W okresie od 21 kwietnia do 20 czerwca br. na terenie kraju wystąpiło znaczne zwiększenie deficytu wody dla roślin uprawnych (średnio o ponad 50 mm) w stosunku do poprzedniego monitorowanego okresu. Takie warunki wilgotnościowe sprawiły, że suszę rolniczą stwierdzono w 15 województwach kraju, a zjawisko to nie wystąpiło jedynie w woj. małopolskim. Dotkniętych nią zostało 11 upraw w tym: zboża jare, zboża ozime, rzepak, rośliny strączkowe, kukurydza i cały szereg upraw ogrodniczych. Tak wygląda sytuacja na dzień dzisiejszy. I co pytam? Nic.
Paraliż decyzyjny w tej sprawie zadziwia. Rolnikom proponuje się pomoc suszową, ale to nie rozwiązuje problemu. Konieczne są konkretne decyzje strukturalne, mające znaczący wpływ na poprawę bilansu wodnego naszego kraju. Oferowanie drobnych kwot jako rekompensaty, przypomina pudrowanie wrzodu. Coś tam zrobiliśmy i mamy nadzieję, że problem przycichnie i nie trzeba będzie do niego wracać w kolejnych latach.
To mrzonka, tak się nie stanie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można natomiast przypuszczać, że jeśli dotknie nas biegunowo różna klęska żywiołowa czyli powodzie, to będziemy równie nieprzygotowani i bezradni. Stąd moim zdaniem konieczne są bezzwłoczne konkretne działania nie tylko papierkowe, ale konkretne techniczne pozwalające na gromadzenie wody dla rolnictwa i jej dystrybucję. Czy wciąż ma być aktualne przysłowie „Polak mądry po szkodzie”? Strat poniesionych w ostatnich latach na skutek suszy wystarczy. Pora temu zacząć przeciwdziałać.
Komentarze