Cykl konferencji „Kierunek Innowacja”, zamknęło spotkanie organizowane 22 lutego w Sitańcu pod Zamościem. Obecny tam dr hab. Witold Szczepaniak, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, podczas wykładu skupił się na aspektach prawidłowego zarządzania nawożeniem w kontekście wysokich cen i optymalizacji kosztów. W trakcie dyskusji, nie omieszkał również powiedzieć o stosowaniu nawozów w nowych realiach.
Program azotanowy – praktyka weryfikuje
W ramach zmian wprowadzonych z nowelizacją tzw. programu azotanowego, IMGW-PIB stworzyło narzędzie na podstawie którego rolnicy mogą wcześniej nawozić uprawy. Dla ozimin, wymogiem jest osiągnięcie średnich dobowych temperatur 3°C, przez 5 kolejnych dni w danym powiecie. W mapce IMGW w kolorze żółtym do 22 lutego zaznaczone były głównie obszary Polski południowo-zachodniej, jednak w praktyce po opadach deszczu, ciężko było w ogóle wykonać wjazd w pole. Gdy warunki pogodowe były optymalne do wykonania nawożenia, reszta Polski nadal czekała na pozwolenie, a rośliny na azot - na co również wskazywał prof. Szczepaniak.
Góra urodziła mysz - tyle mogę tutaj powiedzieć (rozporządzeniu - dopisek red.). Dlaczego? Bo nadzieje były duże, dzisiaj oczywiście mamy kilka powiatów w których wolno zastosować azot, ale tak naprawdę w dużym stopniu nie są w stanie w tych rejonach wjechać w pole. Jaki jest problem? Mamy 5 po kolei następujących dni, minimum termiczne i wtedy można wjechać z nawozem, ale często mamy taką sytuację (jak na Lubelszczyźnie, przyp. red.), gdzie warunki pogodowe pozwalają wreszcie na wjazd (na przymrozku), a zezwolenia nie ma – komentował.
Profesor zwracał uwagę, na konieczność stosowanie nawozów azotowych w odpowiednim dla roślin terminie. Rolnicy obawiają się strat azotu, w wyniku przemieszczania go z wodą. Jednak gdy w ostatnich latach wody mamy "jak na lekarstwo", większy problem stanowi jego strata do atmosfery.
Nie namawiam do wczesnej aplikacji azotu, żeby szkodzić środowisku. Jednak ktoś przyjmując to rozporządzenie pomylił pojęcia. Azot w ostatnich suchych latach, nie tracimy w wyniku wymywania, bo wody nam brakuje. Tracimy go w postaci strat gazowych, gdzie forma amonowa i amidowa mają tendencję do przekształcania się do amoniaku. Dając nawóz na mokre gleby zabezpieczacie azot i te straty - gazowe - są mniejsze. Druga rzecz - azot musi być zastosowany na czas (…) i dziś już powinien być aplikowany. Bo jeśli zastosujemy go za kilka tygodni i nastąpi ponownie susza jak w zeszłym roku, to nie będzie on efektywny i o tym trzeba twardo powiedzieć - wyjaśniał prof. Szczepaniak.
Spore oczekiwania, jaki efekt?
Jak przyznawał prof. Witold Szczepaniak w rozmowie z rolnikami, nowelizacja nie do końca się sprawdziła. - Wprowadzenie porządnej nowelizacji, zajęło nam 5 lat. Naprawdę wszyscy mieliśmy duże oczekiwania, sam też w tym celu dużo działałem, żeby poprawić przepisy - mówił.
Niestety te sztywne terminy 1 marca, czy 20-25 i 15 października, były niedobre. Nowelizacja miała dać szansę rolnikom na wcześniejsze, zgodne z potrzebami roślin, stosowanie nawożenia azotowego, natomiast widzimy, że znowu kolejny rok totalnie nie sprawdzają się przepisy.
Zgodnie ze sztuką agrotechniczną w wielu miejscach azot już powinien czekać na ruszające z wegetacją rośliny.
Zauważcie państwo, gdyby azot był zaaplikowany podczas przymrozków występujących 2 tygodnie temu, już byłby przemieszczany. We wczesnych terminach nawożenia nie chodzi o to, że roślina od samego początku pobiera bardzo duże ilości składnika. Wczesne terminy nawożenia z jednej strony zabezpieczają składnik, a z drugiej - jak roślina będzie go potrzebowała, jest szansa większa bo takiej gwarancji nigdy nie ma, że ten składnik już jest rozpuszczony, znajduje się przy większej puli korzenia, a to warunkuje wysoką efektywność jego wykorzystania i mniejsze straty - mówił na konferencji w Sitańcu.
Nie mogłeś wziąć udziału w konferencji? Dostępne są retransmisje, które można wygodnie obejrzeć nie wychodząc z domu.
Komentarze