Ostatnia jesień upłynęła pod znakiem intensywnych nalotów szkodników, atakowały mszyce, które w rzepaku czynią spore spustoszenia. Kilkanaście gatunków jest wektorem groźnego wirusa żółtaczki rzepy (TuYV) - roznosi go m.in.: mszyca brzoskwiniowo-ziemniaczana i kapuściana - który może powodować duże straty plonu, nawet do 50 proc. Występuje powszechnie w regionach, gdzie obok rzepaku uprawiane są buraki cukrowe, ziemniaki i warzywa. W największym nasileniu w sezonie 2015/16 porażenie było widoczne w zachodniej i środkowej części kraju. Na jesieni roku ubiegłego wystąpiło przede wszystkim na zachodzie i południowym zachodzie Polski.

W wyniku infekcji liście mają antocyjanowe przebarwienia, które występują na blaszce liściowej od brzegu w kierunku do środka. Przeważnie objawy powodowane porażeniem przez wirus pojawiają się na jesieni i mogą być mylone z niedoborem fosforu, który szczególnie uwidacznia się w chłodniejszych warunkach. Przy dłuższym utrzymywaniu się temperatury poniżej 10-12°C pojawiają się zaburzenia w przyswajalności tego składnika, co skutkuje deficytem pierwiastka i pojawiającymi się przebarwieniami na liściach roślin. Te są jednak odwracalne, gdy temperatura wzrasta (na wiosnę). Fosfor jako jedyny ze składników bez ograniczeń pobierany przez rośliny jest dopiero w temperaturze powyżej 20°C. Fioletowe liście i słabszy rozwój roślin mogą być również związane z uszkodzeniami systemu korzeniowego. Dlatego należy kontrolować rośliny na plantacji i te o nieprawidłowym pokroju wykopać i sprawdzić, czy na korzeniu nie ma uszkodzeń powstałych w wyniku żerowania śmietki kapuścianej (kanały i blizny na korzeniu) lub oznak infekcji kiłą kapusty (narośla).

WIRUS JEST, OBJAWÓW BRAK

Wirus żółtaczki rzepy przeważnie ujawnia się na jesieni, jednak przez długi czas może nie dać widocznych objawów zewnętrznych na roślinie i dopiero test laboratoryjny pozwala stwierdzić jego obecność. Może to oznaczać, że rolnik nawet przy najlepszych staraniach i dbałości o uprawę z góry jest skazany na porażkę i niższy plon. Porażenie prowadzi do zredukowania liczby odgałęzień bocznych i nasion w łuszczynie oraz zmniejszenia zaolejenia. Wzrasta natomiast zawartość glukozynolanów. Obserwuje się też skarłowacenie roślin. Niestety, w trakcie wegetacji rzepaku nie ma możliwości walki z infekcją wirusową. Pozostaje jesienna walka z mszycami - wektorami wirusa, jednak ten sposób może okazać się spóźniony w działaniu i nie wyeliminować zagrożenia, a jedynie je ograniczyć. Jest to tym trudniejsze, że obserwuje się wzrost intensywności ataku szkodników po zaprzestaniu stosowania zapraw insektycydowych w rzepaku, które chroniły rośliny w początkowych fazach rozwoju. Ocieplenie klimatu sprawia, że jesienna aura utrzymuje się dłużej i często jeszcze w grudniu spotkać można mszyce na roślinach. Tymczasem na zabieg opryskiwania insektycydem w tym okresie jest za zimno. Preparat nie zadziała, a nadejście minusowych temperatur po jego przeprowadzaniu uszkodzi rośliny.

JAK SIĘ BRONIĆ PRZED TUYV

Koniecznością w uprawie rzepaku staje się sięganie po odmiany nie tylko o wysokiej zimotrwałości, podwyższonej odporności na suchą zgniliznę kapustnych (Phoma lingam), ale także na wirusa TuYV. Obecnie ok. 1/4 odmian będących w badaniach rejestrowych Centralnego Ośrodka Badania Odmian Roślin Uprawnych jest odporna na wirusa żółtej żółtaczki rzepy, niektóre są już zarejestrowane (szerzej o odmianach rzepaku w kolejnym, lipcowym numerze "Farmera"). Nieszczególnie można liczyć na to, że problem nie wystąpi. Badania przeprowadzone w latach 2015-2016 przez naukowców Instytutu Ochrony Roślin Państwowego Instytutu Badawczego w Poznaniu, które przedstawiono podczas 57. Sesji Naukowej IOR w br., wykazały obecność wirusa w 175 próbach na 200 pobranych do analizy. Wirus żółtaczki rzepy został potwierdzony w testach molekularnych i serologicznych. Przy tak wysokiej zgodności problem wirusów w rzepaku należy traktować jako poważny. Ponadto Klinika Chorób Roślin IOR potwierdziła również obecność TuYV w mszycach i jako najbardziej efektywnego wektora wirusa żółtaczki rzepy wskazała mszycę brzoskwiniowo-ziemniaczaną. Gatunek ten jest polifagiem żerującym między innymi na roślinach psiankowatych, bobowatych, kapustowatych, rozwija się w uprawach polowych, w szklarniach i na chwastach. Do zakażenia dochodzi w trakcie żerowania mszycy (wektora), które najczęściej wybierają młodsze części roślin. Mszyce wysysając soki z komórek sitowych lub miękiszowych, wpuszczają do rośliny ślinę, która może zaburzyć przebieg procesów życiowych, jak: fotosynteza, oddychanie i powodować zakażenie wirusem.

 

Artykuł ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika "Farmer"