Zapytaliśmy o ocenę rynku zbóż prof. Sławomira Kalinowskiego, kierownika Zakładu Ekonomii Wsi Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk. Bo wiadomości jest bardzo dużo. Szybko się one zmieniają i naprawdę nie trudno się w nich pogubić.
Naukowiec mówi wprost. Potrzebne są działania systemowe, długoterminowe, a nie tymczasowe „łatanie dziur” dopłatami. Teraz mamy problem z wywiezieniem zmagazynowanych zbóż, a w trakcie żniw i tuż po nich będzie jeszcze gorzej. Dlaczego?
Dopłaty do zbóż
- Bo rolnicy oprócz dopłat, ciągle nie mają żadnych propozycji, które byłyby strukturalne, które byłyby długoterminowe. To jest ciągłe działanie od kryzysu o kryzysu i zapominanie, że musimy działać w innym kierunku. Wzmacniać przepustowość portów, budować silosy, ale nie na ostatnią chwilę. Potrzebne są działania długoterminowe, prorozwojowe, a nie prodopłatowe. To jest wszystko za mało – ocenia dla farmer.pl prof. Sławomir Kalinowski.
Jego zdaniem, co też komunikują rolnicy, pojawiło się ogromne zamieszanie w rolnictwie.
- Każdy oczekuje na coś. Rolnicy oczekują na możliwość sprzedaży zboża i dopłaty. Skupujący na jasny przekaz, ile mogą zarobić na sprzedających zboże. A rząd z kolei oczekuje, że problem wygaśnie, że rolnicy nie zauważą, że dopłaty są głównie w sferze takich pobożnych życzeń. Bo przecież papier i obietnice wszystko zniosą, a tymczasem magazyny są nadal pełne, a żniwa coraz bliżej - wylicza naukowiec.
Jak podaje w przestrzeni publicznej nadal mówi się o zapasach sięgających 5-8 mln t, a możliwości transportu ich chociażby poprzez nasze porty to ok. 750 tys. t miesięcznie.
Jego zdaniem wprowadzenie dopłat przyczyniło się do obniżki cen płodów rolnych na naszym rynku, a to z kolei skumulowało się z w miarę dobrymi prognozami zbiorów na świecie, a także spadkami cen na rynkach światowych.
- Przewiduję dalszy spadek cen pszenicy, kukurydzy i pozostałych zbóż, ponieważ nakłada się na to kilka czynników. Pierwszy to fakt, że przetwórcy wiedzą, że rolnicy muszą sprzedać zboże i tutaj działa prawo rynkowe i obniżają cenę. Po drugie wiedzą też, że producenci rolni dostaną do nich dopłaty, więc straty nie będą tak dotkliwe. Po trzecie zmniejszyło się drastycznie pogłowie trzody chlewnej i przez to nie ma też na naszym rodzimym rynku zwiększonego popytu na ziarno paszowe – zauważa prof. Kalinowski.
Dla przykładu w roku 2015 w Polsce było ok. 253 tys. stad trzody chlewnej, czyli 12-14 mln sztuk, a teraz tylko 56 tys. stad.
Prognozy cen zbóż w 2023 r.
Rosja przedłużyła umowę zbożową tylko na dwa miesiące i będzie chciała również jak najwięcej dla siebie ugrać.
- Rosja próbuje powtórzyć sytuacje z okresu międzywojennego z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Wtedy też utrudniała handel Ukrainie, chcąc sprzedać swoje wysokie zapasy – przypomniał.
Komentarze