W poniedziałek w portalu farmer.pl pisaliśmy, że Taras Kaczka w wywiadzie dla Politico zapowiedział podjęcie kroków prawnych, a także restrykcje wobec importu polskich owoców i warzyw. To odpowiedź naszego sąsiada na wprowadzenie jednostronnego zakazu importu pszenicy, kukurydzy, słonecznika i rzepaku, a np. w wypadku Polski lista ta została rozszerzona na mąkę, otręby i makuch z nasion oleistych. Trzeba przy tym zaznaczyć, że blokada nie dotyczy tranzytu. A jak pisał na Twitterze Janusz Wojciechowski, komisarz ds. rolnictwa Unii Europejskiej, „(..) tranzyt ziarna z Ukrainy działa znakomicie, 9,6 mln ton w 3 miesiące”. Polska mówi, że broni swoich interesów, Ukraina swoich. Te cele się rozjeżdżają? A jak widzą to unijni politycy?

Ukraina w Unii Europejskiej?

Ich zdaniem spór o zboże daje przedsmak bitew, które nadejdą w związku z staraniami Ukrainy o członkostwo w Unii Europejskiej.

Ukraina dotrzymała obietnicy Tarasa Kaczki i złożyła formalne pozwy przeciwko Polsce, Węgrom i Słowacji w Światowej Organizacji Handlu, które mimo decyzji KE o odblokowaniu handlu, wprowadziły jednostronne embarga. Spór o import zboża i decyzje tych trzech państw unijnych, podzieliły bardzo polityków, którzy nie są zadowoleni z braku jedności europejskiej.

Z danych przekazanych przez Politico wynika, że unijni dyplomaci prywatnie byli wściekli na Polskę, zwłaszcza za to, że postąpiła ich zdaniem nieuczciwie. Niemiecki minister rolnictwa Cem Özdemir oznajmił, że te trzy kraje są winne „solidarności na pół etatu” z Ukrainą”.

Inny dyplomata unijny, cytowany przez serwis, stwierdził, że w wypadku Polski, ta jednostronna blokada to zagrywka polityczna przed wyborami parlamentarnymi. - Nie chodzi już o względy gospodarcze, ale o krajowe cele polityczne – powiedział dyplomata.

Zdaniem unijnych dyplomatów, ta dyskusja może przenieść się na temat dotyczący rozszerzenia Unii Europejskiej o właśnie Ukrainę, która jest potęgą rolniczą, a w każdym razie taką potęgą może się stać.

Dzisiaj, we wtorek ministrowie spraw europejskich z 27 stolic bloku będą podczas lunchu omawiać potencjalne przyszłe rozszerzenie bloku w celu przyjęcia Ukrainy i narodów Bałkanów Zachodnich.

- Przywódcy UE głośno mówili o potrzebie otwarcia drzwi UE na Ukrainę po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na pełną skalę. Jednak w coraz większym stopniu blok zaczyna zdawać sobie sprawę, że przyjęcie zniszczonego wojną kraju liczącego ponad 40 milionów ludzi oznacza, że sama UE będzie musiała się zmienić. Dopuszczenie niegdyś spichlerza Związku Radzieckiego do jednolitego rynku UE uczyniłoby z Ukrainy największego beneficjenta unijnych dopłat rolnych, wymuszając przebudowę Wspólnej Polityki Rolnej. Następnie pojawiają się ważniejsze pytania, m.in. dotyczące kosztów odbudowy, pomocy regionalnej i konieczności zreformowania wewnętrznych procesów UE. We wszystkich tych debatach obecne państwa członkowskie UE mogą stracić władzę i pieniądze na rzecz Ukrainy – podaje Politico, opisując nastroje na europejskich salonach.

Z kolei Polska podkreśla, ustami Roberta Telusa, ministra rolnictwa, że „(..) jesteśmy rozczarowani i zaniepokojeni, że Unia Europejska nie myśli o tym, żeby budować mechanizmy na przyszłość (…). Pisaliśmy o tych naszych nastrojach poniżej.

Tymczasem Słowacja może się wyłamać

Okazuje się, że z biegiem czasu koalicja państw przeciwna importowi zbóż z Ukrainy się kruszy. Już wcześniej wyłamały się z niej Bułgaria, a także Rumunia. Teraz okazuje się, że podobnie może postąpić Słowacja.

Jak podaje Politico, ma być ona gotowa wznowić import ukraińskich produktów rolnych po przetestowaniu systemu gwarancji kontroli eksportu zboża z Ukrainy do pięciu krajów europejskich.

Słowacja ma utrzymywać jednostronny zakaz importu ukraińskiego zboża do czasu oceny systemu gwarancji z Ukrainy. Ministerstwo Rolnictwa Słowacji rozpocznie także badanie wpływu ukraińskich gwarancji na poziomie krajowym we współpracy z administracją finansową i celnymi.

Co Wy o tym myślicie? Ten poniższy wpis na Twitterze wiele mówi o obecnych nastrojach. Zgadzacie się z nim?