Dobrze, że temat zyskał ogólnopolski zasięg i podejmują go wszystkie media, ale sprawa była znana już od ponad roku. A teraz w mediach społecznościowych odbywa się tzw. licytacja, kto pierwszy podjął rękawicę i zajął się tym ważnym, nie tylko dla rolników, ale dla wszystkich konsumentów, zagadnieniem związanym z rynkiem surowców rolnych i bardzo nadprogramowymi tonami płodów rolnych. Przede wszystkim kukurydzy, ale też pszenicy i rzepaku, a za chwilę owoców, warzyw, miodu, drobiu i wielu innych produktów rolnych. Jak to powstrzymać pomagając, ale nie psując sobie?
Od początku powinien być tranzyt. Dlaczego nie jest?
To dobre pytanie. Mnie w tej kwestii podoba się przytoczona przez jednego młodego działacza rolniczego uwaga dotycząca zasady bezpieczeństwa ratownika. Czyli jeśli my sami sobie zaszkodzimy i będziemy potrzebować pomocy, nikomu wtedy nie pomożemy. Najpierw musimy zająć się naszym rynkiem, żeby móc uzdrowić inne. To ma bezpośrednie odniesienie do pomocy Ukrainie w której toczy się wojna, ale pomoc ta nie może niszczyć naszego rynku.
W mojej subiektywnej ocenie, mieliśmy w tej sprawie cztery kluczowe momenty, oczywiście od rozpoczęcia konfliktu, czyli od 24 lutego 2022 r.
Pierwszy to zniesienie ceł w czerwcu na produkty z Ukrainy. Drugi to podpisanie w lipcu umowy zbożowej, które pozwoliło na transport ziarna przez porty Morza Czarnego. Trzeci to przywóz do Polski z Ukrainy tzw. zboża technicznego, czyli ostatnie miesiące roku 2022. I czwarty wreszcie, od którego, moim zdaniem ruszyła machina medialna i nagłośnienie tej ważnej sprawy, to tegoroczne marcowe targi rolnicze w Kielcach i głośny protest rolników. Rolników, którzy nie są uwikłanie w żadne polityczne kombinacje, ale oddolnie prowadząc swoje gospodarstwa blisko granicy ukraińskiej, widzą i odczuwają na własnej skórze, skutki braku decyzji, a raczej przyzwolenia na legalny import ziarna. Bo w końcu jak coś nie jest zakazane to jest dozwolone. Jednym z liderów jest, myślę że tutaj nie przesadzam, najbardziej znany i ceniony w środowisku rolnik, Wiesław Gryn, który jest prekursorem uprawy bezorkowej w Polsce.
Oczywiście to nie znaczy, że inne wydarzenia w międzyczasie były mało ważne lub że ich nie było, bo jest wprost przeciwnie, gdyż sygnały że transport płodów rolnych z Ukrainy zalewa nasz rynek były praktycznie chwilę po wybuchu wojny, i protesty rolników również odbywały się wcześniej, ale też wcześniej były one wręcz przezroczyste. Nie widoczne dla szerokiego odbiorcy, nie pokazywane i nie omawiane w mediach. Jak teraz? A teraz, no właśnie... Jedni twierdzą, że zmarnowaliśmy czas na działanie i już nie da się nic zrobić, tzw. mleko się rozlało. Inni, że tylko radykalne kroki pozwolą nam opanować sytuację. Nie chcę się zagłębiać w polityczne zawirowania i decyzje, ale poniżej chcę przypomnieć, również na podstawie artykułów zamieszczanych przez ten cały czas na portalu farmer.pl, dlaczego właśnie te cztery wyżej wspomniane momenty, stały się według mnie kluczowe.
Cła zniesione czy nie. Ważna kukurydza
W dniu wybuchu wojny pisaliśmy o powiązaniach handlowych z Ukrainą. Wówczas na podstawie Makro Mapy Credit Agricole podaliśmy, że „zgodnie z danymi Eurostatu, Ukraina jest czternastym największym odbiorcą towarów eksportowanych z Polski. Jednocześnie zajmuje ona osiemnaste miejsce pod względem wartości towarów importowanych do Polski”. Udziały wymiany handlowej Polski z Ukrainą wynosiły w całości eksportu i importu towarów w wypadku „żywności i zwierząt żywych” 13 proc.
