżej ziemi będą odbierały część wilgoci od gleby.
Oczywiście nawet jeśli rośliny dojrzeją w miarę równomiernie to niełatwe będzie koszenie takiego przechylonego łanu. Wiele zależeć będzie od stopnia owego przechylenia, ale także tego w jaki sposób rośliny są położone. Najgorzej jeśli wiatr "zwichrował" rośliny w różne strony. Wtedy operator kombajnu nie jest nawet w stanie określić jak wjeżdżać w łan, by straty były jak najmniejsze. Część łuszczyn będzie się osypywać już przy pierwszym kontakcie z kombajnem, zanim jeszcze trafi na stół. Straty w plonowaniu w tej sytuacji mogą wystąpić dość znaczne, a co więcej w kolejnym sezonie będziemy mieli większy problem z samosiewami rzepaku. Te, choć dość łatwe w zwalczaniu, będą po zbiorach sporym zagrożeniem - zwłaszcza przy bardzo dużej obsadzie - dla utrzymania bilansu wodnego w glebie.
Rzepak coraz bardziej podatny na uszkodzenia
Ostatnie nawalne deszcze oraz wiatry występowały jeszcze w momencie, gdy łuszczyna była niemal w pełni zielona. W tej fazie jej podatność na uszkodzenia mechaniczne i ewentualne otwarcie jest mniejsza. Stąd też niskie szacunki strat, ponieważ bezpośrednio szkody jeszcze nie wystąpiły. Natomiast oczywiście zagrożenie niższego plonowania w takiej sytuacji istnieje dość spore, zwłaszcza ze względu na wspomniane trudności jakich może przysporzyć zbiór. Co oczywiste - ewentualne nawałnice w tej chwili mogą nie być już tak łaskawe dla rzepaku. Wszak im bliżej zbioru tym wyższa będzie podatność na wszelkie uszkodzenia mechaniczne.
Komentarze