– Rosnące koszty produkcji powodują, że coraz więcej hodowców rozważa rezygnację z drogich pasz białkowych, nawet kosztem obniżenia produkcji. Osobiście tego nie pochwalam, ponieważ obecnie, przy tych kosztach produkcji i tej cenie mleka, jedynie wysoka produkcja daje szansę na wygenerowanie większego przychodu, czyli obrót większą sumą pieniędzy, która daje możliwość inwestowania i wprowadzania ulepszeń w stadzie czy gospodarstwie – zaznaczył Zbigniew Wróblewski, doradca żywieniowy PFHBiPM.

Jak podkreślił nasz rozmówca, gdy hodowcy zgłaszają, że chcieliby zrezygnować z pewnej części drogich pasz, a są to pasze białkowe, nawet kosztem utraty mleka, poleca im proste wyliczenie.

– Kilogram śruty poekstrakcyjnej rzepakowej kosztuje ok. 2,20 zł, więc jeśli zdejmiemy białko to zaoszczędzimy ok. 2,20 zł, jednak produkcja mleka spadnie nam w tym czasie o mniej więcej 3 kg, co przy obecnej cenie skupu mleka daje ok. 6 zł. Pokazuje to, że tak naprawdę tracimy za każdym razem więcej, choć wydawałoby się, że tniemy koszty i oszczędzamy – tłumaczy Wróblewski. 

Oczywiście wszystko ma swoje granice, jak zaznaczył Wróblewski dodając, że prowadzi również gospodarstwo ekologiczne i jeśli ktoś żąda 4800 zł za tonę soi ekologicznej, to należy mieć świadomość, że zakup ten nie pozwoli na uzyskanie takiego progresu w produkcji mleka, żeby zrekompensować ten wydatek.

– Aktualnie wielu moich klientów, szczególnie sprzedających do mleczarni średnio 34-36 litrów mleka od krowy, ma się dobrze, nawet jeśli te koszty są jakie są. Oczywiście narzekają i powinni narzekać, że jest drogo, ale nie mogę zgodzić się z argumentacją, że można oszczędzać na paszy białkowej kosztem spadku produkcji. To jest równia pochyła, ponieważ za chwilę takiego hodowcy nie będzie stać na zakup kolejnych elementów dawki pokarmowej i w efekcie skończy się na tym, że będzie karmił tylko paszami objętościowymi. Dobrze jeszcze jak te pasze ma w miarę dobrej jakości, to może utrzyma się na 20 litrach mleka, ale nie będzie miał w obrocie dostatecznie dużych pieniędzy, aby mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek inwestycje – stwierdził Wróblewski.

Jak wskazał nasz rozmówca, każdego doradcę powinno cechować myślenie zdroworozsądkowe, ponieważ w pewnym stopniu kreuje on postępowanie w przedsiębiorstwie jakim jest gospodarstwo produkujące mleko.

– Jeśli zgadza się on bezkrytycznie na taką argumentację, nie próbując wytłumaczyć jakie to będzie miało konsekwencje, to nie można nawet mówić o doradztwie, ponieważ jest to wprowadzanie w błąd, że poprzez takie działanie można przetrwać. Nie, nie można. Dziś, przy tych cenach środków produkcji, trzeba produkować i sprzedawać dużo mleka, żeby zrekompensować np. wysokie ceny pasz. Inaczej się nie da – mówił Wróblewski.

– Trzeba też podkreślić, że w tym roku należy szczególnie przyłożyć się na początku maja, jeśli pogoda pozwoli, i zebrać pierwszy pokos traw, a pod koniec maja lub najpóźniej na początku czerwca zebrać drugi pokos. Wtedy jest gwarancja, że, przy dobrym nawożeniu, poziom białka w tych trawach wyniesie ok. 17-18 proc., co pozwoli na mniejszą suplementację białkiem z zakupu. Warto też spróbować wprowadzić do swoich traw mieszanki roślin strączkowych drobnonasiennych, próbować lucerny i koniczyny w czystym siewie, przy czym tu też bardzo ważna jest faza zbioru. Lucerna, koniczyna i motylkowe drobnonasienne mają też tę zaletę, że symbiotyczne bakterie azotowe zatrzymują dość dużo azotu w glebie i mamy bardzo dobre stanowisko dla innych roślin, np. zbożowych. Dodatkowo mamy też mniejsze wytwarzanie nadtlenku azotu, którego dość dużo pochodzi z gospodarki nawozami, co staje się coraz ważniejszą kwestią – tłumaczył ekspert. – Duża część naszych hodowców opiera się głównie na elementach z zakupu, a warto skorzystać z tego co można zrobić we własnym gospodarstwie – dodał.