Zwykle radziły sobie one z jesiennymi szkodnikami tej uprawy w tym m.in. pchełkami. W tym sezonie jest inaczej. Rolnicy zmuszeni byli wykonać jesienią nawet dwa zabiegi insektycydowe - nalistnie i to nie zawsze zadziałało. Problemu nie da się zamieść pod dywan, a będzie on w kolejnych latach jeszcze narastał, bo zakaz na razie jest wprowadzony na dwa lata.
Przecież wejście w życie od tego roku zasad Integrowanej Ochrony Roślin miało przyczynić się do zmniejszenia zużycia stosowania środków chemicznych, a w tym wypadku dzieje się inaczej. Bardzo ważnym aspektem w tej sprawie jest też fakt, że rolnicy w ten sposób tracą podwójnie, bo jeszcze muszą wyłożyć więcej na ochronę swoich łanów. Zdaniem prof. Marka Mrówczyńskiego z Instytutu Ochrony Roślin PIB koszty ochrony rzepaku ozimego przed szkodnikami po wycofaniu zapraw nasiennych zwiększyły się od 3 do 7 razy.
Wracając do pchełki rzepakowej jest jej rzeczywiście bardzo dużo. Można spotkać plantacje, gdzie na każdej roślinie są wygryzienia.
Pchełka żeruje przede wszystkim w głównych nerwach i ogonkach liściowych, następnie w nasadowej części łodygi i w szyjce korzeniowej. Bardzo groźne jest, kiedy szkodnik zaatakuje stożek wzrostu, wówczas roślina zamiera.
Do zwalczania pchełek nalistnie wykorzystuje się środki z grupy pyretroidów. Wśród tych zarejestrowanych można wymienić: Agria-Deltametryna 2,5 EC, Decis 2,5 EC, Decis Mega 50 EW, Khoison 25 EC, Patriot 100 EC i Sparviero. Środki należy stosować po wystąpieniu pierwszych uszkodzeń.