Następnie nie wiadomo było czego się spodziewać. W marcu ukraiński rząd wydał decyzję o całkowitym zakazie eksportu żyta, jęczmienia, gryki, prosa, cukru, soli i mięsa. Na eksport pszenicy, kukurydzy i oleju słonecznikowego wprowadzono licencje eksportowe. Później to ulegało zmianie i Ukrainie zależało, żeby jak najwięcej wyeksportować. Towarem eksportowym stała się przede wszystkim kukurydza, bo pszenicy Ukraińcy nie chcieli się pozbywać do żniw. Już w połowie marca 2022 r. informowaliśmy na farmer.pl, że odnotowano wzrost ofert sprzedaży ukraińskiej kukurydzy do takich krajów, jak Węgry, Rumunia, Słowacja i oczywiście Polska.
Już wtedy podejmowano temat przepustowości portów i ich słabych mocy przeładunkowych, które były oceniane na 70-80 tys. t zbóż na miesiąc. Mówiło się o transporcie kolejowym i drogowym z Ukrainy, o planach budowy tzw. suchego portu i innych propozycjach, które miały pomóc przetransportować z Ukrainy ok. 20 mln t płodów rolnych.

Czytaj więcej
Co z eksportem zbóż z polskich portów?Jednocześnie podkreślano, że Ukraina i Rosja, odpowiadają w sumie za 30 proc. eksportu pszenicy. I są też dużymi eksporterami zboża do Afryki, Turcji, Chin i krajów Bliskiego Wschodu. Konkretnie Ukraina odpowiada też za ok. 17 proc. eksportu kukurydzy i 30 proc. całkowitej produkcji rzepaku. Generalnie od początku inwazji Rosji na Ukrainę wiele mówiło się o bezpieczeństwie żywnościowym i transporcie zbóż z tego kraju do państw, gdzie najbardziej może być ono potrzebne, czyli Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Jedną z często podejmowanych destynacji był Egipt, który jest zależny od importu zboża. Finalnie po ponad roku od wybuchu wojny, okazało się, że wyżej wspomniane państwo jest dopiero na szóstym miejscu w zestawieniu eksportu ziarna z Ukrainy, na pierwszym są Chiny i inne bogatsze kraje. Z czasem temat głodu upadł. Czy powodem było późniejsze odblokowanie portów? Możliwe.
Następnie Komisja Europejska ogłosiła w maju powstanie tzw. korytarzy solidarnościowych i w sumie nic poza deklaracjami pomocy za nimi nie poszło. A na rynku coraz śmielej pojawiały się informacje, że zwłaszcza we wschodniej części kraju, magazyny firm skupowych zapełnione są ukraińską kukurydzą.
- Widać, że import wzrósł wyraźnie po wybuchu wojny. Jest to oczywiście w większości Ukraina. Już wcześniej wiele źródeł podawało, że w kwietniu przywieziono do Polski ok. 100 tys. t kukurydzy z Ukrainy. Pytanie co się z tym dzieje jest ciekawe, ja takiej wiedzy szczegółowej nie mam. Dane w załączeniu nie uwzględniają sprzedaży do krajów UE. Na te trzeba będzie jeszcze poczekać. Wiem, że były organizowane wysyłki ukraińskiej kukurydzy do Holandii z Kołobrzegu. Możliwe, że spora część importu zostaje w Polsce – mówił nam nieoficjalnie jeden z ekspertów rynku jeszcze w maju 2022 r.
Pisaliśmy też w maju, że nasza infrastruktura i możliwości logistyczne nie są w stanie obsłużyć tak dużych ilości ziarna zbóż, które planuje się przetransportować. Dlatego rolnicy mieli bardzo duże obawy o przyszłość. Już pod koniec maja eksperci podkreślali, że dochodzi do destabilizacji rynku i przeważa import płodów rolnych do naszego kraju, a nie tranzyt.
