Przypominamy, że Polska, i w ślad za nią Węgry, wprowadziły do 30 czerwca zakaz importu płodów rolnych. Teraz poprzez media społecznościowe, pojawiają się informacje, że również Słowacja ma zamiar wprowadzić taki zakaz. Tam z kolei na podstawie Rapid Alert, od 13 kwietnia wprowadzono zakaz przetwarzania i wprowadzania do obrotu już zmagazynowanego ukraińskiego zboża. Powodem było wykrycie pozostałości w partii pszenicy substancji czynnej, jaką jest chloropiryfos.
Do sprawy zdążyła się już odnieść Komisja Europejska. - Wiemy o zakazie importu płodów rolnych zapowiedzianych przez Polskę i Węgry; poprosiliśmy władze obu krajów o informacje w tej sprawie - poinformowała w niedzielę rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. gospodarczych Arianna Podesta cytowana przez PAP. Z kolei dziennikarka RMF podała dzisiaj, że w środę ambasadorowie UE mają głosować nad przedłużeniem do 2024 r. bezcłowego handlu z UE, ale jak wynika z jej informacji „normalnie decyzja powinna zostać podjęta bez problemu, ale zakaz importu ukraińskich produktów rolnych wprowadzony przez Polskę i Węgry komplikuje sprawę”.

Czytaj więcej
KE odpowiada. Komunikat po zakazie importu z UkrainyDlaczego embargo na ukraińskie produkty wpłynie na rynki?
Zdaniem naszego eksperta Jacka Strzeleckiego, przyniesie nam to kłopoty związane z eksportem również naszych produktów.
- Polskie rolnictwo należy chronić, ale nie decyzjami łamiącymi normy prawa unijnego, na które zgodziliśmy się wstępując do Unii Europejskiej i które mamy przestrzegać. Zakaz z pewnością nie spowoduje, że polskie zboże będzie rozchwytywane. Będzie wręcz odwrotnie. Podana przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego cena 1400 zł tonę jest wskazaniem na cenę minimalną na rynku. W praktyce nikt nie będzie chciał sprzedawać taniej. Tymczasem na rynkach poza polską zboże jest tanie. Przecież nikt, kto działa w oparciu o rachunek zysków i strat, nie będzie kupował drogiego polskiego zboża, bo taką wolę polityczną wyraził prezes rządzącej partii. Wzrośnie więc import. Rolnicy więc nie dość, że nie sprzedadzą swojego zboża, to zostaną zwyczajnie wypchnięci z rynków eksportowych – mówi farmer.pl Strzelecki.
I dodaje, że trzeba pamiętać, iż polska żywność pod względem ceny i jakości jest konkurencyjna dla produkowanej we Francji, w Niemczech czy w Holandii.

- Może ktoś wpaść na pomysł, że skoro Polska nie trzyma się unijnych reguł to dlaczego nasze kurczaki, czy mleko mają być na rynku wspólnotowym. Jeśli ktoś kogoś chce uderzyć, to znajdzie sposób. Polskie embargo daje powód, by uderzyć w konkurencyjność naszych produktów rolno-spożywczych, a dokładniej wypchnąć ich z poszczególnych rynków. Ten skutek bardzo jasno wyjaśnił w lutym w swoim poście na Twitterze komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. Napisał: „Domagający się ustawiania szlabanów na import produktów rolnych powinni wiedzieć, że szlaban na import = szlaban na eksport naszych produktów rolnych, tak to działa – podkreśla Jacek Strzelecki.
Czy embargo wpłynie na wzrost inflacji?
Zwraca też uwagę na ważny aspekt.
- Kolejnym skutkiem embarga oraz ceny minimalnej za tonę zboża jest to, że mają one silne skutki inflacjogenne. W Polsce inflacja bazowa, a więc będąca wytworem tyko polskim, wynosi 12%, a przy zamknięciu rynku oraz administracyjno-politycznym narzucie cen jaki zaproponował prezes Kaczyński tylko ją podniesie. Rolnicy oraz wszyscy pozostali będą tracić jeszcze więcej. Nasze mleko, mięso, pieczywo wszystko zdrożeje. Atrakcyjny stanie się import. Ewidentnie embargo nie zostało przemyślane – uważa Jacek Strzelecki.
Handel z Ukrainą
Przypominamy w tym miejscu nasz artykuł pt. Wojciechowski zapowiada "realną pomoc" i pisze, że relacje handlowe z Ukrainą mają też swoje ofiary, czyli rolników. Komisarz Janusz Wojciechowski już 20 marca pisą na Twitterze, że „w 2022 roku eksport z Polski do Ukrainy wyniósł 45,6 mld zł, (wzrost o 59 %), natomiast import z Ukrainy do Polski wyniósł 29,1 mld zł (wzrost o 52 %). Te rosnące nadwyżki (+16,5 mld zł) wskazują, że szlabany handlowe nie byłyby korzystne dla polskiej gospodarki”
I podkreślał: Bardzo korzystne dla Polski relacje handlowe z Ukrainą mają też swoje ofiary, czyli rolników, którym trzeba pomóc. Krótko mówiąc liczby ogólnohandlowe nie są brutalne, wręcz przeciwnie, natomiast rolniczo-handlowe owszem tak.
Komentarze