Temat wykorzystania wolców w opasie bydła powraca po latach. Kastracja buhajów jeszcze w poprzednim wieku była o wiele popularniejsza niż dziś. Obecnie udział wolców w stawce skupowanego żywca wołowego stanowi znikomy ułamek. Publikowane przed laty badania na temat przydatności wolców w opasie bydła proszą się o aktualizację, bo przez ten czas zmieniło się wiele – zaczynając od genetyki, przez warunki utrzymania, aż do żywienia zwierząt. Jednak tematem tym zaczynają się interesować nie tylko sami hodowcy, lecz także zakłady mięsne. Opas wolców może być odpowiedzią na ciągle niewykorzystany potencjał buhajów rasy HF, które wciąż dominują na rynku żywca wołowego. 

Rośnie zainteresowanie rolników i zakładów

– Wiele zakładów od kilku lat sonduje ten temat. Jeden z zakładów w ramach systemu QMP podpisał nawet z nami porozumienie, w którym została zakontraktowana konkretna ilość zwierząt. Obecnie prowadzimy kampanię wśród rolników, celem której jest nabór do systemu QMP na produkcję wolców. Mięso pozyskiwane od tych sztuk ma przewagę jakościową, a co więcej, wolce mają większy potencjał do utworzenia wyższej marmurkowatości mięsa cenionej w gastronomii. Rolnicy, którzy zdecydują się na opas wolców w ramach systemu QMP, mogą liczyć na dodatkową premię wypłacaną przez zakład w wysokości 1 zł od ceny buhaja w rozliczeniu poubojowym – przekonuje Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. 

Niewykorzystany potencjał HF

Wykorzystanie do opasu wolców jest szansą szczególnie w przypadku bydła ras mlecznych (zwłaszcza HF), które dominują w Polsce. Buhajki niekiedy w gospodarstwach mleczarskich traktowane są jako naturalny produkt uboczny w tej gałęzi produkcji. 

– Zwierzęta te wykazują najczęściej słabe cechy opasowe i rzeźne. Dodatkowo charakteryzują się dość żywym temperamentem, przez co często dochodzi do niechcianych urazów podczas ich ciągłego obskakiwania się. Ponadto słabo wykorzystują paszę, a wysoki metabolizm, tak pożądany w przypadku krów mlecznych, powoduje, że w celu uzyskania od nich dobrej jakości wołowiny konieczne jest długotrwałe, intensywne żywienie paszami treściwymi, co jest oczywiście mało efektywne ekonomicznie. Wolce charakteryzują się lepszymi predyspozycjami do produkcji wołowiny kulinarnej. Włoka mięśniowe są cieńsze w porównaniu do buhajów, co wpływa na ich lepsze walory sensoryczne. Wolce charakteryzują się lepszą tendencją do otłuszczania, co również jest korzystne z perspektyw jakości wołowiny. Należy podkreślić, że najwyższą cenę za wołowinę uzyskuje się od jałówek oraz wolców. Potwierdzeniem tego jest fakt, że najlepsze amerykańskie steki produkowane są tylko z wołowiny pochodzącej od jałówek i wolców – uważa dr hab. Marcin Gołębiewski z SGGW. 

Łatwiejsze zarządzanie stadem

Buhaje rasy HF charakteryzują się dość żywym temperamentem, a niekiedy bywają nawet agresywne. Brak produkcji testosteronu u wolców sprawia, że takie osobniki są spokojniejsze niż buhaje, zarówno względem innych sztuk, jak też obsługujących je osób, co zwiększa bezpieczeństwo pracy. Według amerykańskich norm żywienia NRC wolce i jałówki opasowe traktuje się jako jedną kategorię żywieniową. Dzięki temu wolce i jałówki mogą być utrzymywane razem, co jest istotne szczególnie w mniejszych gospodarstwach, gdzie trudno jest utworzyć określoną grupę złożoną ze zwierząt tej samej płci. Ograniczenie agresywnych zachowań sprawia, że również różnice wieku między osobnikami w grupie nie stanowią większego problemu. 