Ale to był dopiero początek, bo prawdziwy import zaczął się od czerwca. Wówczas firmy handlowe pozwoliły sobie na więcej. Ponieważ od 4 czerwca 2022 r. zaczęły obowiązywać nowe przepisy na mocy których UE zgodziła się na roczną liberalizację taryfową w kontaktach handlowych z Ukrainą. Zaznaczono jednak, że jeżeli Komisja stwierdzi (sama lub na wniosek państwa członkowskiego), że istnieją wystarczające dowody naruszenia przez Ukrainę ww. warunków liberalizacji, może w drodze aktu wykonawczego zawiesić całość lub część wymienionych w rozporządzeniu środków preferencyjnych. Warto w tym miejscu podkreślić, że to zniesienie ceł na zboża oznaczało, że dotyczy to w rzeczywistości tylko pszenicy. Bo przed wojną stawka celna na kukurydzę była zerowa, a na rzepak nie było ceł i kontyngentów. Nie mniej decyzja KE, tak jak pisałam wyżej, spowodowała zwiększenie eksportu ziarna z Ukrainy.

Czytaj więcej
Gdzie trafia ukraińskie zboże?W międzyczasie na farmer.pl pisaliśmy też jak wygląda rolnictwo u naszego sąsiada. Z danych podanych wówczas wynikało, że w Ukrainie funkcjonują 93 agroholdingi, które według oficjalnych informacji z ichniejszego ministerstwa rolnictwa, posiadają ok. 32 proc. wszystkich gruntów rolnych Ukrainy. Ale według nieoficjalnych danych to aż 47 proc. gruntów rolnych.
Ważnym aspektem, który poruszyliśmy też u nas był tekst z połowy czerwca 2022 r., gdzie podaliśmy pomysł na zagospodarowanie nadmiernych ilości kukurydzy. Tym bardziej był to czas, kiedy rosły gwałtownie koszty energii i była obawa o węgiel. Przypomniał mi go na Twitterze jeden z naszych czytelników. Pomysł leżał wówczas na stole.
Umowa podpisana
Następnie 22 lipca poinformowano o podpisaniu umowy zbożowej. To był kolejny, moim zdaniem przełom, ponieważ naciski i potrzeba pomocy w ramach przejazdów lądowych uległa zmniejszeniu.
Jak informowaliśmy wówczas na farmer.pl wzrost wartości importu z Ukrainy do Polski w okresie styczeń-sierpień 2022 r., wyniósł o 180 proc. więcej niż rok wcześniej. Był to przede wszystkim efekt zwiększonych dostaw kukurydzy, rzepaku, oleju sojowego i słonecznikowego oraz makuchów do produkcji pasz.
W listopadzie podaliśmy dane, gdzie z kolei trafiały przez ukraińskie porty na Morzu Czarnym surowce rolne. Okazało się, że od 22 lipca opuściło go ponad 10 mln ton surowców rolnych, z czego 7,5 mln ton to zboże. Najwięksi odbiorcy surowców rolnych z ukraińskich portów to przede wszystkim: Hiszpania (1,56 mln ton), Turcja (1,3 mln ton) i Włochy (965 tys. ton).
Protesty rolników
Koniec listopada i początek grudnia to czas pojawienia się w świadomości nowego określenia – zboże techniczne. Pojawiło się znikąd i tak do końca nie wiadomo było co oznacza. My pytaliśmy, ale żadna instytucja państwowa nie wyjaśniła czym jest zboże techniczne i ile takiego zboża zostało wwiezione do Polski, czyli na terytorium Unii Europejskiej z Ukrainy. Ale problem był i to bardzo duży. Generalnie dotyczyło ono ziarna przeznaczonego na cele niespożywcze, czyli np. na spalanie, co ważne importowane do naszego kraju z pominięciem kontroli granicznej. I tutaj wówczas się zagotowało i zaczęły się protesty rolników, którzy dzisiaj tworzą Stowarzyszenie Oszukana Wieś. Najpierw protestowali oni na granicy, blokowali drogi, ale nadal nie byli szeroko słyszalni. Rolnicy apelowali „w imię bezpieczeństwa żywnościowego Polski i UE o złożenie niezwłocznie w trybie pilnym wniosku do Parlamentu Europejskiego czy Komisji Europejskiej o pilne wprowadzenie 50% stawki celnej na techniczne: zboża, rzepak, kukurydzę sprowadzane z Ukrainy, które stanowią potencjalne zagrożenie zdrowia i życia ludzi, zwierząt poprzez stosowanie ziarna technicznego jako surowca w młynach, zakładach tłuszczowych, wytwórniach pasz czy bezpośrednio w skarmianiu zwierząt”.
