- Zainteresowanie sprzedażą zbóż wzrosło, ale ceny dynamicznie spadają
- System dopłat do zbóż według wielu rolników jest zbyt mało czytelny
Drugie żniwa w skupach
Na południu Polski zainteresowanie sprzedażą zbóż wzrosło skokowo. O ile jeszcze dwa - trzy tygodnie temu ruch w punktach skupowych był w zasadzie niewielki, to od końcówki kwietnia w wielu firmach ustawiają się kolejki. Pracownicy firm skupujących ziarno przyznają, że zainteresowanie sprzedażą jest dość wysokie, dodając jednocześnie, że ruch momentami jest większy niż podczas żniw. Z pewnością informacje o dopłatach do sprzedanego towaru wpływają na decyzje rolników. Jest jednak jedno “ale”.
System dopłat do sprzedawanych zbóż został skomplikowany do granic możliwości. Z rozmów z rolnikami wynika, że mało kto z nas orientuje się na jakich zasadach dopłaty mają funkcjonować. W zagmatwanym systemie gubią się również przedstawiciele firm skupowych, ale i instytucji państwowych. W istocie system dopłat do zbóż - skoro już powstał - mógł funkcjonować dużo prościej. Wystarczyło chociażby wprowadzić cenę bazową i odnosić się do niej podejmując decyzję o przyznaniu pomocy. Przy obecnych zasadach trudno się doliczyć ile tak naprawdę zapowiadanej pomocy rolnik ma uzyskać.
Inna sprawa, że rolnicy wspominają, że dopłaty nie są celem - słusznie domagają się jednak uczciwej ceny za wyprodukowany towar. W każdym gospodarstwie da się usłyszeć, że doprowadzono do takiej sytuacji, że nasze rolnictwo nie może konkurować z produkcją ukraińską i tańszym zbożem zza wschodniej granicy. Rolnicy w większości podkreślają także, że w jaki sposób możemy konkurować z towarem ukraińskim, gdzie normy produkcyjne są znacznie mniej restrykcyjne niż w Polsce.
Rekordowa pomoc? Raczej rekordowe zamieszanie w rolnictwie
Przekaz idący w świat jest taki, że to rekordowa pomoc dla polskiego rolnictwa. Tymczasem w istocie doprowadzono do rekordowego zamieszania w polskiej branży rolnej. Pomoc jest w tej chwili potrzebna. Ale przy obecnych niskich cenach - również rekordowych - jest to de facto tylko częściowa rekompensata.
A po jakich cenach sprzedawane są zboża? Pszenica konsumpcyjna leci na łeb na szyję - ceny oscylują w granicach 830 - 860 zł/t. Pszenica paszowa wyceniana jest na 800 - 820 zł/t. Jęczmień na południu kraju oscyluje w granicach 650 - 720 zł/t, podobnie pszenżyto. Są to ceny na granicy opłacalności - i to na dobrych stanowiskach, gdzie można uzyskać w miarę satysfakcjonujące plony. Na słabszych ziemiach przy takich wycenach mamy “dokładkę” do interesu.
Pamiętajmy, że magazyny nie są "z gumy" i przy wysokiej podaży towaru w pewnym momencie może powstać zator - czy to w firmach skupowych czy też w kolejnych częściach procesu logistycznego.
W poniedziałek Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Robert Telus informował, że 30% zboża zmagazynowanego przez rolników zostało już wyeksportowane. Minister podkreśla, że wierzy, iż uda się przygotować rolników do nowych zbiorów. Tylko że problem tkwi także gdzie indziej - o jakim przygotowaniu mówimy? Głównym problemem przed jakim stoją polskie gospodarstwa to absurdalnie niskie ceny. Oczywiście - zwolnienie magazynów i możliwość ciągłej sprzedaży powinno pomóc w lepszych wycenach zbóż. Trzeba jednak rozstrzygnąć inny problem i tak zorganizować możliwości produkcji rolnej w kraju, by ta - dosłownie - nie była zasypywana towarem zza wschodniej granicy. Teoretycznie pewne kroki zostały poczynione, tylko czy nie za późno?
Komentarze