Opas wolców w praktyce

– Wolce są dużo spokojniejsze, poza tym o wiele łatwiej pozyskać materiał do opasu w postaci byczków rasy HF, które cieszą się mniejszym popytem na rynku cieląt. Dodatkową zaletą jest mniejsze zużycie paszy w porównaniu z buhajami. Zdecydowałem się na bezkrwawą metodę kastracji polegającą na zakładaniu elastycznych gumek na powrózek nasienny, ponieważ uważam, że ta technika jest najmniej inwazyjna i najbezpieczniejsza dla cieląt. Zauważyłem, że na skutek kastracji znacznie rzadziej dochodzi do urazów zwierząt, ale również bezpieczeństwo samych rolników jest na wyższym poziomie. Uważam, że produkcja wolców może być opłacalną działalnością, jednak trzeba zaznaczyć, że konieczne są dostawy do zakładów jednolitych partii zwierząt – uważa Tomasz Rasiński, producent bydła mięsnego, wiceprezes Zarządu Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.

Zalety opasu wolców widzi również Wiesław Pilch, producent bydła mięsnego oraz prezes Spółdzielczej Grupy Producentów Żywca Wołowego „Bukat”. W jego opinii buhaje rasy HF na skutek zmian hormonalnych co prawda nieco skracają, ale za to poszerzają ramę ciała, co nadal stanowi dobrą podstawę do opasu. Co ciekawe, z obserwacji hodowcy wynika, że wolce utrzymywane na ściółce produkują mniej obornika, co ułatwia codzienną obsługę zwierząt. Dodatkową zaletą kastracji buhajów jest organicznie strat energii podczas obskakiwania i walk z innymi samcami, a co za tym idzie, lepsze wykorzystanie paszy. Zdaniem hodowcy łatwiej jest też pozyskać taki materiał do opasu. – Po okresie dekoniunktury sprzed 2 lat dziś jest szansa kupić HF-a za kwotę 400-600 zł. Jeśli więc ktoś nie dysponuje gotówką, żeby kupić dobrego cielaka mieszańcowego, mięsnego czy odsadka, może kupić takie cielę za mniejszą kwotę, po czym wykastrować i sprzedać jako wolca za przyzwoitą kwotę. Zaletą utrzymania wolców jest fakt, że możemy utrzymywać je razem z jałówkami bądź krowami przeznaczonymi na opas. Co prawda trzeba przyjąć, że przyrosty wolców są niższe o ok. 15 proc., jednak uwzględniając straty energii, obicia mięsa i inne problemy z buhajami, ostatecznie i tak będziemy do przodu. Osobiście nie wyobrażam sobie hodować niekastrowanych byków HF w systemie bezuwięziowym. Ostatecznie na wolcach HF można uzyskać wagę poubojową tuszy w wysokości 400 kg. Uwzględniając więc premię dodatkowej złotówki za kg WBC, praktycznie rekompensuje się zakup cielęcia – uważa Wiesław Pilch.   

Część hodowców decyduje się jednak na inny sposób kastracji – metodę chirurgiczną, upatrując w niej określone korzyści. – W naszym gospodarstwie buhajki kastrowaliśmy w wieku 7-9 miesięcy. Mieliśmy więc czas na wybór sztuk do ewentualnej sprzedaży jako materiał hodowlany bądź opasowy. Sam zabieg był wykonywany przez lekarza weterynarii tzw. metodą na mokro. Zwierzęta po zabiegu czuły się dobrze, jeszcze tego samego dnia pobierały normalnie paszę, a w późniejszym czasie nie było żadnych powikłań. Przyrosty opasów oraz wybicie były na poziomie zbliżonym do byków – ocenia Łukasz Głuchowski, hodowca z Mazowsza. 

Hodowcy, którzy zechcieli podzielić się swoimi doświadczeniami w opasie wolców, jednomyślnie polecają ten rodzaj produkcji bydła opasowego. W większości spotykamy się z zaletami takiego rozwiązania. Wśród minusów powtarza się jedynie kwestia nieco niższych przyrostów, co jest jednak rekompensowane mniejszym zużyciem paszy i ograniczonym ryzykiem urazów w porównaniu z buhajami.