W międzyczasie okazało się, że mamy rekordowe zapasy surowców rolnych, bo rolnicy nie sprzedawali ziarna, trzymając je w magazynach, bo tez tak radził im nawet minister rolnictwa, co teraz mu przypominają.

Czytaj więcej
Ktoś tu kogoś robi w koniaEksperci rynku podawali też, że import pszenicy i kukurydzy do Polski jest na rekordowym poziomie. - Polska potrzebuje poważnego programu eksportowego w drugiej połowie sezonu. W innym przypadku będziemy mieli prawie po 2 mln ton pszenicy i kukurydzy nadwyżki na koniec sezonu – podawano. A minister rolnictwa zapowiedział, że zboże techniczne nie będzie wpływało przez granicę.
- Import zbóż z Ukrainy znacząco wzrósł w krajach sąsiadujących z Ukrainą, w Polsce, Rumunii, na Węgrzech i Słowacji i tu może być dla rolników problem. Na zachodzie prawie bez zmian. Jeśli państwa dotknięte nadwyżkami się zwrócą Komisja Europejska wdroży klauzulę ochronną na podstawie rozporządzenia UE 870/2022 – podał tuż przed Światami Bożego Narodzenia na Twitterze Janusz Wojciechowski, komisarz ds. rolnictwa.
Później się okazało, że Unia ponownie chce przedłużyć zniesienie ceł. A klauzula, jak wynika z danych z ostatnich dni, jak podało RMF, na przywrócenie ceł na artykuły rolne z Ukrainy możliwe jest tylko, jeżeli perturbacje dotyczą całego rynku UE, a nie tylko kilku krajów. A takiej sytuacji dotyczącej zbóż nie ma w całej UE. Za to sprawa może dotyczyć np. drobiu.

Czytaj więcej
Kto zarobił na imporcie zbóż i rzepaku z Ukrainy?Wygwizdanie ministra poskutkowało
I mimo głośnej sygnalizacji rolników, że branża rolna ma problem z nadmiarem ziarna, to dopiero opisywany przez nas protest Oszukanej Wsi na targach w Kielcach 17 marca sprowokował, a może inaczej „obudził” wszystkich do pochylenia się nad tematem nadmiernego importu do Polski ziarna z Ukrainy. To doprowadziło do zebrania branży i rządzących w ramach tzw. rolniczego okrągłego stołu i do wypracowania 11 postulatów. Dlaczego one nie były realizowane wcześniej?
Wczoraj jednak pojawiła się informacja, że zarząd Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego oraz Stowarzyszenie "Oszukana Wieś" ogłosili pogotowie strajkowe. Czy porozumienie będzie kolejnym przełomem w związku z importem produktów rolnych z Ukrainy? Na razie jest to bardzo zachwiane.
Z oficjalnych danych przekazanych nam przez Dariusza Mamińskiego z resortu rolnictwa wynika iż w 2022 r. zaimportowano do Polski ogółem 3,27 mln ton zbóż (bez ryżu), w tym z Ukrainy pochodziło około 75 proc., tj. około 2,45 mln ton.
- Najwięcej spośród importowanych do Polski zbóż stanowiła kukurydza: 62 proc. oraz pszenica: 29 proc. Należy równocześnie zauważyć, że w 2022r. wyeksportowano z Polski 9,05 mln ton zbóż. Natomiast w styczniu 2023 r. (aktualnie dostępnych dane) zaimportowano do Polski ogółem 262 tys. ton zbóż (bez ryżu), w tym z Ukrainy pochodziło około 80 proc., tj. około 207 tys. ton. Najwięcej spośród importowanych do Polski zbóż w tym okresie stanowiła kukurydza: 82 proc. oraz pszenica: 12 proc. W styczniu br. wyeksportowano z Polski 672 tys. ton tego gatunku zboża – podał nam Mamiński.
Do tego należy doliczyć też rzepak, którego import przekroczył grubo 700 tys. t.
I do tego należy doliczyć nasze zapasy. I okazuje się, że nadwyżka będzie jeszcze wyższa niż przypuszczano wcześniej. Co zrobić, aby ona się nie pogłębiała? Realizować tranzyt, a nie import bezpośredni, tylko tyle, albo aż tyle i kontrolować to ziarno. Czy o tym będzie mowa na środowym spotkaniu z prezydentem Ukrainy?
Komentarze