Zbieramy dla Państwa opinie świata nauki na temat wpływu zaproponowanych przez rząd dopłat do zbóż i innych gatunków, które mają za cel m.in. rozładować magazyny przed zbiorami. Czy sterowanie „ręczne” rynkiem jest możliwe i jakie efekty przynosi w sytuacji, kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej i blisko państwa nazywanego „spichlerzem Europy” pogrążonego w wojnie?

Czytaj więcej
Ekonomista prognozuje dalsze spadki cen zbóżZapytaliśmy o to naszego rozmówcę. Co odpowiedział?
- Na pewno nie, dlatego że każde ręczne sterowanie rynkiem finalnie prowadzi do jeszcze większego bałaganu niż wtedy, gdy działa wolny rynek. Musimy spojrzeć na ten kontekst całościowo. W tym momencie trzeba zacząć od 2021 r. Już wtedy rozpoczęły się zakłócenie na rynku wywołane tym, że Rosja zaczęła sztucznie ograniczać eksport gazu do UE. To wywołało wzrost cen gazu już przed wojną w Ukrainie z ok. 25-35 euro za megawatogodzinę na początku 2021 roku, nawet do ponad 100 euro. I to przełożyło się na znaczny wzrost cen nawozów azotowych. Ale równocześnie w tym czasie na rynkach światowych wzrosły ceny większości surowców rolnych. Rolnicy nie odczuli problemów z tym związanych, bo wzrosły koszty, ale wzrosły też przychody z produkcji rolniczej - mówi farmer.pl prof. Benedykt Pepliński.
Jak dodaje, w jego opinii, rozpoczęcie wojny w pierwszym momencie, jakby to nawet źle zabrzmiało, było dla rolników bardzo korzystne. Fakt bardzo mocno wzrosły ceny nawozów, szczególnie fosforowych i potasowych, które tak nie drożały w 2021 r., ale właśnie w 2022 r., bo Rosja i Białoruś to zaplecze surowcowe do ich produkcji. Nie zapominajmy o dalszym wzroście cen nawozów azotowych, które już drożały przed wojną. Drogie też były płody rolne i wiele zależało od tego, kiedy to ziarno rolnik sprzedał i kiedy zakupił środki produkcji. Z tym było różnie.
- Porównałem początek roku 2021 analogicznie do roku 2022 i obliczyłem, że mieliśmy wzrost kosztów nawozów o 1500-1800 zł na ha. Jeśli spojrzymy na koszty nawożenia tych samych produktów dzisiaj, to one stosunku do maja 2022 r. spadły o 400-700 zł. W zbożach jest to ok. 700 zł, w kukurydzy 400 – wyjaśnia ekonomista. Wzrosły niestety o kilkanaście procent koszty środków ochrony roślin, ale też i nasiona.
Czy wprowadzenie dopłat było dobrym pomysłem?
Zdaniem naukowca, z jednej strony dla rolnika jest to bardzo dobra informacja, bo otrzymuje wsparcie, które mu się na pewno przyda i ograniczy straty wynikające ze spadku cen skupu. Z drugiej strony, te pieniądze skądś trzeba wziąć, a to powoduje wzrost zadłużenia Skarbu Państwa i de facto wszyscy podatnicy za nie płacą. Zmienność cen i opłacalności jest też normalnym zjawiskiem ekonomicznym i jeden rok zarabia się więcej, w inny mniej. Przed wojną na Ukrainie produkcja roślinna była dość opłacalna.
- Patrząc na sytuację, która jest na rynku, na pewno w dużym stopniu one rekompensują to duże ryzyko ekonomiczne i zmienność, którą w tej chwili mamy. Czyli znaczne obniżki cen płodów rolnych, zwłaszcza rzepaku, nie tylko w momencie tzw. górki, czyli blisko 5 tys. zł/t, ale też i przeciętnych cen z poprzednich lat – wyjaśnił prof. Pepliński.
Co można było zrobić w tej kwestii inaczej? - Nie ma złotych środków, zawsze wiadomo że jakieś podmioty będą chciały skorzystać na pieniądzach publicznych, które znajdują się na rynku. Wydaje mi się, że płatność dla rolnika mimo wszystko jest lepszym rozwiązaniem, bo jednak dostaje ją producent rolny. Nie ma gwarancji, że skup przekaże w cenie skupu ziarna, dopłatę, którą ten zakład przetwórczy dostał. Zwykle się tłumaczą tym, że takie są ceny na rynku. Jedynie taka decyzja zdejmuje większe nadwyżki w magazynach – uważa prof. Benedykt Pepliński.
Jaka przyszłość czeka nas na rynku zbóż i rzepaku?
Tutaj nasz rozmówca nie ma dobrych informacji. - Do żniw sytuacja na rynku się nie zmieni, a będzie gorzej. Bo patrząc na historycznie na ostatnie dwadzieścia lat, zawsze gdy był szczyt cenowy to po nim ceny skupu systematycznie spadały nawet na przednówku mino iż statystycznie od lutego do maja ceny surowców rolnych są najwyższe. Podejrzewam że w okresie zbiorów te ceny będą jeszcze niższe – uważa przedstawiciel UP w Poznaniu.
Zboża na świecie jest stosunkowo dużo. Magazyny są zapełnione i mówią to też prognozy analityków światowych.
- Ten wzrost cen w teoretycznie spokojnym roku jeszcze przed wojną, czyli 2021 r., był w dużej mierze wywołany zakupami Chin. Można tutaj wyczuć, że oni doskonale wiedzieli iż szykuje się wojna i się zabezpieczyli. W przyszłym roku można spodziewać się zatem odbicia. Dlaczego? Bo mamy dobre relacje cenowe na całej produkcji zwierzęcej, czyli drobiu i trzody chlewnej, więc pogłowie będzie się odbudowywać. Ale wzrosty nie będą znaczące, pszenica nie przekroczy moim zdaniem 1000 zł na tonie. Bo świat zachodni nie jest zainteresowany wysokimi cenami zboża. Rekordy cen zbóż z 2012 i 2013 roku wywołały falę migracji uchodźców i problemy z bezpieczeństwem żywnościowym. Europa nie chce mieć problemów z kolejną falą migracji – dodaje.
Czyli co znowu powróci narracja o problemie głodu na świecie? Być może tak, bo liczba niedożywionych na świecie wzrosła od czasu wojny o co najmniej 1/3 albo z fizycznego braku żywności, albo z powodu zbyt wysokich cen.
Komentarze