Farmer.pl: Komisja Europejska przyjęła 20 maja br. strategię „Od pola do stołu”. Zgodnie z jej zapisami – do 2030 r. w UE o 50% powinno się zmniejszyć stosowanie i ryzyko dotyczące stosowania pestycydów chemicznych oraz – także o połowę – stosowanie niebezpiecznych pestycydów. Jak ocenia Pan ten wymóg?

Prof. Marek Mrówczyński, dyr. IOR-PIB: - No cóż, jak już wcześniej sygnalizowałem, w mojej ocenie tak wysokie ograniczenia w stosowaniu środków ochrony roślin (w porównaniu do projektowanych tylko 30%) to poważne ryzyko dla producentów surowców rolniczych i ogrodniczych, którego skutki w konsekwencji dotkną również konsumentów.

Nie widzi Pan żadnych pozytywów w przyjętej strategii?

- Założenia Strategii w swej istocie są bardzo szlachetne i wpisują się w ogólnoświatowy trend przywracania równowagi środowiskowej. Ale nie do końca przemawiają do rolników, ba - jawią się jako zagrożenie i w rzeczywistości – jeśli nie zostaną przyjęte rozwiązania, które zniwelują rysujące się ryzyko – mogą doprowadzić do ogromnych społecznych i ekonomicznych problemów. Ale warto podkreślić jeszcze jeden aspekt – realizacja strategii „Od pola do stołu” wymusi - siłą rzeczy - przeprowadzenie zmian z obowiązujących w UE i w Polsce przepisach dot. ś.o.r.  Zakładam, że wprowadzane zmiany będą koncentrować się na ułatwieniach w zakresie rejestracji preparatów biologicznych oraz chemicznych środków ochrony roślin, które w małym stopniu wpływają na środowisko i są bezpieczne dla ludzi. W tym kontekście będziemy mogli mówić o szansach dla rolnictwa, nie tylko polskiego. Chciałem też zwrócić uwagę, że planowane jest prawne wzmocnienie integrowanej ochrony roślin. Będą wprowadzone zachęty do stosowania alternatywnych metod ochrony, m.in. agrotechnika, zrównoważone nawożenie oraz wprowadzanie odmian odpornych i tolerancyjnych na agrofagi. Nowe uregulowania legislacyjne ułatwią rejestrację bardziej bezpiecznych dla ludzi i środowiska proekologicznych środków ochrony roślin, a także środków biologicznych. Mam nadzieję, że powiązane to zostanie z wprowadzeniem realnego wsparcia dla polskiego rolnictwa w postaci dopłat dedykowanych do zakupu preparatów biologicznych, tak jak to ma miejsce w innych krajach UE. Póki co, są one zbyt drogie dla naszych rolników.

Są też takie sygnały, że w zasadzie w Polsce przyjęcie Strategii nic nie zmieni – jeśli chodzi o poziom stosowania ś.o.r., a nawet będzie możliwe jego zwiększenie. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

Polska jest na 10 miejscu pod względem zużycia substancji czynnych, a wyprzedzają nas m.in. takie kraje, jak: Austria, Chorwacja i Wielka Brytania. Z tych danych statystycznych wynika szansa dla polskiego rolnictwa – bowiem realizacja Strategii powinna oznaczać konieczność ograniczenia stosowania ś.o.r. w tych krajach, które zużywają ich obecnie najwięcej, oraz możliwość zwiększenia stosowanych ilości w regionach, w których wskaźniki są najniższe, tak aby ogólne zużycie kształtowało się na porównywalnym poziomie. Można więc uznać przedstawioną przez Panią tezę za możliwą.
Uważam, że Polska powinna jednak zaproponować nieco inne, korzystniejsze dla siebie podejście do redukcji stosowania ś.o.r. . Chodzi mi o zastąpienie sztywnego, wyrażonego ilością substancji czynnej 50% wskaźnika na model, który odzwierciedlałby specyfikę poszczególnych państw członkowskich UE. Zamiast % redukcji Polska powinna zaproponować maksymalną ilość substancji czynnych w kg/ha, jako średnią wszystkich upraw. Oczywiście globalnie, dla całej UE może to oznaczać 50% redukcję. Będą uprawy gdzie ten wskaźnik będzie wyższy oraz takie, gdzie będzie niższy. Znając podejście do problemu państw „starej” UE będą one forsować zapis procentowy, gdyż jest dla nich znacznie korzystniejszy, niż np. maksymalnie 3,5 kg s.cz./ha. W tym przykładzie nasz kraj nie musiałaby zmieniać nic. Polska powinna więc mocno zaakcentować kwestię nierównej konkurencyjności sektorów rolnych w poszczególnych państwach członkowskich na wspólnym rynku rolnym – a że KE jest wrażliwa na takie sprawy, istnieje duża szansa na to, że przychyli się do takiego stanowiska.

