Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie przewiduje udzielenia zezwoleń dla tymczasowego stosowania zapraw neonikotynoidowych w rzepaku. Zdaje się nie zauważać problemu w uprawach rzepaku, którego nie ma czym chronić przed szkodnikami. Argumenty wskazujące na konieczność ochrony tej rośliny preparatami chemicznymi, przedstawione przez najwyżesze autorytety naukowe oraz zrzeszenia związane z producentami rzepaku nie przemawiają w sposób wystarczający.

Dzisiaj moda na ekologię sprawia, że racjonalne argumenty nie mają siły przebicia. Nie jest się jednak jej promotorem ograniczając stosowanie pewnych preparatów, prowadząc tym samym do wzmożonego wejścia na rynek preparatów niewiadomego pochodzenia. Uzmysłowić sobie bowiem trzeba, że ograniczenia w stosowaniu zapraw i preparatów do oprysków wymuszają na praktyce rolniczej sięganie po środki ochrony roślin bez rejestracji. Wzmacnia się w ten sposób tzw. podziemie czyli nielegalny obrót ŚOR. Przy wykorzystaniu takiego preparatu nie ma pewności co w nim naprawdę się znajduje – jakie substancje czynne. Dlatego taka decyzja niewiele ma wspólnego z ekologią, nie tylko jest zagrożeniem dla pszczół, ale dla całego środowiska, przede wszystkim w konsekwencji stwarza niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia ludzi.

Odmowa dla zapraw neonikotynoidowych oznacza, że produkcja rzepaku będzie droższa i część rolników z niej zrezygnuje. Należy liczyć się zatem ze spadkiem areału upraw rzepaku, co też odbije się na pszczelarzach. Rolnik tak, jak i konsument jest na końcu łańcucha ekonomiczno-gospodarczego i pozostawiany sobie, musi radzić sobie sam. Odezwą się głosy, że bardzo dobrze, że najlepiej ten poziom i jego zależności reguluje wolny rynek – owszem. Jednak rolą państwa, jest ochrona rynku wewnętrznego, zwłaszcza w strefie związanej z produkcją rolną stanowiącą o bezpieczeństwie żywności, a także konkurencyjności kraju.

Kraje sąsiednie zdają sobie sprawę, jak istotna jest jak największa niezależność w tym względzie oraz konieczność bycia konkurencyjnym. Dlatego bez wahania dążą do uzyskania zezwolenia dla czasowego stosowania neonikotynoidów w rzepaku. Zwłaszcza, że zaprawy neonikotynoidowe stosuje się w sierpniu/wrześniu, a nie podczas okresu największego zagrożenia dla pszczół, czyli w kwietniu/maju podczas kwitnienia rzepaku. Poza tym nie jest udokumentowane przenoszenie się substancji do pyłku i nadal mowa jest o potencjalnym zagrożeniu dla zapylaczy.

W tej chwili takie zezwolenie jest już wydane dla: Danii, Finlandii, Estonii, Litwy i Łotwy, a dla słonecznika i kukurydzy na Węgrzech, w Bułgarii i Rumunii. Co więcej wystąpiły o nie: Niemcy i Belgia. Polska – no cóż, w następnym sezonie będziemy mieć powtórką z obecnego stanu rzepaku, o ile sytuacja nie będzie jeszcze gorsza. Nie ma co liczyć na to, że nagle populacja śmietki zmaleje i że z jakiś przyczyn szkodnik ten rzepaki będzie omijał. Śmietka będzie występować, jej nasilenie wzrastać – to wynik ciepłych zim i niezwalczania szkodnika, który praktycznie bez przeszkód może się rozwijać.

Rzepaki uszkodzone przez śmietkę gorzej zimują, jeśli wystąpią mrozy (jak np. w styczniu br.) rośliny nie mają szans na przetrwanie. Wymarznięcia, które obserwowaliśmy w tym roku to skutek nie tylko niskich temperatur, ale przede wszystkim wcześniejszego uszkodzenia przesz śmietkę, przed którą rzepaki w wyniku braku zapraw, nie były chronione.