Jak już pisaliśmy na farmer.pl w piątek Henryk Kowalczyk, wicepremier i minister rolnictwa, razem z Mykołą Solskim, ministrem polityki rolnej i żywności Ukrainy, poinformowali o wprowadzeniu nowych zasad transportu zboża z Ukrainy. To jest odpowiedź na zatory, które utworzyły się po stronie ukraińskiej z powodu zwiększonych kontroli ziarna na naszej granicy, a także na protesty naszych rolników, którzy alarmowali o zalewie ziarna ukraińskiego.

Podano, że transporty zboża, które mają trafiać na nasz rynek mają być kontrolowane w taki sam sposób jak dotychczas. Co się zmieni? Transport zboża w tzw. tranzycie, które ma przejeżdżać bez kontroli, ale będzie zabezpieczone przez plombowanie. Plomby będą zdejmowane w portach albo w krajach wskazanych jako docelowe. Więcej na ten temat poniżej.

Jak oceniana jest propozycja tranzytu zboża?

Zapytaliśmy ekspertów, co o tym myślą i jak on sprawdzi się w praktyce. Wypowiadała się dla nas Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowe, która podkreślała, że od roku apeluj o inwestycję w infrastrukturę transportową i magazynową, a także zaangażowanie placówek dyplomatycznych w proces otwierania nowych kierunków eksportowych. Więcej w tekście poniżej.

Nowe zasady tranzytu zboża – plombowanie transportów

Do sprawy i jej niuansów odniósł się też Mirosław Marciniak na swoim blogu. Najpierw przypomniał treść oświadczenia, a więc:

  • od 8 marca 2023 roku na środki transportu drogowego i kolejowego będą obligatoryjnie nakładane urzędowe zamknięcia (plomby celne) w oddziałach celnych na polsko-ukraińskich przejściach granicznych,
  • plomby będą zdejmowane przez funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej w trzech polskich portach morskich (Gdańsk, Gdynia, Świnoujście),
  • w przypadku, gdy towar będzie przewożony tranzytem do innych krajów UE, plomby będą zdejmowane w licencjonowanych punktach składowania, zlokalizowanych w tych krajach,
  • w przypadku tranzytu do portów lub innych państw członkowskich UE, pod warunkiem zastosowania zamknięć urzędowych (plomb), nie będą przeprowadzane kontrole przez polską Inspekcję Weterynaryjną,
  • zboże, którego miejscem docelowym będzie Polska, zostanie poddane ścisłej kontroli przez odpowiednie służby, w zależności od jego przeznaczenia.

Czy to rozwiązuje problem napływu ukraińskich zbóż do Polski?

Później ocenił, jak te wyżej podjęte tematy mogą sprawdzić się w praktyce. Niestety ma wiele wątpliwości, które poparł konkretnymi argumentami.

- Według ministra rolnictwa, import zbóż do Polski w dalszym ciągu będzie możliwy, przy zachowaniu ścisłej kontroli. Polska jest członkiem UE i nie może samodzielnie wprowadzać ograniczeń handlowych. A Komisja Europejska już zadeklarowała, że zamierza przedłużyć o kolejny rok bezcłowy import z Ukrainy do UE. Mam nieodparte wrażenie, że kwestia tranzytu nie była dyskutowana z Brukselą. Pytanie, czy o „licencjonowanych punktach składowania”, o których mowa w oświadczeniu, wiedzą pozostałe kraje UE, do których ma trafiać transportowane przez Polskę ziarno? Skoro nie ma takiego wymogu przy sprowadzaniu ukraińskich zbóż tranzytem przez inne kraje (Słowacja, Węgry, Rumunia), to wątpię, aby była potrzeba tworzenia licencjonowanych składów – uważa Mirosław Marciniak na swoim blogu.

Przedstawia też zastrzeżenia.

- Moje zastrzeżenia budzi także zapis o braku kontroli weterynaryjnej przez polską Inspekcję Weterynaryjną w tranzycie. W końcu to towar, który przekracza zewnętrzną granicę UE. A taki podlega badaniu. Jeśli będzie przeładowywany w polskich portach i trafi do krajów UE (w przypadku kukurydzy to najczęstszy kierunek), certyfikat fitosanitarny będzie potrzebny. Kto go będzie wystawiał? Kolejna kwestia, to tylko trzy polskie porty, w których będzie możliwość ściągania plomb. A co z portem w Szczecinie i Kołobrzegu? Tam też odbywa się re-eksport ukraińskich zbóż – podaje Marciniak.

W jego ocenie, zaproponowane zmiany nie powstrzymają importu zbóż do Polski, a mogą co najwyżej utrudnić tranzyt przez nasz kraj, który wciąż ma miejsce.

- Ta kwestia wymaga kompleksowych rozwiązań, gdyż mówimy o problemie, który pozostanie z nami na lata, także po zakończeniu wojny. Niestety w rok po wybuchu wojny wciąż jesteśmy w punkcie wyjścia. Nie podjęto żadnych działań zmierzających do zwiększenia przepustowości naszych portów. To samo dotyczy logistyki kolejowej. A przecież Polska mogłaby skorzystać na tranzycie ukraińskiej kukurydzy czy rzepaku do Europy Zachodniej, bez większej szkody dla rolników. Bez inwestycji infrastrukturalnych to jednak niemożliwe, a rolnicy będą zmuszeni do nierównej konkurencji – podaje analityk na swoim blogu.