Jednym z zagadnień poruszonych podczas debaty były mechanizmy stabilizujące rynek mleka w Unii Europejskiej, a tym samym sposoby ograniczenia możliwości wystąpienia kolejnego kryzysu w sektorze. jJednak większość prelegentów zgodnie uznała, że działania władz unijnych zmierzają do przerzucenia odpowiedzialności za regulację rynkiem na producentów i przetwórców mleka.

Zdaniem Edwarda Bajko, prezesa zarządu Spółdzielczej Mleczarni Spomlek, nie można oglądać się wyłącznie na działania KE i trzeba działać lokalnie, aby zapewnić rentowność produkcji.

- Nie wierzę do końca w te wszystkie mechanizmy, które mają stabilizować rynek. Jeśli nie da rady stabilizować cen, to trzeba stabilizować przychody producentów. W Spomleku utworzyliśmy fundusz stabilizacji, który polega na tym, że wtedy gdy cena mleka jest wysoka i można coś z tego odłożyć, wówczas potrącamy kilka groszy, czasem 2 gr, 5 gr, a czasem 7 gr., które nie trafiają do wspólnego worka spółdzielczego, a na subkonta każdego indywidualnego rolnika. Wówczas gdy cena jest „akurat”, jest zero potrąceń. Natomiast gdy cena jest poniżej potrzeb rolników, to my z tego funduszu dopłacamy. Tak jest właśnie dzisiaj. W tej chwili dopłacamy 10 gr do każdego litra z funduszu stabilizacji, czyli z pieniędzy rolników. Trwała duża dyskusja na ten temat. Jednak po 2 latach funkcjonowania funduszu, głosy, że to nie ma sensu są naprawdę nieliczne.
– tłumaczył Bajko.

Zdaniem prezesa Bajko, biorąc pod uwagę fakt, że nie da się stabilizować cen i będą się one wahały, trzeba skupić się na stabilizacji przychodów, bo najważniejsze w prowadzeniu gospodarstwa jest utrzymanie płynności finansowej.