Oszuści stosują coraz to nowsze, bardziej wyrafinowane sposoby na zdobycie „łatwej forsy". Najczęstsze przykłady to zakup zboża bezpośrednio z gospodarstwa. Sposoby na zdobycie wiarygodności są różne, efekt zazwyczaj ten sam - zboże wywiezione, pieniędzy brak. Jak się okazuje rzetelna ostrożność to za mało. Ku przestrodze podajemy przykład Pana Piotra z Lubelszczyzny.
- Miałem do sprzedania około 100 ton owsa. W naszej okolicy takie ziarno jest tanie, na zachodzie kraju czy bliżej portów jest sporo droższe. Dałem więc w Internecie ogłoszenie, z ceną mnie satysfakcjonującą - 620 zł+VAT - opowiada Pan Piotr.
Po kilku dniach rolnik otrzymał pierwszy telefon. Zadzwonił mężczyzna, który wyraził zainteresowanie zakupem ziarna po zaproponowanej przez sprzedającego cenie.
- Niby wszystko było ok, człowiek przedstawił się, podał firmę, ale mówił że na dzień dzisiejszy nie możne znaleźć transportu, bo akurat wożą kukurydzę. Kontakt urwał się na około tydzień, po czym sam zadzwonił i przeprosił za zwłokę, za którą jak mówił szef dorzuci przy kupnie zboża jeszcze „kilka groszy". Byłem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Ale kontakt się znów urwał - opowiada rolnik.
Po kolejnych kilku dniach zadzwonił przedstawiciel „innej" firmy, który również przystał na warunki zakupu ziarna oferowane przez Pana Piotra. Panowie „dogadali się" przez telefon, po czym rolnik dostał maila ze szczegółowymi warunkami transakcji, dodatkowo załączonymi skanami o informacjach na temat firmy z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej Rzeczpospolitej Polskiej i dane o działalności z GUS-u.
- Wszystko było ładnie, cacy. Chyba każdy by się na to nabrał. Zgodziłem się.
Przyjechały samochody, załadowano ponad 50 ton zboża, po czym wszyscy pojechali do pobliskiej miejscowości zważyć transport (auta również były zważone w tym samym miejscu przed załadunkiem).
- Z kupującym umawialiśmy się tak, że po zważeniu zadzwonię do niego, powiem jaka dokładnie ilość ziarna została załadowana, on wykona przelew pieniędzy przez Internet i potwierdzenie przelewu prześle mi na mail. A że byłem na wadze i nie miałem dostępu do Internetu, poprosiłem go żeby wysłał wiadomość do księgowej, która mnie rozlicza. W tym czasie oczywiście samochodów ze zbożem nie wypuściłem. Zrobiłem to dopiero wtedy, gdy księgowa zadzwoniła do mnie i potwierdziła że potwierdzenie przelewu na ustaloną kwotę dotarło do niej. Przesłała mi je nawet na komórkę. Faktura miała być wysłana pocztą, podpisana przeze mnie i odesłana - wyjaśnia.
W rozmowie telefonicznej kupujący poinformował, że po zleceniu przelewu pieniądze na konto docierają zazwyczaj po dwóch, a nawet trzech dniach, a że odbiór zboża był w czwartek, pieniądze mogły znaleźć się na koncie nawet dopiero w poniedziałek. Dodał też, że na weekend wyjeżdża i nie będzie dostępny pod telefonem, ale odbiera maile.
Rolnik sprawdził konto następnego dnia, po dwóch dniach, a w poniedziałek postanowił zadzwonić do kupującego.
- Telefon już był nieaktywny. Jeszcze tego samego dnia zadzwonił do mnie właściciel firmy transportowej, która odebrała ziarno, spytał czy dostałem płatność za zboże. Powiedział, że to może być przekręt, bo on też nie ma uregulowanej płatności. Później jeszcze raz zdzwoniliśmy się, powiedział że znalazł kontakt do firmy rzekomo skupującej zboże, zadzwonił tam, lecz tam nikt nic nie wie o takiej sprawie, nie przeprowadzali żadnego skupu zboża - wyjaśnia rolnik.
Właściciel firmy transportowej jeszcze tego samego dnia złożył doniesienie na policji o popełnieniu przestępstwa. Za usługę transportową nie otrzymał około 6 tys. zł. Rolnik również zawiadomił policję.
Zboże, jeszcze tego samego dnia, gdy zostało odebrane od Pana Piotra, trafiło do innego rolnika na północy Mazowsza, który kupił je za 30 tys. zł, gdzie Pan Piotr teoretycznie sprzedał je za 34 tys. zł.
- Ciekawa sprawa była z płatnością. Zboże do odbiorcy zostało przywiezione, telefonicznie zostało ustalone że po pieniądze za ziarno miała przyjechać osoba samochodem, rzekomy Pan Darek. Ten Pan Darek zadzwonił z drogi, że zepsuło mu się auto i poprosił o dostarczenie pieniędzy w określone miejsce, tam gdzie się zatrzymał awaryjnie. Rolnik mu te pieniądze dowiózł i wręczył - opowiada Pan Piotr.
Rolnik z Mazowsza podał Panu Piotrowi numer telefonu oszusta z którym umawiał się na zapłatę. Pan Piotr skojarzył numer i sprawdził go w swoim telefonie w połączeniach. Okazało się, że należał on do osoby, która pierwsza zadzwoniła do niego z ofertą transakcji, do której wydawało by się że nie doszło (opisana na początku artykułu). A jednak doszło, bo było to po prostu częścią oszustwa.
- Sam na to wpadłem, powiązałem sprawy. Prawdopodobnie ten pierwszy telefon i umawianie się na handel miało za zadanie „zbadanie gruntu".
Pan Piotr pogodził się już ze stratą. Nie wierzy, że uda mu się cokolwiek odzyskać.
- Nawet jak złapią oszusta i pójdzie siedzieć, to szczerze wątpię, żeby udało mi się coś odzyskać. Ja sam, właściciel firmy, czy ten rolnik z Mazowsza - po mailach, rozmowach i numerach telefonów doszliśmy do paru wniosków, odkryliśmy parę faktów. Sprawa jest zgłoszona na policji, wiadomo gdzie towar jest, ale nie mam żadnych informacji, co się dzieje, czy go odzyskam, czy nie. Nie wiem, czy to opieszałość policji, czy takie procedury.
- Nie chcę już niczego dociekać. Najgorsze jest to, że to nie był lekki rok. Musiałem poczynić kilka inwestycji, w tym również nieoczekiwane, jest zadatkowany ciągnik, trzeba kupować nawozy. A dopłat ciągle nie ma - podsumowuje rolnik.
Poniżej zamieszczamy e-mail, jaki otrzymał rolnik od oszusta.
Komentarze