Polska zajmuje 2 miejsce wśród krajów UE pod względem powierzchni uprawy zbóż i 3 pod względem wielkości zbiorów. Natomiast plony z jednego ha są bardzo niskie. Według danych GUS wynoszą średnio 3,5 t/ha, co stanowi ok. 69 proc. średniej unijnej wielkości plonu ziarna. Stan ten tłumaczony jest zazwyczaj mniej korzystnymi warunkami glebowo-klimatycznymi. Naszym zdaniem wynikają one generalnie z niższego (w skali całego kraju) poziomu agrotechniki.
Zacząć wypada od gleby. To w niej rosną rośliny i jeżeli w tym miejscu popełniony zostanie błąd, to wszystkie kolejne działania nie służą budowaniu przyszłego plonu, tylko są kolejnymi rozpaczliwymi wysiłkami zmierzającymi do ratowania sytuacji. Większość naszych gleb odznacza się niską jakością. Udział gruntów nadających się do prowadzenia intensywnej produkcji roślinnej, czyli z wykorzystaniem gatunków wyżej plonujących, nie jest wysoki. Tymczasem z uporem godnym lepszej sprawy tysiące gospodarstw podejmuje heroiczne próby uprawy np. pszenicy ozimej. Plon rokrocznie wynosi ok. 3 t/ha, ale nie są z tego wyciągane prawidłowe wnioski, a powinny one zmierzać ku jednemu - aby uprawiać te gatunki, które w danych warunkach siedliskowych mogą wydać najwyższy plon. Zamieńmy ową pszenicę może nie na żyto (choć odmiany mieszańcowe to roztropne rozwiązanie), ale na pszenżyto. Okaże się raptem, że plon wzrasta dwukrotnie, a koszt produkcji tony ziarna jest niższy. Efekt końcowy? Pomimo uzyskania niższej (niż w przypadku pszenicy) ceny skupu, przychód i rentowność produkcji są wyższe.
Moment, w którym podejmowana jest decyzja o zakupie kwalifikowanego materiału siewnego, to idealna okazja do podsumowania wyników za kilka ostatnich sezonów i zastanowienia się, czy gatunki dotychczas uprawiane powinny pozostać w strukturze zasiewów. Piszemy o tym, gdyż magia sięgnięcia po spore pieniądze za pszenicę jakościową przesłania w wielu wypadkach zdroworozsądkowe rozumowanie.
Ucząc się na wcześniej popełnionych błędach, dobierajmy gatunek zboża do gleby, uwzględniając jej klasę bonitacyjną, zasobność, odczyn i nadaną kulturę. Pominięcie tych elementów jest zaraniem przyszłej klęski, poniesionej zarówno w wymiarze ambicjonalnym, jak i finansowym. Na jakich glebach jakie gatunki zatem? Sprawa jest niezwykle prosta i ustalona przez naszych dziadów. Informacja na ten temat zawarta jest w określeniach kompleksów przydatności rolniczej gleb. Przypomnę, że są to: kompleks pszenny bardzo dobry, pszenny dobry, pszenny wadliwy, żytni bardzo dobry (pszenno-żytni), żytni dobry, żytni słaby, żytni bardzo słaby (żytnio-łubinowy). Użyto nazw dwóch gatunków zbóż, albowiem w naszych warunkach glebowo-klimatycznych są one najlepszymi roślinami wskaźnikowymi, między innymi ze względu na wykorzystanie wody pozimowej zawartej w glebie oraz wierność plonów.
W praktyce częściej korzysta się z klasyfikacji bonitacyjnej (klasy od I do VI), która opiera się na cechach morfologicznych i właściwościach gleby, jak np. jej struktura, skład granulometryczny, przepuszczalność, stosunki wodne, odczyn. Bazując na tej klasyfikacji, pszenicę ozimą można spokojnie uprawiać na glebach klas od I do IIIa, czyli dobrych i bardzo dobrych. Tylko w takich warunkach można uzyskać pożądany efekt produkcyjny. Na IIIb dobre plony pszenicy można osiągnąć tylko przy równoczesnym spełnieniu dwóch warunków: wysokiej kultury gleby i sprzyjającego przebieg, warunków pogodowych. Gleby lekkie klasy IVa nie są już polecane dla tego gatunku z racji dużego ryzyka uprawy. Jako IVa bywają też niekiedy klasyfikowane mocniejsze grunty - podmokłe czarnoziemy, mady ciężkie, rędziny, zmeliorowane gleby torfowe i na nich pszenica zazwyczaj plonuje satysfakcjonująco. Gleby klasy IVb są już zdecydowanie nieodpowiednie. Niezależnie od klasy, wszystkie gleby powinny się odznaczać dużą zdolnością do magazynowania wody i odczynem nie niższym niż pH 6,2. (...)
Komentarze