Omacnica prosowianka, jak wynika z badań, w skali kraju powoduje straty sięgające w uprawie kukurydzy kiszonkowej nawet 10 proc. Jeszcze większe dotyczą kukurydzy ziarnowej – ok. 20 proc. Dlaczego tak się dzieje? Kukurydza w uprawie na ziarno dłużej pozostaje na polu, a tym samym gąsienice mają wystarczająco dużo czasu, aby silniej uszkodzić rośliny. W tym roku straty mogą być porównywalne, ponieważ z powodu opadów deszczu, wiele plantacji kukurydzy kiszonkowej nie zostało jeszcze zebranych, a ziarnowa nie jest jeszcze dojrzała.

Z tym owadem wiąże się jednak ten problem, że warunki pogodowe w okresie jego pojawu i żerowania były w tym sezonie bardzo zróżnicowane na przestrzeni całego kraju. W jednych regionach omacnica miała doskonałe warunki do rozwoju, w innych już mniej - stąd też szkodliwość gąsienic jest bardzo zróżnicowana w skali kraju.

- W jednych miejscach jego szkodliwość znacząco wzrosła, a w innych zmalała w porównaniu do ubiegłego roku. Przykładowo na większości pól monitorowanych przez IOR-PIB na Południu Polski, szkodliwość gatunku była porównywalna z tą z 2016 roku, a więc zawierała się w przedziale od ok. 30 do nawet 80 proc. roślin uszkodzonych - w zależności od odmiany – podkreśla prof. Bereś.

Rok 2017 niestety na niektórych polach chronionych przed omacnicą prosowianką może nie do końca przynieść zadowalające efekty jej zwalczania.

- Okazało się bowiem, że wskutek lipcowego pojawu w niektórych miejscowościach wichur i ulew, w tym dużych skoków temperatur w ciągu dnia i nocą - zakłócona została dynamika lotu motyli, a tym samym składania jaj i wylęgu gąsienic. Lokalnie pojawił się wskutek tego niespodziewany, liczny nalot motyli tego gatunku pod koniec lipca, gdy było już po zabiegach biologicznych i chemicznych. Plantacjom silniej uszkodzonym przez omacnice niekiedy towarzyszył liczniejszy pojaw urazka kukurydzianego. Był on jednak mniej liczny niż choćby w 2016 roku – dodaje naukowiec.