W ostatnich latach wydawało się, że w zakresie handlu mięsem nic tak nie może pokrzyżować prognoz odnośnie produkcji i jego cen, jak ograniczenia w handlu zagranicznym i straty w pogłowiu, które zwykle występują w momencie wybuchu choroby zakaźnej zwalczanej z urzędu, jak np. afrykański pomór świń czy grypa ptaków. Rok 2020 pokazał, że do bieżących problemów branży mięsnej wywoływanych gwałtownie przez występowanie wspomnianych chorób dochodzi pandemia koronawirusa. Jak się okazało, już od wiosny tego roku cały czas nie tylko wpływa na ograniczenie funkcjonowania sektora HoReCa (hotele, restauracje, catering), lecz także do dzisiaj ogranicza możliwości produkcyjne wielu zakładów mięsnych ze względu na problemy z dostępnością pracowników, czasami koniecznością wstrzymania produkcji, ale i wdrożenia wyższych wymogów sanitarnych na liniach produkcyjnych. Ten dynamiczny okres ostatnich miesięcy w branży mięsnej, ale i zmiany zachowań konsumenckich został podsumowany podczas 15. edycji Okrągłego Stołu orgaznizowanego przez Biuro Belgijskiego Mięsa – spotkania dla dziennikarzy i ekspertów branży mięsnej z krajów Unii Europejskiej, które tym razem ze względu na pandemię zostało przeprowadzone w trybie on-line.

Wpływ COVID-19 na globalny rynek mięsny

W trakcie spotkania Rupert Claxton, analityk Gira, czyli firmy zajmującej się analizą rynku i doradztwem strategicznym podsumował ostatnie wydarzenia na globalnym rynku mięsa oraz sytuację ekonomiczną konsumentów w różnych regionach świata w czasie pandemii i konsekwencje, jakie może to ze sobą nieść względem kształtowania się popytu na mięso. Warto podkreślić, że jeśli chodzi o pandemię koronawirusa, to sytuacja jest bardzo zróżnicowana w różnych częściach świata. Mimo tego można wyróżnić cztery sytuacje wpływające na popyt konsumentów na mięso.

W momencie rozpoczęcia pandemii wszyscy zaczynali gromadzić zapasy, kupując nadmiar podstawowych produktów spożywczych, a dostawcy nie nadążali z dostarczaniem towarów. W miarę upływu czasu, gdy pojawiają się problemy z zarobkami, liczba zakażeń w społeczeństwie rośnie, konsumenci podejmują bardziej świadome zakupy, rozważniej wydają pieniądze, kupując tylko niezbędne towary. Kolejno pojawiają się również problemy z utrzymaniem ciągłości i wydajności pracy zakładów mięsnych. Mimo powrotu popytu na mięso problemy techniczne w zakładach ograniczają jego dostępność. Wszyscy oswajają się z sytuacją, dlatego też zakupy w gospodarstwach domowych stają się unormowane. W momencie wygaszenia pandemii gospodarka znajduje się już w spowolnieniu. Budżety konsumentów się kurczą, pojawia się też niechęć do nadmiernych i nieprzemyślanych zakupów, w tym także towarów z wyższej półki, tzw. premium.

Branża mięsna w poważnym dołku

Lockdown, ograniczenie podróży, ograniczenie popytu wśród konsumentów, wstrzymanie funkcjonowania sektora HoReCa spowodowały, że branża mięsna znalazła się w poważnym dołku w drugim kwartale tego roku. Jak zauważył Claxton, uderzenie w gospodarkę jest znacznie większe niż w trakcie światowego kryzysu ekonomicznego w 2008 r., bo aktualnie praktycznie wszystkie branże zostały dotknięte w mniejszym lub większym stopniu, a niektóre, jak działalność eventowa, do dzisiaj praktycznie nie jest uruchomiona. Ta rzeczywistość nadal będzie wpływała na zapotrzebowanie na mięso. Według prognoz eksperta blokada gastronomii spowoduje w 2020 r. aż o 33 proc. mniejsze zapotrzebowanie ze strony tego sektora na mięso niż w 2019. W 2021 r. sytuacja powinna się dalej stabilizować, jednak to zapotrzebowanie ze strony gastronomii może być nadal o 14 proc. niższe niż w 2019 r. Taka sytuacja będzie wymagała od zakładów mięsnych przekierowania większej ilości mięsa do sprzedaży detalicznej, co nie zawsze kompensuje deficyt odbiorców z gastronomii. Dodatkowo mile widziana w oczach konsumentów będzie niska cena ze względu na problemy ekonomiczne w wielu gospodarstwach domowych. Claxton zauważył, że najbardziej ucierpią takie towary, jak jagnięcina, cielęcina, wołowina premium, drogie produkty certyfikowane, produkty ekologiczne i te najdroższe wyroby, jak np. szynka parmeńska. Mniejsza zasobność portfeli bezsprzecznie wpłynie na zmniejszenie konsumpcji mięsa.
Claxton zauważył, że sytuację cenową pod względem wieprzowiny ratował deficyt tego surowca w Chinach wywołany ASF i jego eksport po dość dobrych cenach. Jednak wraz z rozwojem pandemii koronawirusa Chiny zaczęły dyktować kolejne warunki. Wszelkie podejrzenia wystąpienia COVID-19 w zakładach mięsnych lub wybuch ogniska skutkowały wstrzymaniem importu mięsa od danego podmiotu. W dość krótkim czasie Chiny zablokowały import w sumie z 47 zakładów mięsnych w obawie przed przenoszeniem wirusa za pośrednictwem żywności i kolejną falą zachorowań w Państwie Środka. Niewielu zakładom udało się szybko powrócić na rynek chiński. To spowodowało kolejne perturbacje w poszczególnych regionach świata, załamanie cen, opóźnione płatności czy zapychanie magazynów zakładów mięsnych. W dłuższej perspektywie taka sytuacja zdecydowanie nie jest korzystna dla sektora produkcji mięsa, jeśli dołączymy do tego nowe ograniczenia w zakresie eksportu wieprzowiny z Niemiec do Chin z powodu przypadków ASF u dzików czy też utrudnienia w przepływie towarów z powodu brexitu oraz zachorowania pracowników w zakładach mięsnych, z czym również Polska branża momentami dość poważnie się zmaga.

Wszelkie analizy wskazują, że następne miesiące, ale i przyszły 2021 r. będą czasem trudnym, pełnym niepewności wychodzenia z kryzysu ekonomicznego. Europejska produkcja mięsa funkcjonująca w tym kryzysie, jednocześnie w towarzystwie rosnących wymogów dobrostanowych, zrównoważonej produkcji, ograniczenia zużycia antybiotyków, rosnących kosztów stałych produkcji, ograniczenia dostępu do rynku azjatyckiego z powodu ASF, nie będzie mogła liczyć na rosnące zyski z tej działalności, a dla części zakładów może być czasem próby pod względem utrzymania się na rynku.