Jakie kroki – w związku z ogłoszoną Strategią - powinien podjąć nasz kraj i czego – według Pana - należy się spodziewać w najbliższym czasie?

W mojej opinii, w Polsce powinna być teraz rozwijana produkcja biopreparatów i biostymulatorów oraz adiuwantów, co pozwoli na ograniczenie chemicznej ochrony roślin, a także wpisuje się w założenia integrowanej ochrony. Wspominałem już, że moim zdaniem, nasze państwo powinno zacząć wspierać biologiczną ochronę roślin, poprzez system dopłat celowych. Ale jest jeszcze jedna ważna kwestia, na którą powinniśmy zwrócić szczególną uwagę – hodowla odmian odpornych i tolerancyjnych na agrofagi. Dziś wszystkie nowe odmiany roślin zapewniają wysokie plonowanie w warunkach pełnej osłony szczególnie fungicydowej oraz zoocydowej. Hodowla wysokowydajnych oraz jakościowych odmian spowodowała, że rośliny są bardzo delikatne i podatne na różne czynniki biotyczne i abiotyczne. Wg Strategii należy zwiększyć zastosowanie metod niechemicznych, w tym metod biologicznych oraz właśnie wykorzystanie odmian odpornych i tolerancyjnych na agrofagi. Tymczasem rozwój i szerokie zastosowanie niechemicznych metod ochrony wymaga czasu oraz zaangażowania większego kapitału. Hodowla odmian odpornych trwa około 10 lat i dotyczy tylko kilku agrofagów, np. w Krajowym Rejestrze COBORU znajduje się 160 odmian rzepaku ozimego, z czego tylko 10 odmian jest odpornych i tolerancyjnych na kiłę kapusty, która należy do najważniejszych chorób systemu korzeniowego. W całej Polsce od kilku lat do najgroźniejszych chorób należy wirus żółtaczki rzepy (TuYV), którego wektorem są mszyce, a do najnowszych i innowacyjnych działań należy hodowla odmian odpornych i tolerancyjnych na TuYV. Aktualnie w Krajowym Rejestrze znajduje się tylko 28 odmian odpornych na TuYV, a cały proces zwiększania liczebności trwa już około 10 lat…. Tak więc biorąc pod uwagę fakt, że Strategia „Od pola do stołu” wymusza na krajach UE obniżenie do 2030 r. aż o 50% stosowania ś.o.r., - trzeba się bardzo pilnie wziąć za temat hodowli odmian odpornych na agrofagi.

Na koniec: co Pan Profesor sądzi o zapisanym w Strategii wymogu zwiększenia powierzchni upraw ekologicznych?

Rzeczywiście, Strategia zakłada, że aż 25% powierzchni danego kraju ma być przeznaczona pod uprawy ekologiczne. Aktualnie w Polsce stanowi to około 5%. W ciągu 10 lat nie jest możliwe zwiększenie udziału produkcji ekologicznej z 5 do 25%, co może spowodować, że część tej produkcji nie będzie spełniało norm np. pozostałościowych. Produkcja ekologiczna cechuje się niższymi plonami, co spowoduje, że Polska i inne kraje UE staną się importerem żywności.

Dziękuję za rozmowę