- Dane Komisji Europejskiej pokazują, że od początku wojny do Europy wjechało 1,4 mln t kukurydzy. Głównie ją importujemy, śladowe ilości pszenicy, prócz tego jeszcze śruta słonecznikowa, olej słonecznikowy – mówił 2 czerwca analityk. To jego zdaniem pokazuje skalę importu i naszych możliwości. Ukraina przed wojną eksportowała średnio 5 mln t surowców rolnych z portów, teraz w ciągu w sumie trzech miesięcy to jedyne 1,4 mln t.

Czy nasze oczekiwania i oczekiwania świata na nasze możliwości nie są zbyt wygórowane, a wręcz niemożliwe?

- Dzisiaj realne możliwości przewozowe to jest 1,2 mln t miesięcznie – ocenia Mirosław Marciniak i to w skali całej UE. Ile może przewieść konkretnie Polska?

– Średnio 300-350 tys. t importu wszystkich surowców rolnych, nie tylko kukurydzy, ale też i oleju słonecznikowego, śruty słonecznikowej – uważa.

Co zrobić, aby surowiec trafiał do krajów trzecich, a nie zostawał u nas z czym już mamy do czynienia?

Tańsze zboże z Ukrainy trafia już na nasz rynek i tym samym obniża cenę i uniemożliwia sprzedaż naszym rodzimym rolnikom. Ale zdaniem Marciniaka, nie można też za to winić np. firm paszowych, bo od nich też się wymaga, aby sprzedawali tańsze pasze.

- To jest rola państwa, jak to powinno być zorganizowane, aby to był faktycznie tranzyt – wyjaśniał Marciniak. Jak powinien on wyglądać?

- Ładowane jest wahadło w Ukrainie. Tam jest ono plombowane. Jedzie do punktu przeznaczenia, do portów bałtyckich – wyjaśnia. Ale to co się dzieje teraz, że musi być ono przeładowane na granicy, to nie nosi znamion tranzytu, tylko już importu. Bo jego zdaniem część towaru, zawsze będzie w Polsce zostawało, czy to będzie kukurydza, czy pszenica, czy za chwilę też i rzepak.

Jakich cen zbóż możemy się spodziewać?

Okazuje się, że koszt transportu w ostatnim czasie bardzo wzrósł i będzie miał odbicie w cenie surowca. – Rolnik na północy czy na zachodzie Polski, który ma bliżej do niemieckiej granicy, czyli do rynków zbytu, będzie miał cenę o 200-250 zł wyższą niż rolnik na południowym-wschodzie Polski, a koszty produkcji w całej Polsce są takie same – zauważył Mirosław Marciniak.

Ciężarówki czekają w portach

Konferencja na której rozmawialiśmy z Mirosławem Marciniakiem odbyła się 2 czerwca, kilka dni po okazało się, że w portach na odbiór zboża trzeba poczekać, jak informują nas Czytelniczy nawet dwa dni. Zrobił się tam zator, co widać w filmie poniżej. Mamy nadzieję, że jest on tymczasowy.

Więcej w wideo poniżej.